~Wiki~
Stałam na środku ujeżdżalni. Dookoła mnie biegała Dasha, zataczając coraz to mniejsze kółka. Aż w końcu stanęła przede mną, wpatrując się we mnie swymi brązowymi oczami. Klacz zamrugała, a w miejscu mnie stała teraz Iza. Po kolejnym mrugnięciu zobaczyłam, że teraz obie stoimy obok siebie. ,,Dwie mogą żyć bez jednej, rozbrzmiało w mojej głowie, ale jedna nie może żyć bez drugiej. Zakazane jest rozdzielać to, co nierozdzieralne". Klacz parsknęła smutno, zawróciła na zadzie i zaczęła biec dalej. ,,Zaczekaj!", wołałam. ,,Będę na was czekać tam, gdzie jest najlepsze miejsce dla konia". Patrzyłyśmy bezradnie, jak odchodzi. Po chwili zobaczyłam, że Iza znika. Dosłownie znikała. Jej ciało zrobiło się aż przezroczyste. Krzyczałam, ale nic to nie pomagało. Mogłam tylko patrzeć, jak znów ją tracę, je obie. Nagle powietrze rozdarł straszliwy jazgot...
*-*-*-*
Obudziłam się przerażona. Cholerny budzik, pomyślałam na widok grającego urządzenia. Uwielbiam poniedziałki, dodałam zirytowana. W łóżku byłam już sama.A nawet jego druga połowa już zdążyła dawno wystygnąć. Zanim wstałam, wniosłam bezradnie oczy do nieba lub raczej sufitu i zawołałam:
-Niech ci będzie, pójdę do tej stajni, tylko daj mi wreszcie spokój!
Zasłony poruszyły się pod wpływem nagłego podmuchu wiatru, wpadającego przez uchylone okno. Ale oprócz tego pokój pozostał nieruchomy. Sny już od kilku dni mnie nie nawiedzały i myślałam, że to ich koniec. A teraz to wróciło... Cóż, wczoraj cały dzień ociągałam się, żeby powiedzieć Darkowi o zaproszeniu Bartosza, aż w końcu nie zdobyłam się na odwagę. Oczywistym dla mnie było, że wróciło to w śnie. Pogadam z nim po południu, pomyślałam i poczułam dziwny spokój.
-Czyś ty na głowę upadła w dzieciństwie?!!!- wydarł się Dariusz, waląc pięścią w stół.
-Tylko pojedziemy do stajni- tłumaczyłam się jak głupia.- Żadne z nas nawet na konia nie wsiądzie. A dostaliśmy zaproszenie od właściciela stadniny.
-Kochasz go?
-Słucham?!- oburzyłam się.
-Spałaś z nim? Odpowiedz!
Wymierzyłam Dariuszowi siarczystego policzka. W momencie odpłynęła mu krew z twarzy. Wpatrywał się we mnie zszokowany. W końcu odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku sypialni. Mimowolnie poszłam za nim. Obserwowałam jak wrzuca do plecaka parę ubrań i innych przydatnych rzeczy. W końcu podszedł do mnie, a przemawiając trzymał swoją twarz tak blisko mojej, że prawie dotknęliśmy się nosami:
-Obiecałaś, Wiktorio. Przed ślubem, kiedy powiedziałaś mi prawdę o swojej przeszłości, umówiliśmy się, że nie będziemy poruszać tego tematu. Dziś śpię u Luka. Może do jutra ci przejdzie. A jak nie, spotkamy się u adwokata!- odwrócił się, idąc w kierunku wyjścia.
-Dlaczego ich tak nienawidzisz?!- zawołałam za nim bezradnie.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Nawet się nie odwrócił. Wróciłam do jadalni i oparłam się o stół. Kocham mojego męża, ale ma on dwie zasadnicze wady- zazdrość o mnie i nienawiść do koni. To przesłania mu cały świat. Ja jednak nie zamierzałam rezygnować z wizyty w stajni. Ostatnio dzwoniła do mnie Anita. Powiedziała, że udało jej się wynegocjować z mamą zatrzymanie Ars Medic. Klacz już od czasu wypadku była wystawiona na sprzedaż, ale brakowało chętnych. Zdziwiło mnie, że nastolatka zareagowała na to tak entuzjastycznie. W końcu ogłoszenie o sprzedaży klaczy wisiało na tablicy w stajni i było zamieszczone na kilku portalach handlowych; kiedy dziewczyna przedstawiała mi Ars jako wredną szkapę bez wartości. Nie pytałam o to jednak. No i był inny powód, dla którego musiałam tam jechać- IZA. Może ją spotkam. Może nie... Nie dowiem się jak nie spróbuję. Wsiadłam w samochód i po 20 minutach wjeżdżałam już przez wielką elegancką bramę z tabliczką ,,DASHA'S SHELTER". W stajni było koło dziesięciu osób. Wszyscy stali przy największej ujeżdżalni; zgaduję, że mającej 20 na 60 m; wpatrując się w kogoś jeżdżącego. Nie widziałam wśród nich nikogo znajomego, więc stanęłam w tłumie. Kobieta na ujeżdżalni siedziała na wspaniałym karym ogierze... Highway'u? Mogłabym przysiąc, że to on. Amazonka miała blond włosy nieco za ramiona, które rozpuszczone, skręcone w spirale powiewały teraz eleganckim zebranym galopie. Dwa ślady ujeżdżalni były wolne, po środku i bokach w pewnej odległości od ścian znajdowały się przeszkody ułożone w skomplikowany parkur. Koń zrobił piruet w galopie, po czym z zebranego galopu przeszedł do kłusa roboczego. Anglezowała kilka kroków po czym zatrzymała Highway'a. Pokłoniła się sobie tylko widzianej jurze i zagalopowała z miejsca. Na długiej ścianie wyciągnęła galop tak bardzo jak tylko się dało bez przejścia do cwału. Na krótkiej zebrała galop i robiła lotną zmianę nogi co dwa foule. W końcu przy literze M (jechała w prawo, tj. C,M,B,F,A,K,E,H) zwolniła do kłusa. Parę kroków przejechała pasażem. W końcu maksymalnie zebrała chód, kłusując w miejscu. Z piaffu przeszła do kłusa roboczego, wjechała na linię środkową i przeszła do zatrzymania dokładnie w punkcie X. Prawie całkiem wypuściła wodze. Jedynie jedną ręką trzymała za ich sprzączkę, drugą położyła sobie na udzie. Koń dalej stał jak zaklęty.
-Nie jest taki zły!- zawołała, patrząc w moim kierunku. Po sekundzie zorientowałam się, że obok mnie stoi Bartosz.-Wręcz przeciwnie... Przecież jest wspaniały! Widziałeś?! On się mija z powołaniem...! Powinien startować w ujeżdżeniu i to w najwyższych klasach! A więc jak, niedowiarku?! Widziałeś co umiem, mogę wreszcie poskakać?!
