Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 7


~~Iza~~


Dzisiejszą sobotą w schronisku nie cieszyłam się tak bardzo jak zwykle. W razem z Wiką miałyśmy ciężką robotę do zrobienia, a mianowicie naprawianie płotu. Siedziałyśmy już z pół godziny naprawiając szkody, jakie wyrządziła Kara podczas ucieczki. Na szczęście Bartek i Kuba pomagali nam. Gdyby nie oni, to pracowałybyśmy nad tym z pięć godzin!
-Jak tylko skończymy, pojedziemy w teren?- zapytał Bartek.
-Bardzo chętnie, ale nie wiem, czy będę miała jeszcze na tyle sił- odpowiedziałam.
-No weź... Przecież jazda konna to nic innego, jak relaks- namawiał nas.
-Dobra, chyba się temu nie oprę- uśmiechnęłam się do chłopaków.
-To kto bierze jakie konie?
-Ja mogę na Chantell- zaproponowałam.- Podoba mi się ta gniada klaczka.
-A ja bym chętnie spróbowała na Nell- powiedziała moja przyjaciółka.
Bartek postanowił wziąć Wesuvia, a Jakub brykającego Vancouvera, na którym ostatnio jeździł jego brat.
Po jakimś czasie skończyliśmy naprawiać ogrodzenie. Wbiliśmy ostatni gwóźdź i poszliśmy do stajni.
-Zmienię jeszcze bandaż La Mange, a wy możecie sprowadzić konie- powiedziałam.
La Mange to klacz, która niedawno do nas trafiła. Była okropnie wychudzona, a na nodze miała sporą ranę, której poprzedni właściciel nie odkaził, ani nie zabandażował. Na prośbę jednego mieszkańca musiała zainterweniować Straż Miejska i koń został przywieziony do nas. Weterynarz stwierdził, że jak jej się zagoi ta rana i przybierze na wadze, nie będzie miała problemu ze znalezieniem nowego domu. W końcu jest to rasowa, młoda klaczka Quarter Horse. Razem z nią przyjechał również wychudzony wałach Wielkopolski, Sprite. Za jakieś dwa miesiące zaczniemy im szukać nowych właścicieli.
Gdy zmieniłam bandaż La Mange, Chantell została już prawie przyszykowana. Nie była bardzo ubrudzona, a Jakub wyczyścił jej kopyta i wyszczotkował niewielkie plamy na sierści. Podziękowałam mu. Osiodłałam klacz. Inni też już kończyli szykować swoje konie. Sprawdziłam, czy nie ma słomy w grzywie i ogonie, a następnie poszłam po toczek oraz rękawiczki.
-W jakiej kolejności jedziemy?- spytała Wika zakładając toczek.
-Najpierw idzie Wesuvio, później Wy w dowolnej kolejności, a na końcu ja z Vancouverem- odpowiedział Jakub.
-Chyba lepiej będzie, jak Nell pojedzie druga, bo ona jest spokojniejsza- dodał jego brat.
Gdy wszystko było gotowe, pożegnaliśmy się z pozostałymi końmi, zamknęliśmy stajnię (Robert wyjechał na cały dzień). Wsiedliśmy na wierzchowce. Stępowaliśmy po asfaltowej drodze prowadzącej do lasu. Droga była na tyle szeroka i na tyle pusta, że mogliśmy jechać wszyscy obok siebie.
-Wcześniej jeździłyście w Świecie Rumaków?
-Tak- odpowiedziałam.- A wy gdzie się zaczynaliście uczyć jeździć?
-Zupełnie w innym mieście. Przeprowadziliśmy się tutaj pięć lat temu.  Nasza stajnia nie miała zbyt wielu koni, ale były to konie bardzo wymagające. Nie organizowali w naszej okolicy żadnych zawodów, więc chcielibyśmy kiedyś wziąć udział w konkursie skoków w Świecie Rumaków.
-Też się stęskniłam za zawodami... Ale na razie nie da rady. Nie mamy swoich koni.