Bartek otworzył usta, by odpowiedzieć, ale w tym momencie ludzie, którzy dotąd stali jak zaklęci, zaczęli klaskać, krzyczeć i wiwatować. Musiał poczekać aż się uspokoją. Tylko my dwoje tkwiliśmy w bezruchu. Bartek czekał aż pozwolą mu przemówić; ja zastanawiałam się, czemu ta kobieta wydaje mi się tak znajoma.
-Pokaż, co potrafisz!- zawołał. A tak cicho, że tylko ja usłyszałam dodał:- Ale go nie zabij. Nie potrzebujemy powtórki z rozrywki...
Kobieta przejeżdżała przez każdy rodzaj przeszkody, łącznie z murem i rowem z wodą, a każda miała przynajmniej 100 cm wysokości, pomijając rów, który miał 200 cm długości. Koń wręcz przelatywał nad przeszkodami.
Widać w tobie krew Dashy, pomyślałam. Będziesz cudownym wierzchowcem. Cudownym...
Kobieta występowała Highway'a. W końcu zeskoczyła z niego i podeszła do nas. Koń zerkał nieufnie w stronę zebranych przy ogrodzeniu ludzi.
-Daj go- ni stąd, ni zowąd z tłumu wyłoniła się Anita. Przeszła między deskami płotu. Wyciągnęła rękę, a koń wtulił w jej dłoń swoje aksamitne chrapy.- Dobry konik- szepnęła ciepło, po czym zwróciła się do ,,nieznajomej", która przed chwilą na nim siedziała.- Pogadajcie sobie, a ja go rozsiodłam i puszczę na padok. Należy mu się chwila odpoczynku po tym co z nim zrobiłaś. Półtorej godziny intensywnego ujeżdżenia i pół godziny skoków. Przecież on ledwo trzyma się na nogach!
Nie czekając na odpowiedź szarpnęła za wodze i odeszła z koniem. Kobieta chciała odpowiedzieć, ale Bartek ją powstrzymał.
-Ten koń jest silny, wytrzymały. Aż kipi energią, bo brak mu ruchu. Pozwala się dosiadać tylko Anicie, która od wypadku nadal ma szlaban na jazdę, a nawet jak jeździ to i tak za bardzo go oszczędza. Ty mu na pewno nie zaszkodzisz.
Pokiwała głową.
-Tu jest naprawdę wspaniale!- zawołała podekscytowana.- O wiele lepiej niż...
-Ekhem- chrząknął Bartosz, kładąc mi rękę na ramieniu. Zepchnęłam ją z siebie, ale on osiągnął swój cel-zwrócił na mnie uwagę kobiety.- Całe wieki czekałem na tę chwilę! Na to, byśmy znów mogli spotkać się w tym miejscu, w tym składzie.
-Bartuś- powiedziała kobieta.- Co masz na myśli?
-Izabelo- kontynuował, a ja wstrzymałam oddech- poznaj Wiktorię Domerdz, niegdyś znaną jako Maj. Wiktorio, mam przyjemność przedstawić ci Izabelę jeszcze Swift.
-Wiki- sapnęła Izabela.
-Izz- wydukałam.
Rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
-Tyle lat- jęknęła.- Straciłam już nadzieję.- Łzy popłynęły jej z oczu.- Kiedy odeszłaś... i zostawiłaś mi te wszystkie nagrody... ja... nie dopuszczałam do siebie myśli, że już nie wrócisz. Domyślałam się, ale wciąż miałam nadzieję... Tak jak w wypadku Broszki. Wtedy się nie myliłam...
-Nie chciałam odejść-szepnęłam.- Po prostu nie mogłam się z tym wszystkim pogodzić... Kiedy pierwszy raz przyszłam do stajni po dwudziestu latach, oczekiwałam, że zobaczę Waszą szczęśliwą czwórkę. Ciebie, Bartka, Jakuba i... Roberta. Nawet sobie nie wyobrażasz jakim szokiem dla mnie była wiadomość, że ty zniknęłaś, Jakub wyjechał, a Robert zginął... Proszę, zmieńmy temat. Świetnie jeździsz. Wróciłaś do jazdy od razu po moim wypadku?
-Nie od razu, ale nie wytrzymałam długo bez koni. A ty? Ile czasu minęło, zanim zaczęłaś jeździć?
Spuściłam głowę i przez chwilę trącałam ziemię butem. W końcu spojrzałam jej w oczy.
-Izz, ja nie jeżdżę. Boję się koni. Bardzo...
Dawna przyjaciółka wpatrywała się we mnie z niemym współczuciem. Wiedziałam, że muszę kontynuować:
-Ten wypadek... Ja... Kiedy widzę skaczącego konia, czyjś upadek, czy słyszę dźwięk zrzucanych drągów widzę tamten dzień tak dokładnie, jakbym przeżywała to jeszcze raz.
-Rozumiem-odparła spokojnie.- Wybacz, bardzo bym chciała zostać dłużej, nie widziałyśmy się całe wieki, ale... jestem w Polsce przez sprawy prywatne. Moja babcia zmarła...
-Izz, tak mi przykro...-wtrąciłam.
-No i teraz mam parę spraw do załatwienia. Będziesz jutro w stajni?
-Pewnie.
-To do zobaczenia- pomachała nam, wsiadła do samochodu i tyle ją widzieli.
-A ja nie mogę liczyć na uścisk, Wiki?- spytał Bartek, rozkładając ręce.
Przytuliłam się do niego przyjacielsko. W końcu dzięki niemu znów spotkałam się z Izą.
-Kogo my tu mamy?- usłyszałam za sobą znajomy głos.
Bartek zacisnął zęby, a ja odwróciłam się gwałtownie.
-Kubuś!- zapiszczałam, rzucając mu się na szyję
-No, no, kochanie, z każdym facetem się tak obściskujesz?- spytał Jakub.
Puściłam go zarumieniona. Przypomniałam sobie, że przed sekundą przytulałam Bartosza.
Jakub nic się nie zmienił. Miał inny styl: z wiejskiego chłopaka pracującego w stajni przekształcił się w biznesmena w drogim garniturze i złotym zegarku. A z pokerowej twarzy nie znikał mu firmowy uśmiech. Ale wiedziałam, że to mój stary przyjaciel. Tylko czemu Bartek wygląda na takiego wściekłego. Powinien zareagować równie entuzjastycznie jak ja. W końcu nie widział go od dawna. Nawet jeśli Jakub był tu już wcześniej, co jest pewne, bo Bartosz nie wyglądał na zaskoczonego, to powinien się nacieszyć jego towarzystwem.
-Wciąż jeździsz konno?- Próbowałam załagodzić sytuację.- Może pokażesz nam, co potrafisz?
-A wiesz, że to nie jest taki zły pomysł?- Uśmiechnął się w sposób, który nie przypadł mi do gustu i rzucił zwycięskie spojrzenie Bartkowi.- Braciszku, możesz mi dać tą chabetę po Dashy, na której przed chwilą jeździła Izabela? Myślę, że to koń na moją miarę.