-Jak ujeździcie Karą, będziecie mogły na niej startować- pocieszył nas Jakub.
-Ciekawe, czy w ogóle ją ujeździmy...- powiedziała Wika.
Wjechaliśmy do lasu i ruszyliśmy kłusem. Teraz jechaliśmy już "gęsiego".
-Gdzie jedziemy, dziewczyny? Do naszego mini-toru crossowego czy nad jeziorko?- spytał Bartek.
-Chodźmy poskakać!- zgodnie stwierdziłyśmy.
-To zaraz skręcamy w prawo.
 Skręciliśmy w wąską ścieżkę, przy której rosły małe sosenki.
-Na jakim profilu jesteście w liceum? Albo w technikum?- zmieniła temat Wiktoria.
-Ja jestem na mat-fizie w LO nr 3, a Młody chce być weterynarzem albo lekarzem i idzie na bio-chem do tego samego liceum - powiedział Bartek.
-Też chcemy tam iść. Tylko zastanawiamy się pomiędzy profilami mat-fiz, a bio-chem -odpowiedziałam.- Kuba, a ty pisałeś niedawno egzamin gimnazjalny?
-Tak- odpowiedział.- Dali okropną rozprawkę na polskim, ale reszta poszła mi chyba dobrze, więc mam nadzieję, że dostanę się do tego liceum.
-A teraz do którego gimnazjum chodzisz?-spytała moja przyjaciółka.
-Do piętnastki. A wy chyba do siódemki, co nie?
Przytaknęłyśmy. Troszkę jeszcze porozmawialiśmy, a później ruszyliśmy galopem. W pewnym momencie Chantell, zwracając głowę w lewą stronę, zaczęła przyspieszać i lekko skręcać w przeciwnym kierunku, jakby się czegoś przestraszyła. Wtedy zobaczyłam odlatującego ptaka. Stwierdziłam, że przestraszyła się właśnie tego zwierzątka i pomyślałam: Chantell, to tylko ptak. On na prawdę nie chciał ciebie zjeść. Dopiero kilka sekund później zobaczyłam biegnące równolegle do nas sarenki. No dobra, tego stada mogłaś się przestraszyć, wybaczam ci. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Sarny po lewej stronie!- poinformowałam znajomych, którzy zaczęli się przypatrywać zwierzakom.
Przeszliśmy do kłusa, a później do stępa.
-Planujemy zrobić niedługo jakieś pokazy jeździectwa w schronisku, oprowadzanki dla dzieci itp., a dochód byłby przeznaczony na ratowanie koni- powiedział Bartek.- Nie chciałybyście pomóc?
-Bardzo chętnie, a kiedy by to miało się odbyć?
-Za jakieś 3-4 tygodnie.
-Może zrobimy pokaz skoków, oprowadzanki, czy coś tego typu- zaczęłam się zastanawiać, co może zainteresować dzieci i młodzież.- Albo naukę lonżowania... Coś się wymyśli.
-Miło będzie, jak się zaangażujecie- uśmiechnął się Kuba.- My może damy jakiś pokaz ujeżdżenia i też będziemy odpowiedzialni za oprowadzanki.
Chwilę później czasie dodał:
-Teraz zbliżamy się do łąki, na której możemy cwałować. Jedziemy?
-Tak!- krzyknęła Wika z entuzjazmem.
-Tylko jedźcie półsiadem!
Ruszyliśmy kłusem, a po chwili zebranym galopem. W miarę upływu czasu przyspieszaliśmy. Po kilkudziesięciu sekundach przeszliśmy do półsiadu i wjechaliśmy na ogromną polanę, która ze wszystkich stron była otoczona drzewami. Pędziliśmy, mając blisko po prawej stronie ścianę drzew. Trawa nie była wysoka, nie było żadnych chwastów, co dodawało niezwykłości tej polanie. Teraz nie dbaliśmy już o kolejność zastępu. Wesuvio był na szarym końcu, przed nim Vancouver, a moja Chantell ścigała się z Nell. Pierwszy raz osiągnęłam taką szybkość na koniu. Wiatr wiał mi prosto w oczy, ale to mi nie przeszkadzało. Liczyły się te chwile spędzone na cwałującej klaczy. Chantell też musiało się podobać, bo uniosła głowę i nastawiła uszy. Po pewnym czasie zaczęliśmy zbliżać się do innej ściany drzew, prostopadłej do kierunku naszej jazdy. Zaczęliśmy skręcać w lewo i galopowaliśmy dalej. Chantell prześcignęła Nell i była już kawałek drogi od niej. Pewnie Nell się już zmęczyła. To znaczy, że zaraz będziemy kończyć. Nacieszyłam się ostatnimi chwilami cwału i podniosłam prawą rękę na znak, że zwalniamy. Powoli przeszliśmy do spokojnego galopu, a później do szybkiego kłusa. Chantell była tak nakręcona na galop, że co chwila chciała przechodzić do szybszego chodu, ale ją powstrzymywałam.
-Szybkie jesteście- powiedział Kuba.
-To konie są szybkie- odpowiedziałam.- Ale dzięki- uśmiechnęłam się do chłopaka.
Dopiero po około minucie dogonił nas Bartek na Wesuviu.
-Wesuvio, ty leniu!- zaczął się śmiać Bartek.
-Słaba kondycja?- spytała Wika.
-Jakbyś ty na nim jechała, to zobaczyłabyś, jakim jest leniem- Bartek kontynuował śmianie się.
-Już raz na nim jeździłam... I nadal cieszę się życiem- w taki oto sposób powstał grupowy śmiech.
Przeszliśmy do stępa, żeby konie trochę odpoczęły. Po około 15 minutach dojechaliśmy do miejsca crossowego zrobionego przez chłopaków. Nie rosło tu wiele roślin. Na trasie leżały cztery niewielkie, powalone drzewa, stos kawałków drewna, jakby do kominka, był też stromy podjazd i zjazd oraz wąska rzeczka. Zapoznałyśmy się z trasą wymyśloną przez chłopaków.
-Kto jedzie pierwszy?- spytałam.
-Mogę ja z tym leniem, żebyście się lepiej przypatrzyły trasie- zaoferował Bartek.
-To pokaż, co potrafisz- rzekła Wiktoria.
Bartek zebrał wodze i pogonił konia do galopu. Najpierw przeskoczył najmniejsze drzewko, potem ruszył na drewniany stos. Wesuvio zawahał się nad tą przeszkodą, ale po chwili namysłu posłuchał jeźdźca i bezbłędnie przeskoczył drewienka. Pokonując kolejne powalone drzewo, skierował konia w stronę wzniesienia, na którym było kolejne takie drzewo. Gdy koń był już na stromym zjeździe, poślizgnął się lekko, ale nie zaważyło to na dalszym przebiegnięciu trasy. Bartek skierował konia w stronę rzeczki i będąc na piaszczystym brzegu, koń przepięknie wybił się i wylądował na drugiej stronie strumyku, mając za sobą dużo zapasu. Bartek pokonał ostatnią przeszkodę, spowolnił konia i udał się w naszym kierunku.
-No nieźle!- powiedziała Wika.- Teraz ja spróbuję!
I po kolei zaczęliśmy pokonywać trasę. Nikomu nic się nie stało i wciąż żyjemy. Nawet nie uszkodziliśmy przeszkód- pokonaliśmy je bezbłędnie.
-Dobra, chyba musimy już ruszać w drogę powrotną- zauważyłam.- Jeszcze dzisiaj nic nie robiłyśmy z Dashą!
-To robimy wyścigi "kto pierwszy w stajni"?- zaproponował Bartek.
-No chyba nie!- powiedział jego starszy brat.- Chcesz, żebyśmy się pozabijali? Jest nas za dużo, a droga nie jest zbyt szeroka. Możemy cwałować tylko na polanie.