Bartosz zrobił się purpurowy na twarzy. Myślałam, że zaraz zrobi awanturę, ale nie wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Wręcz przeciwnie. Rozejrzał się nerwowo jak dzikie zwierzę zapędzone w kozi róg, szukające ucieczki z pułapki. Utkwił wzrok w miejscu, gdzie młoda dziewczyna wykrzykiwała polecenia do grupy jeżdżących dookoła niej jeźdźców. Poszedł do niej, zostawiając nas przy ujeżdżalni. Powiedział coś do kobiety, a ona z uśmiechem wdzięczności energicznie pokiwała głową i poszła do stajni.
-A temu co?- spytałam zaskoczona.
-Nie mam pojęcia. Ale zachował się co najmniej niegrzecznie.- na ustach Jakuba widniał dziwny uśmieszek.
-Czy ja czegoś nie wiem?- spytałam, unosząc brew do góry.
-Brat jest na mnie zły, że zdecydowałem się kształcić i wyjechałem na studia- zrobił minę zbitego dziecka. -A ja tylko chciałem im się na coś przydać, a nie robić tylko za kolejnego stajennego.
Zrobiło mi się go trochę żal, ale nie cieszył mnie też widok Bartka. Tamten teraz z bladą twarzą bez wyrazu wykrzykiwał polecenia głosem pozbawionym jakiejkolwiek barwy, a nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w dal. Jedna z amazonek galopujących dookoła niego po trasie ze stacjonatą ok. 50 cm, nastolatka na gniadym wałachu, ledwo trzymała się w siodle, nogi w strzemionach miała po piętę, a przy skoku wieszała się na wodzach? Jednak on zawzięcie wiedział tylko, kiedy ją poprawić jak skoczyła nie przez środek, tylko bardziej ukosem lub kiedy kazać jej zmienić kierunek. O czym ja w ogóle myślę... Nie siedziałam na koniu więcej niż pół życia, a widzę błędy jak posiadaczka Złotej Odznaki Jeździeckiej. Dziewczyna poprawiła pozycję i nie miałam zarzutów co do jej dosiadu, ale bez problemu zobaczyłam, że podczas skoku ,,wyprzedza" konia. Pochylała się nad jego szyją tak, jakby skakała z metr.
-To ja już pójdę- głos Jakuba wyrwał mnie z zamyślenia. Byłam mu dozgonnie za to wdzięczna.
Jeszcze chwilę i sama bym kazała się wsadzić na konia. A tego zrobić nie mogę. Dawno temu obiecałam sobie, że jeździectwo to już zamknięty rozdział mojego życia. Na zawsze.
-Gdzie?- spytałam od niechcenia.
-Nocuję w hotelu w mieście... Jeśli będziesz chciała, to zapraszam. Na pewno miło spędzimy czas- uśmiechnął się szelmowsko.
-Yhymh- mruknęłam.
Jego słowa nie miały dla mnie żadnej wartości. Ich dźwięk rozmył się w mojej głowie, zanim odczytałam znaczenie. Skinęłam mu głową na pożegnanie i poszłam w stronę Bartka. Oparłam się o ogrodzenie ujeżdżalni, w milczeniu przyglądając się jeździe.
-Poszedł?- spytał, stojąc odwrócony do mnie plecami.
-Yep- pokiwałam głową z uśmiechem, ale on i tak tego nie widział.- O co Ci chodzi? Pokłóciliście się? Był miły, może chciał dać ci na zgodę?
-Wiki...- Cofnął się z środka maneżu na ,,ścianę" i oparł plecami o to miejsce ogrodzenia, gdzie stałam ja.- Nie było cię tu, kiedy rozmawiał ze mną i z Izą. To nie jest ten Jakub, którego znałaś. Nie lituj się nad nim tylko dlatego, że się do ciebie uśmiechnął i udał pokrzywdzonego. U nas jest już spalony, więc próbuje ciebie przekabacić. Nie ufaj mu.
Nie dając mi odpowiedzieć wrócił do prowadzenia lekcji.
-Ja już pójdę!- zawołałam, kierując się w stronę parkingu.
-Wika!- zawołał. Przystanęłam i odwróciłam się do niego.- Propozycja nadal jest aktualna- Uniosłam brew pytająco.- Przyjedź z rodziną.
W milczeniu poszłam do samochodem. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale zaraz mina mi zrzedła. To się skończy w końcu rozwodem, pomyślałam, przypominając sobie dzisiejszą awanturę. Kto wie, może go tu zaciągnę. Zrozumieliby się z Bartkiem. Poza końmi są do siebie podobni. Chociaż Bartosz jest mniej porywczy...
-Spójrz, mamo- powiedział Rafał, stawiając przede mną laptopa.
-Na co?- byłam zmieszana.
-Najpierw mi powiedz, gdzie jest tata. Mam do niego sprawę.
-Eee... tata... Hmm... On po... poszedł... - próbowałam jakoś wybrnąć- do kolegi. Będzie dziś u niego nocował. Widzisz, on też lubi spać poza domem i całą noc rozmawiać z przyjaciółmi.
Ku mojej uldze Rafik nie drążył tematu.
-Wczoraj znalazłem film z twojego wypadku. Wiesz, jak to koszmarnie wyglądało?- mówił spokojnie, choć wyglądał na wystraszonego.
Skąd on wiedział o moim wypadku? Albo Magda, albo Darek. Już ja się dowiem, które z nich mu powiedziało i będzie ostro. To nie jest wiedza dla siedmiolatka.
- Było tam tyle krwi, ty się nie ruszałaś... Tylko twój koń potrząsnął łbem i przebierał nogami w...
-Coś ty powiedział?!- zawołałam, łapiąc laptopa, jakby od niego zależało moje życie.
Mój syn za dużo czasu spędzał przed komputerem. Miałam nadzieję, że nigdy nie dotrze do źródeł z mojej przeszłości, ale w sumie nie mogę być pewna, że ktoś mu powiedział. Może właśnie ten film mu wszystko powiedział. A ja nie mogłam złagodzić sytuacji, bo on widział wszystko takim, jakie było w rzeczywistości. Bagatelizowanie tu nie wchodzi w grę.
-Mamo, idę do Szymona. Nie chcę oglądać tego drugi raz.