Bartek przyznał mu rację.
Ruszyliśmy żwawym kłusem. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy z powrotem w stajni.
-Chantell, należy ci się ogromna marchewka i porządna kąpiel- powiedziałam do mojego konia, gdy ją rozsiodłałam.
Wyjęłam z kieszeni największy przysmak, jaki tylko miałam i poczęstowałam nim Chantell.
-Chce ktoś marchewkę dla konia?- spytałam znajomych.
Wszyscy wzięli ode mnie po jednym smakołyku i nakarmili nimi swoje wierzchowce.
Gdy razem z Wiką wykąpałyśmy konie, poszłyśmy do Karej.
-To co? Przyzwyczajamy Dashę do ogłowia i siodła?
-Też chciałam to zaproponować- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
Zaprowadziłyśmy Karą na lonżownik. Wzięłyśmy czaprak, siodło oraz ogłowie z siodlarni, które powinny pasować na naszą Hanowerkę.
-Będziesz prowadzić Dashę?- spytałam.
-Okej, a ty wniesiesz rząd do środka lonżownika.
Wiktoria weszła na plac i odprowadziła klacz najdalej od wejścia. Wtedy ja weszłam i położyłam na środku koński rząd. Wika zaczęła spacerować z Dashą wokół bardzo groźnych (według klaczy) przedmiotów, stopniowo zacieśniając kręgi. Gdy Dasha uznała, że te niezidentyfikowane obiekty leżące są niegroźne, Wika przypięła jej lonżę i podeszła na środek. Wtedy ostrożnie umieściłam czaprak na kłębie konia i powoli zsunęłam go na właściwe miejsce. Stanęłam lewym biodrem przy lewej łopatce klaczy, założyłam na nią siodło z podciągniętymi strzemionami i zapięłam popręg. Wika odpięła lonżę i, jak się spodziewałyśmy, Kara zaczęła brykać. Nie zwracałyśmy na to uwagi. W końcu kiedyś się zmęczy. W końcu wyczerpana hanowerka podeszła do nas, już spokojna. To była dopiero połowa sukcesu. Teraz założyłam ogłowie i wyregulowałam paski policzkowe. Skrzyżowałam wodze i założyłam je na tylny łęk. Wika zaczęła prowadzić Dashę po placu.
-Kończymy?- spytała Wika, gdy klacz zaczęła już przeżuwać wędzidło.
-Chyba na dzisiaj wystarczy. Była bardzo spokojna, nie licząc tego brykania.
Rozsiodłałyśmy klacz i dałyśmy jej parę smakołyków. Wypełniłyśmy jeszcze nasze stajenne obowiązki i wróciłyśmy do domów okropnie wyczerpane po całym dniu w schronisku.

6 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny! Wspaniale opisałaś całą sytuację w terenie oraz tą na lonżowniku :) Skąd Ty masz tak bogate słownictwo?! Nie pojmuję ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam troszkę ze słownika synonimów i po prostu dużo czytam :)

      Usuń
  2. Świetnie! Zgadzam się w 100% z Koniowatą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super! Jak ty to robisz? Długo czekałam na ten rozdział, ale było warto ;) Nie umiem doczekać się następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hoi :))
    Nie czytałam jeszcze opowiadań związanych z końmi. Trafiłam tu przypadkowo, i przeczytałam kilka fragmentów rozdziału [wybacz, ale nie mam czasu].
    Też uwielbiam konie, zawsze chciałam mieć własną stadninę, i prowadzić hodowlę, ale cóż...brak mi funduszy.
    To jest grupowy blog, tak? Ciekawie opisujesz różne wątki, tak jak te w terenie.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zajrzałaś :) Blog prowadzę razem z koleżanką. Ona pisze parzyste rozdziały, a ja nieparzyste. To mój jest pierwszy blog, więc z braku doświadczenia mogą się pojawić jakieś błędy w rozdziałach
      Pozdrawiam

      Usuń