Skinęłam głową. Szymon był jego przyjacielem. A ja też nie chciałam, żeby to znów widział. Pogrążyłam się w lekturze:
I oto jest :D Nie wiem jak Wy, ale ja długo czekałam na spotkanie dziewczyn :D Tylko musiałyśmy zrobić do niego wstęp, którym było wszystko od prologu, do teraz. Oczywiście gdyby nie Sophie, Wika i Izz jeszcze długo by się nie spotkały, bo ja bym zaniedbała Izę. Dziękuję :* Wyszło mi dosyć długo ;) Pisałam ją przez wiele dni.Trochę jak epilog, ale jego jeszcze czytałam z 7 razy, a ten rozdział przeczytałam tylko raz. Wiecie, składanka różnych fragmentów, więc błędy są nieuniknione. {Np. z grupy jeźdźców, do których poszedł Bartosz, zrobiłam samą amazonkę.} A nawet dzisiaj ją wykańczałam. Została mi część rozmowy Wiki z Bartkiem, po odjeździe Jakuba ;) A z częściami tej notki miałam problemy, bo nie wiedziałam, co gdzie wstawić. Początkowo fragment z filmem miał być na początku, ale wtedy Wika musiałaby o tym wspomnieć w stajni, co zrobiłoby moją notkę o wiele dłuższą, na dziś też pewnie bym jej nie skończyła, a poza tym pewne... ekhem... rzeczy muszę uzgodnić z Sophie. Mam pomysł, ale muszę wykorzystać Izę }:)
A więc przechodzę do konkretów, bo trochę tego jest.
Po 1. chwała tym, którzy doczytali do tego miejsca, czytając całość od początku, i nie zanudzili się na śmierć <3 Normalnie lubię dużo pisać, ale takie długości zostawiam sobie na epilogi, kiedy przychodzi mi 3 rozdziały zamieścić w jednym i walnąć jeszcze obszerne podziękowania xD
Po 2. WTF! ≈10100 wejść? xO A pamiętam, kiedy cieszyłam się po pierwszej setce. Jesteście kochani :*
Po 3. Zapraszam na tego BLOGA. Autorka ostatnio podupadła na komentarzach i wejściach, a przecież świetnie pisze :D Tak jak każdy z blogów, które czytam, ale tylko tutaj coś nie widać Waszej obecności. (A idź Ty Koniowata z Twoimi prawie 22-oma tysiącami wejść ;P) Ostatnio było dość nieźle z komentarzami, ale tą reklamę zaplanowałam sobie już ze 2 tygodnie temu, więc proszę :D
Po 4. Zapraszam na mojego drugiego BLOGA. Coś Was tam mało, a ja naprawdę bardzo dużo serca wkładam w tamtego bloga, wcale nie mniej niż w Karoszka, więc miło by było, gdyby miał jego sławę ;) Nawet jak bardzo nie chce Wam się czytać, to przynajmniej go rozreklamujcie ;)
Po 5. w zeszłym tygodniu miałam zastój twórczy. Niby długi weekend i te sprawy, a ja co? Na KSK nie dopisałam ani jednego zdania, notkę na CR ledwo zaczęłam, a recenzję na polski szlag trafił (dobrze, że to było dla chętnych). Zamiast tego całe niedzielne popołudnie spędziłam na ,,zabawie sznurkiem", którą potocznie nazywają robieniem rope haltera. 5 godzin roboty, 3 razy zaczynania od początku, aż wreszcie do dziś jestem po pierwszym węźle Fiodora xD Muszę go skończyć, ale mi się nieeee chce ;P Jak zrobię halter wezmę się za bosalkę. Indian bosal wygląda na łatwy, o wiele łatwiejszy niż kantarek sznurkowy, ale muszę spróbować, żeby oceniać.
Po 6. Dziś byłam na koniach. Skakałam krzyżaczek ok. 70 cm. Robię postępy *_* Co prawda za nim pierwszy raz skoczyłam, musiałam robić z pięć podejść. I wpadłam galopem w drągi na kłus. Pierwszy raz bałam się na koniu. Klara zaczęła się potykać i przez strasznie długą sekundę myślałam, że wywrócimy się razem, metodą: Wika&Dasha, ale potem jakoś odzyskała kontrolę nad nogami i jechałyśmy dalej. ;)
Po 7. Mam fazę na konie maści cremello i perlino *_* O istnieniu tej drugiej dowiedziałam się kilka dni temu, zupełnie przypadkiem. Szukałam cremello i w google w propozycjach wyskoczyła mi ta cudna maść <3 Teraz zmieniam też avka z gniadego łebka na całego albino :D
Po 8. Chyba już o to pytałam, ale macie howrse? Jeśli tak, to o jakich loginach? Aryę, Tunguskę i Koniowatą zwalniam z odpowiedzi. Spirit chyba też miałam... ;) Ja jestem ABChowrse na polskim serwerze. Ostatnio założyłam sobie konto na międzynarodowym, tj. howrse.com o tym samym loginie. Mam już 6 dni stażu xD Dziwnie się tak gra. Na polskim miałam ponad 470 dni stażu, a tu co? Dokonania dopiero zaczęte, nawet nie mogę brać udziału w aukcjach, bo to jest od dziesiątego dnia (;
Po 9. całego Dekalogu nie będzie, bo więcej spraw już nie mam. Jeszcze raz bardzo dziękuję, kocham Was, czekam na Wasze notki i proszę o jak najwięcej komentarzy ;)
-Nie od razu, ale nie wytrzymałam długo bez koni. A ty? Ile czasu minęło, zanim zaczęłaś jeździć?
Spuściłam głowę i przez chwilę trącałam ziemię butem. W końcu spojrzałam jej w oczy.
-Izz, ja nie jeżdżę. Boję się koni. Bardzo...
Dawna przyjaciółka wpatrywała się we mnie z niemym współczuciem. Wiedziałam, że muszę kontynuować:
-Ten wypadek... Ja... Kiedy widzę skaczącego konia, czyjś upadek, czy słyszę dźwięk zrzucanych drągów widzę tamten dzień tak dokładnie, jakbym przeżywała to jeszcze raz.
-Rozumiem-odparła spokojnie.- Wybacz, bardzo bym chciała zostać dłużej, nie widziałyśmy się całe wieki, ale... jestem w Polsce przez sprawy prywatne. Moja babcia zmarła...
-Izz, tak mi przykro...-wtrąciłam.
-No i teraz mam parę spraw do załatwienia. Będziesz jutro w stajni?
-Pewnie.
-To do zobaczenia- pomachała nam, wsiadła do samochodu i tyle ją widzieli.
-A ja nie mogę liczyć na uścisk, Wiki?- spytał Bartek, rozkładając ręce.
Przytuliłam się do niego przyjacielsko. W końcu dzięki niemu znów spotkałam się z Izą.
-Kogo my tu mamy?- usłyszałam za sobą znajomy głos.
Bartek zacisnął zęby, a ja odwróciłam się gwałtownie.
-Kubuś!- zapiszczałam, rzucając mu się na szyję
-No, no, kochanie, z każdym facetem się tak obściskujesz?- spytał Jakub.
Puściłam go zarumieniona. Przypomniałam sobie, że przed sekundą przytulałam Bartosza.
Jakub nic się nie zmienił. Miał inny styl: z wiejskiego chłopaka pracującego w stajni przekształcił się w biznesmena w drogim garniturze i złotym zegarku. A z pokerowej twarzy nie znikał mu firmowy uśmiech. Ale wiedziałam, że to mój stary przyjaciel. Tylko czemu Bartek wygląda na takiego wściekłego. Powinien zareagować równie entuzjastycznie jak ja. W końcu nie widział go od dawna. Nawet jeśli Jakub był tu już wcześniej, co jest pewne, bo Bartosz nie wyglądał na zaskoczonego, to powinien się nacieszyć jego towarzystwem.
-Wciąż jeździsz konno?- Próbowałam załagodzić sytuację.- Może pokażesz nam, co potrafisz?
-A wiesz, że to nie jest taki zły pomysł?- Uśmiechnął się w sposób, który nie przypadł mi do gustu i rzucił zwycięskie spojrzenie Bartkowi.- Braciszku, możesz mi dać tą chabetę po Dashy, na której przed chwilą jeździła Izabela? Myślę, że to koń na moją miarę.
Bartosz zrobił się purpurowy na twarzy. Myślałam, że zaraz zrobi awanturę, ale nie wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Wręcz przeciwnie. Rozejrzał się nerwowo jak dzikie zwierzę zapędzone w kozi róg, szukające ucieczki z pułapki. Utkwił wzrok w miejscu, gdzie młoda dziewczyna wykrzykiwała polecenia do grupy jeżdżących dookoła niej jeźdźców. Poszedł do niej, zostawiając nas przy ujeżdżalni. Powiedział coś do kobiety, a ona z uśmiechem wdzięczności energicznie pokiwała głową i poszła do stajni.
-A temu co?- spytałam zaskoczona.
-Nie mam pojęcia. Ale zachował się co najmniej niegrzecznie.- na ustach Jakuba widniał dziwny uśmieszek.
-Czy ja czegoś nie wiem?- spytałam, unosząc brew do góry.
-Brat jest na mnie zły, że zdecydowałem się kształcić i wyjechałem na studia- zrobił minę zbitego dziecka. -A ja tylko chciałem im się na coś przydać, a nie robić tylko za kolejnego stajennego.
Zrobiło mi się go trochę żal, ale nie cieszył mnie też widok Bartka. Tamten teraz z bladą twarzą bez wyrazu wykrzykiwał polecenia głosem pozbawionym jakiejkolwiek barwy, a nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w dal. Jedna z amazonek galopujących dookoła niego po trasie ze stacjonatą ok. 50 cm, nastolatka na gniadym wałachu, ledwo trzymała się w siodle, nogi w strzemionach miała po piętę, a przy skoku wieszała się na wodzach? Jednak on zawzięcie wiedział tylko, kiedy ją poprawić jak skoczyła nie przez środek, tylko bardziej ukosem lub kiedy kazać jej zmienić kierunek. O czym ja w ogóle myślę... Nie siedziałam na koniu więcej niż pół życia, a widzę błędy jak posiadaczka Złotej Odznaki Jeździeckiej. Dziewczyna poprawiła pozycję i nie miałam zarzutów co do jej dosiadu, ale bez problemu zobaczyłam, że podczas skoku ,,wyprzedza" konia. Pochylała się nad jego szyją tak, jakby skakała z metr.
-To ja już pójdę- głos Jakuba wyrwał mnie z zamyślenia. Byłam mu dozgonnie za to wdzięczna.
Jeszcze chwilę i sama bym kazała się wsadzić na konia. A tego zrobić nie mogę. Dawno temu obiecałam sobie, że jeździectwo to już zamknięty rozdział mojego życia. Na zawsze.
-Gdzie?- spytałam od niechcenia.
-Nocuję w hotelu w mieście... Jeśli będziesz chciała, to zapraszam. Na pewno miło spędzimy czas- uśmiechnął się szelmowsko.
-Yhymh- mruknęłam.
Jego słowa nie miały dla mnie żadnej wartości. Ich dźwięk rozmył się w mojej głowie, zanim odczytałam znaczenie. Skinęłam mu głową na pożegnanie i poszłam w stronę Bartka. Oparłam się o ogrodzenie ujeżdżalni, w milczeniu przyglądając się jeździe.
-Poszedł?- spytał, stojąc odwrócony do mnie plecami.
-Yep- pokiwałam głową z uśmiechem, ale on i tak tego nie widział.- O co Ci chodzi? Pokłóciliście się? Był miły, może chciał dać ci na zgodę?
-Wiki...- Cofnął się z środka maneżu na ,,ścianę" i oparł plecami o to miejsce ogrodzenia, gdzie stałam ja.- Nie było cię tu, kiedy rozmawiał ze mną i z Izą. To nie jest ten Jakub, którego znałaś. Nie lituj się nad nim tylko dlatego, że się do ciebie uśmiechnął i udał pokrzywdzonego. U nas jest już spalony, więc próbuje ciebie przekabacić. Nie ufaj mu.
Nie dając mi odpowiedzieć wrócił do prowadzenia lekcji.
-Ja już pójdę!- zawołałam, kierując się w stronę parkingu.
-Wika!- zawołał. Przystanęłam i odwróciłam się do niego.- Propozycja nadal jest aktualna- Uniosłam brew pytająco.- Przyjedź z rodziną.
W milczeniu poszłam do samochodem. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale zaraz mina mi zrzedła. To się skończy w końcu rozwodem, pomyślałam, przypominając sobie dzisiejszą awanturę. Kto wie, może go tu zaciągnę. Zrozumieliby się z Bartkiem. Poza końmi są do siebie podobni. Chociaż Bartosz jest mniej porywczy...
-Spójrz, mamo- powiedział Rafał, stawiając przede mną laptopa.
-Na co?- byłam zmieszana.
-Najpierw mi powiedz, gdzie jest tata. Mam do niego sprawę.
-Eee... tata... Hmm... On po... poszedł... - próbowałam jakoś wybrnąć- do kolegi. Będzie dziś u niego nocował. Widzisz, on też lubi spać poza domem i całą noc rozmawiać z przyjaciółmi.
Ku mojej uldze Rafik nie drążył tematu.
-Wczoraj znalazłem film z twojego wypadku. Wiesz, jak to koszmarnie wyglądało?- mówił spokojnie, choć wyglądał na wystraszonego.
Skąd on wiedział o moim wypadku? Albo Magda, albo Darek. Już ja się dowiem, które z nich mu powiedziało i będzie ostro. To nie jest wiedza dla siedmiolatka.
- Było tam tyle krwi, ty się nie ruszałaś... Tylko twój koń potrząsnął łbem i przebierał nogami w...
-Coś ty powiedział?!- zawołałam, łapiąc laptopa, jakby od niego zależało moje życie.
Mój syn za dużo czasu spędzał przed komputerem. Miałam nadzieję, że nigdy nie dotrze do źródeł z mojej przeszłości, ale w sumie nie mogę być pewna, że ktoś mu powiedział. Może właśnie ten film mu wszystko powiedział. A ja nie mogłam złagodzić sytuacji, bo on widział wszystko takim, jakie było w rzeczywistości. Bagatelizowanie tu nie wchodzi w grę.
-Mamo, idę do Szymona. Nie chcę oglądać tego drugi raz.
Skinęłam głową. Szymon był jego przyjacielem. A ja też nie chciałam, żeby to znów widział. Pogrążyłam się w lekturze:
,,Cała Polska żyła wydarzeniami z 5 marca sprzed ponad dwudziestu lat. Nasza reprezentantka na zawodach jeździeckich miała tragiczny w skutkach wypadek. Do dziś nikt nie wie co się stało, a Wiktoria M., która ledwo uszła z życiem, rozpłynęła się w powietrzu. Oto film, który ponad 20 lat temu był transmitowany na żywo na jednym z kanałów sportowych."Mruknęłam zirytowana. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty w ogóle tego oglądać, ale zżerała mnie też ciekawość. Wszystko działo się tak szybko, a ja nie mam pojęcia jak to wyglądało. Ta układanka ma dwie części. Pierwszą mam tylko ja. Moje odczucia z wypadku i wiedza o jego powodzie. Drugą może być ten film. To, o czym ja nie wiedziałam. Co się z nami działo, kiedy ja zastanawiałam się, jak nas uratować oraz to, co się działo, kiedy straciłam przytomność. Szybko poruszyłam palcem po dotykowym panelu laptopa i kliknęłam ,,play". Był to impuls, ale oglądanie porwało mnie bez reszty. Czułam potrzebę oglądania od początku. Film zaczynał się, jak wjeżdżałyśmy na parkur. Potem skakałyśmy wszystkie przeszkody, aż wreszcie to, na co czekałam... tak jakby.
Dojeżdżałyśmy do oksera. Kiedyś nie stanowił problemu, teraz wydawał się ogromny. Po wcześniejszej przeszkodzie zwolniłyśmy do stępa. W tym momencie dałam łydkę do galopu. Zaczęłyśmy się rozpędzać. Zaczęłam nerwowo szarpać za wodze. Siadłam mocno w siodle. Miało ją to spowolnić, zamiast tego klacz przysiadła na zadzie. Jechała na kopytach jak na łyżwach, mimo iż próbowała wbijać je w ziemię. Całe jej ciało drżało. Moje też. Klacz potknęła się, prawie uderzając łbem w ziemię. Ja podskoczyłam w siodle, a noga utknęła mi głęboko w strzemieniu.Dopiero teraz zauważyłam ciszę panującą podczas nagrania. Wcześniej od początku cały przejazd komentował komentator, a po każdym bezbłędnym skoku dolnośląska część publiczności wstawała z miejsc nagradzając nas gromkimi brawami. Teraz słyszałam nawet nasze szybkie oddechy.
Kamera pokazała moich rodziców, Izę, chłopaków i Roberta. Wszyscy byli śmiertelnie bladzi, wpatrywali się we mnie na Dashy z zapartym tchem. Potem znów zobaczyłam Karą ze mną na grzbiecie. Byłyśmy już blisko przeszkody, jednak wciąż za daleko, by ją przeskoczyć. Wtedy Dasha się wybiła.Wyobrażałam sobie wiwaty publiczności, gdy przeskoczymy bez zrzutki i trafimy, jakimś cudem, na metę. Przez chwilę zupełnie zapomniałam, jak kończy się ta scena. Nagranie musiało być przekształcone z trybu ,,na żywo", gdyż teraz oglądałam nas w zwolnionym tempie.
Dasha leciała. Leciała jak ptak. W końcu zaczęła opadać. Widziałam dokładnie, jak walczyła z grawitacją. Robiła wszystko, żeby nie upaść na grzbiet... żebym przeżyła... Postawiła na ziemi między drągami przednie nogi, stanęła na nich niemal pionowo. Jedna noga trafiła na drąga. Wygięła się nienaturalnie. Nogi ugięły się pod nią i zaczęła upadać. Uderzyła łbem w ziemię, a za nim poszła reszta ciemnego, spoconego ciała. Wypadłam lekko z siodła na tyle, na ile pozwoliła mi zaklinowana w strzemieniu noga i uderzyłam głową w drąg. A lewa noga zniknęła pod ciałem klaczy. Powieki mi opadły. Jeszcze musiałam zachować choć trochę świadomości, gdyż lewą dłonią pogładziłam szyję klaczy. Znieruchomiałam, musiałam stracić przytomność. Wtedy Dasha uniosła głowę. Zarżała jakby wołając o pomoc. Na parkur wbiegło kilka osób z pomocy medycznej. Podbiegli do nas, ale Dasha zaczęła przebierać nogami w powietrzu lub szurać nimi po ziemi. Nawet nie próbowała się podnieść. Chciała mnie chronić. Jeden mężczyzna podszedł do niej od strony grzbietu i zrobił zastrzyk w szyję. Klacz przestała ruszać nogami czy głową. Ale nie spała. Jej powieki mrugały miarowo. Kilku mężczyzn podeszło do Dashy od tej strony co ten poprzedni i próbowali umieść ją trochę, żeby kolejny mógł mnie wyciągnąć spod konia. Udało się. Zieloną trawę skropliła krew z mojej zmiażdżonej nogi. Wzięli mnie na nosze, wsadzili do karetki i odjechali. Potem, nie bez problemu, zapakowali Dashę do ciężarówki weterynaryjnej.Film się skończył. Przeczytałam jeszcze dopisek pod nim:
,,Dziewczyna i klacz zostały przewiezione do specjalistycznych klinik. Pierwsza zapadła w dwutygodniową śpiączkę. Po obejrzeniu obrażeń drugiej podjęto odpowiednią decyzję. Właściciel wyraził zgodę na jej uśpienie. Wiktoria obudziła się i wyjechała z rodziną. Nikt do tej pory nie widział jej w świecie jeździeckim. Co się dzieje z najlepszą polską amazonką XXI wieku?"Wypuściłam powietrze przez zęby. Przez dwie dekady byłam przekonana, że Dasha zginęła na miejscu. Tymczasem ,,jej właściciel"; którym mógł być albo Robert, albo mój ojciec; kazał ją uśpić po jakimś czasie od wypadku. Czułam się oszukana. Wszyscy kłamali. Dlaczego...?
I oto jest :D Nie wiem jak Wy, ale ja długo czekałam na spotkanie dziewczyn :D Tylko musiałyśmy zrobić do niego wstęp, którym było wszystko od prologu, do teraz. Oczywiście gdyby nie Sophie, Wika i Izz jeszcze długo by się nie spotkały, bo ja bym zaniedbała Izę. Dziękuję :* Wyszło mi dosyć długo ;) Pisałam ją przez wiele dni.Trochę jak epilog, ale jego jeszcze czytałam z 7 razy, a ten rozdział przeczytałam tylko raz. Wiecie, składanka różnych fragmentów, więc błędy są nieuniknione. {Np. z grupy jeźdźców, do których poszedł Bartosz, zrobiłam samą amazonkę.} A nawet dzisiaj ją wykańczałam. Została mi część rozmowy Wiki z Bartkiem, po odjeździe Jakuba ;) A z częściami tej notki miałam problemy, bo nie wiedziałam, co gdzie wstawić. Początkowo fragment z filmem miał być na początku, ale wtedy Wika musiałaby o tym wspomnieć w stajni, co zrobiłoby moją notkę o wiele dłuższą, na dziś też pewnie bym jej nie skończyła, a poza tym pewne... ekhem... rzeczy muszę uzgodnić z Sophie. Mam pomysł, ale muszę wykorzystać Izę }:)
A więc przechodzę do konkretów, bo trochę tego jest.
Po 1. chwała tym, którzy doczytali do tego miejsca, czytając całość od początku, i nie zanudzili się na śmierć <3 Normalnie lubię dużo pisać, ale takie długości zostawiam sobie na epilogi, kiedy przychodzi mi 3 rozdziały zamieścić w jednym i walnąć jeszcze obszerne podziękowania xD
Po 2. WTF! ≈10100 wejść? xO A pamiętam, kiedy cieszyłam się po pierwszej setce. Jesteście kochani :*
Po 3. Zapraszam na tego BLOGA. Autorka ostatnio podupadła na komentarzach i wejściach, a przecież świetnie pisze :D Tak jak każdy z blogów, które czytam, ale tylko tutaj coś nie widać Waszej obecności. (A idź Ty Koniowata z Twoimi prawie 22-oma tysiącami wejść ;P) Ostatnio było dość nieźle z komentarzami, ale tą reklamę zaplanowałam sobie już ze 2 tygodnie temu, więc proszę :D
Po 4. Zapraszam na mojego drugiego BLOGA. Coś Was tam mało, a ja naprawdę bardzo dużo serca wkładam w tamtego bloga, wcale nie mniej niż w Karoszka, więc miło by było, gdyby miał jego sławę ;) Nawet jak bardzo nie chce Wam się czytać, to przynajmniej go rozreklamujcie ;)
Po 5. w zeszłym tygodniu miałam zastój twórczy. Niby długi weekend i te sprawy, a ja co? Na KSK nie dopisałam ani jednego zdania, notkę na CR ledwo zaczęłam, a recenzję na polski szlag trafił (dobrze, że to było dla chętnych). Zamiast tego całe niedzielne popołudnie spędziłam na ,,zabawie sznurkiem", którą potocznie nazywają robieniem rope haltera. 5 godzin roboty, 3 razy zaczynania od początku, aż wreszcie do dziś jestem po pierwszym węźle Fiodora xD Muszę go skończyć, ale mi się nieeee chce ;P Jak zrobię halter wezmę się za bosalkę. Indian bosal wygląda na łatwy, o wiele łatwiejszy niż kantarek sznurkowy, ale muszę spróbować, żeby oceniać.
Po 6. Dziś byłam na koniach. Skakałam krzyżaczek ok. 70 cm. Robię postępy *_* Co prawda za nim pierwszy raz skoczyłam, musiałam robić z pięć podejść. I wpadłam galopem w drągi na kłus. Pierwszy raz bałam się na koniu. Klara zaczęła się potykać i przez strasznie długą sekundę myślałam, że wywrócimy się razem, metodą: Wika&Dasha, ale potem jakoś odzyskała kontrolę nad nogami i jechałyśmy dalej. ;)
Po 7. Mam fazę na konie maści cremello i perlino *_* O istnieniu tej drugiej dowiedziałam się kilka dni temu, zupełnie przypadkiem. Szukałam cremello i w google w propozycjach wyskoczyła mi ta cudna maść <3 Teraz zmieniam też avka z gniadego łebka na całego albino :D
Po 8. Chyba już o to pytałam, ale macie howrse? Jeśli tak, to o jakich loginach? Aryę, Tunguskę i Koniowatą zwalniam z odpowiedzi. Spirit chyba też miałam... ;) Ja jestem ABChowrse na polskim serwerze. Ostatnio założyłam sobie konto na międzynarodowym, tj. howrse.com o tym samym loginie. Mam już 6 dni stażu xD Dziwnie się tak gra. Na polskim miałam ponad 470 dni stażu, a tu co? Dokonania dopiero zaczęte, nawet nie mogę brać udziału w aukcjach, bo to jest od dziesiątego dnia (;
Po 9. całego Dekalogu nie będzie, bo więcej spraw już nie mam. Jeszcze raz bardzo dziękuję, kocham Was, czekam na Wasze notki i proszę o jak najwięcej komentarzy ;)
Wow... Ale się działo... Izz, Jakub, filmik, mąż trzaskający drzwiami... Wow.
OdpowiedzUsuńNie licz na razie na ambitny komentarz, chwilowo walę głową w ścianę i pytam "czemu ten LIVE był taki krótki?" (i tak nie zrozumiesz).
Nie no jest super, a ten mąż Wiki jest jakiś dziwny. Ciekawe dlaczego tak nienawidzi koni. Super, że w końcu Wiki i Izz się spotkały ;)
OdpowiedzUsuńA Jakub też jest jakiś inny i w ogóle wszystko się zmieniło.
Kurde jak to Dasha nie zginęła na miejscu tylko po jakimś czasie ją uśpiono?!
Okej, wróciłam z 7-mio godzinnych praktyk, a ten rozdział jest moim rozładowaniem stresowym(miałam dzisiaj kiepski dzień i w ogóle mam te całe trzy lata za przeproszeniem przes*ane). A jeżeli mogę to się odstresuje(nie dziwcie się, że znajdziecie tutaj niezbyt odpowiednie zdania i nie obraź się Sydney).
OdpowiedzUsuńNie no, kurde wszystko jest tutaj nowością xD
Spotkanie Wiki z Izz po tylu latach, zmieniony we "flirciarza" Jakub, ciągle zazdrosny Dariusz. Co nowego jeszcze przyjdzie?
PS: U mnie na TKPN jest rozdział(niestety za krótki, żeby się zadowolić, ale trzymajcie kciuki żeby mi się chciało dzisiaj wstawić nową notkę, bo jestem wykończona psychicznie, a zwłaszcza fizycznie; jakbyście zobaczyły moje ręce to byście mi współczuły jak inne moje koleżanki). Na NKBzT(Niech Koń...błe błe błe, nie chce mi się tego dalej pisać) są aż dwie notki, a może jeszcze dzisiaj będzie trzecia, więc go!) oraz KtPWPiN( Koń to Potęga Wielka...NIE CHCE MI SIĘ TEGO PISAĆ!) To raczej tyle. Tak jak pisałam wyżej muszę się odstresować xP
Nie obraziłabym się gdyby Wiki wzięła rozwód ze swoim mężem i zrobić wejście smoka do świata jeździeckiego :P
OdpowiedzUsuńTaki wielki powrót :D To byłoby suuuuuuper.
Masz zbyt duży talent i normalnie mogłabyś mi go trochę oddać. Ty przynajmniej napisałam notkę, bo ja chyba od miesiąca nie mam czasu i pomysłu na nową ;/
Czekam na następny rozdział
Że co proszę? TY mówisz coś takiego MNIE? Przecież, Ty cudnie piszesz, uwielbiam Twój styl i nie wiem o co Ci chodzi :P
UsuńNo, właśnie zauważyłam, że już dawno nie dodałaś żadnej notki, choć obiecałaś ją na 27 października...
To moja odpowiedź na komentarz Sydney F. z "Niech koń będzie z tobą":
OdpowiedzUsuńSydney o co Ci chodzi?! Po prostu to błąd, jestem początkującą(nie tak jak ty, która już długo prowadzi blogi i się zna na pisaniu) i się dopiero uczę pisać, a blog ma mi w tym pomóc. Ja przecież książki nie piszę, a dopiero w tym roku zaczęłam prowadzić blogi. Człowiek się uczy na błędach. Chodzi mi o ten słownik.
Sam mi przyszedł do głowy festyn, nie skopiowałam waszego pomysłu. Szczerze to nawet nie pamiętam, aby u was był festyn.
A tak naprawdę szczerze, każdy ma prawo napisać blog o schronisku dla koni. Nikt nie może mu tego zabronić.
Co do bohaterek, to Żaneta dołączyła, a Agnieszka była w nim od samego początku schroniska.
A tak ode mnie, bo już nie wytrzymam. NAWET SIĘ NIE ROZKRĘCIŁAM, A TY JUŻ KRYTYKUJESZ MÓJ NOWY BLOG. TE OPOWIADANIE BĘDZIE KOMPLETNIE INNE OD WASZEGO. W NIM BĘDZIE CHODZIŁO O LENIWEGO KONIA, A NIE O ZŁEJ PRZESZŁOŚĆ. To wielka różnica, ale widać ty jej nie dostrzegasz.
Trudno, obejdę się bez jednego z czytelników. Przykro mi że tak wyszło :O
A tak dodatkowo. To ty podobno też skopiowałaś ten KSK z "Heartlandu", którego nie czytałam.
UsuńSkoro są błędy, a styl znowu Ci się pogarsza, to Sydney ma prawo (a nawet obowiązek) skrytykować. Tyle. Spójrzmy prawdzie w oczy, każdy ma prawo pisać o schronisku. Owszem, Heartland był schroniskiem, ale dla TRUDNYCH koni, takimi, z którymi ludzie nie dawali sobie rady. Oddawali je wtedy na jakiś czas, żeby Amy je wyleczyła. Sid zrobiła to całkiem inaczej. Gdybyś nie zauważyła, zapomnieć o festynie jest bardzo trudno, bo przez jakiś czas, był to motyw przewodni. Do tego po Twoich blogach widać, że tak naprawdę inspirację w największej mierze bierzesz z KSK. Mi się tylko wydaje, czy obie zaczęłyście sezon drugi "ileśtam lat później"? Sydney napisała rozdział 1. zdecydowanie wcześniej niż Ty, więc można powiedzieć, że pomysł na fabułę, również nie jest Twój. Owszem, Ty na bloggerze jesteś zielona, ale od zawsze istnieje coś takiego, jak prawa autorskie, które Ty zwyczajnie naruszasz. Dziękuję, dobranoc.
UsuńKoniowata. Ja tylko schronisko wzięłam, a reszta to będzie zupełnie co innego.
UsuńMam więc wam zdradzić fabułę, abyście zrozumiały że mój nowy blog będzie kompletnie inny? Bo chyba nie mam wyjścia.
http://kare-serce-konia.blogspot.com/2012/12/rozdzia-11.html
OdpowiedzUsuńNatiszka nazwała to tu imprezą charytatywną, ale sens jest ten sam.
Nie wiem, kto Ci to powiedział, ale mój blog nie ma z tą książką niz wspólnego- poza motywem schroniska dla koni. Nie skopiowałam żadnego bohatera, czy konia. Nawet, gdybym chciała nie dałabym rady, bo czytałam heartland do 9 części, po jednym razie, ze 3 lata temu. Już nic nie pamiętam...
Ale to nie pierwszy blog, w którym widzę ślady mojego. A TKPN? Oswajanie Felinki było podobne do oswajania śp. Dashy
Pomówmy o tym na Howrse. Mam Ci coś do powiedzenia, które chce z tobą omówić w "dwa monitory".
UsuńJa na serio nie pamiętam, o festynie na KSK. Już trochę minęło, od przeczytania tego rozdziału przeze mnie, więc miałam prawo o tym zapomnieć.
UsuńRozdział meeeeeeegggaaaaaa. I ten koniec najlepszy <3 To było takie smutne. I tak pięknie napisane. Ja chcę takich więcej!!! A błędów nie zauważyłam. Może dlatego,że tak bardzo zafascynowałam się tymi wszystkimi wydarzeniami. Naprawdę mnie wciągnęłaś co nie często się zdarza. Chciałabym przeczytać więcej takich rozdziałów.
OdpowiedzUsuńA co do kantarka to gratuluję. Ten węzeł jest naprawdę trudny. Nie chcę się chwalić ale swój pierwszy zrobiłam w mniej więcej godzinę, a fiadorowy zrobiłam wtedy, kiedy znalazłam porządną instrukcję. Teraz to mniej więcej piętnaście minut. Ale zawsze lubiłam tzw. sznypranie i rozwiązywanie węzłów co działa też w drugą stronę. I mam pytanie. Masz może wymiary na inne rozmiary niż FULL?
Mam howrse. Mój login to kazimira32. Wiem dziwny ;)
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny!
Nie mam :( Ja korzystałam z wymiarów z instrukcji na youtube. Tam większość pasków miało koło 11 cali
UsuńPS miło mi, że Ci się podobało :D
Nie rozumiem, jak to możliwe że ja jeszcze nie skomentowałam,eh... Przepraszam Cie bardzo, musiało mi to po prostu wylecieć z głowy po przeczytaniu tego.
OdpowiedzUsuńEh myślałam że dłużej będą się mijać i że będę dostawać szału z każdym rozdziałem a tu prosze, miłe zaskoczenie, spotkały się już teraz :) Choć Iza mnie troche wkurzyła. Nie widziała przyjaciółki 20 lat i "Wybacz, bardzo bym chciała zostać dłużej, nie widziałyśmy się całe wieki, ale... jestem w Polsce przez sprawy prywatne." Ja bym jej nie pozwoliła się na krok ruszyć xd Późno już, nie będę się rozpisywać, ale czekam na następny i przede wszystkim na JUBILEUSZ! :*
Soph zadba, o wytłumaczenie tej ucieczki ;)
UsuńDroga Sydney.F !! Kiedy dodasz notke na konie radością życia
OdpowiedzUsuńZa tydzień? Poprzednie dwa tygodnie nie miałam weny, a w tym tygodniu skupiam się zupełnie na jubileuszu na KSK. Ale za tydzień obiecuję, że postaram się coś napisać :D
UsuńOk :)
Usuń