* małe ostrzeżenie, ciemny gif Iza a jasny Harry albo Jakub ;) zorientujecie się jak mam nadzieję (piszę Iza tylko na początku żebyście wiedzieli, że ja to ja a nie Sid :P )
~Iza~
~Iza~
Rozglądałam się po stajni w poszukiwaniu Bartka, kiedy nagle poczułam na plecach intensywne spojrzenie. Odwróciłam się i zobaczyłam dobrze znaną mi Bellę. Zebrały mi się łzy w oczach kiedy na nią spojrzałam. Poznałam ją po głębokich i spokojnych brązowych oczach. Była prawie jedynym powodem dla którego miałam ochotę zawrócić kiedy opuszczałam Polskę. Podeszłam do niej bliżej i pocałowałam delikatnie w chrapy.
- Tęskniłam za tobą - szepnęłam i przytuliłam się do jej szyi. - Przepraszam, że cię zostawiłam - głaszcząc ją delikatnie przypomniały mi się chwile kiedy ją szkoliłam. Kiedy wyjeżdżałam była jeszcze młodym koniem a teraz to już staruszka. Dmuchnęła mi ciepłym powietrzem w twarz i wysunęła uszy do przodu.
- Przepraszam, ale co pani tutaj robi? - usłyszałam za sobą zdziwiony męski głos. Odwróciłam się do niego, starając się odwrócić na chwilę uwagę od Belli. Widząc go byłam prawie pewna, że to Bartek. Zmienił się,ale nadal miał swój charakterystyczny sposób wyrażania uczuć.
- Można powiedzieć, że witam się z imienniczką - powiedziałam pewnie. Jego oczy powiększyły się chyba z dwukrotnie kiedy usłyszał co powiedziałam
- Iza?! Czy może Izabela Swift? - zapytał, podchodząc bliżej
- Uważaj, bo ci oczy wypadną! Tak to ja - zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam - przepraszam. Wiem, pewnie nie mam tu czego szukać. Niezbyt ładnie się z wami rozstałam, ale musiałam przyjechać. Masz prawo na mnie naskoczyć, ale tęskniłam - westchnęłam, schylając głowę. Po chwili milczenia, poczułam przyjacielski uścisk na ramionach.
- Byłem zły, ale teraz jestem zwyczajnie szczęśliwy, że nasza stara przyjaciółka wróciła. I wiem, że Bella też za tobą tęskniła. Zdajesz sobie sprawę, że niezbyt dobrze zniosła wtedy rozstanie?
- Zdaję sobie z tego sprawę, i nawet nie wiesz jak mi przykro...- przerwałam, nie wiedząc co powiedzieć - ,,Nasza" masz na myśli kogoś o dwóch nogach? - zapytałam z nadzieją, że może Wiki jednak tutaj wróciła. Mężczyzna gwałtownie potrząsnął głową - Nie, mówiłem o koniach - powiedział twardo, uciekając wzrokiem w bok. Westchnęłam zawiedziona, on chyba też jeszcze się nie otrząsnął po jej wyjeździe. Wygląda na to, że już nigdy nie spotkam dawnej przyjaciółki.
- Może chciałabyś zobaczyć konie i resztę stadniny? Może nie wiele się zmieniło, ale możesz już mało co pamiętać. A jeśli jeszcze pamiętasz jak się jeździ, to myślę, że Bella ucieszyłaby się znowu mając cię na grzbiecie.
- Jasne z wielką chęcią! - zawołałam. Po słowach ,,konie" i ,,jazda" wrócił mi dobry humor. Odwróciłam się niepewnie do Isabelli. Wyglądała na bardzo zmęczoną, ale przypatrywała się mi z wielką uwagą. Znowu ją pocałowałam - Myślisz, że ma na tyle siły żebym mogła jej dosiąść? - zapytałam zaniepokojona
- Oczywiście! Jej zmęczenie chyba bardziej wynika z braku częstych jazd niż fizycznego przepracowania. Niestety wszyscy chcą młodsze konie i mało kto się nią interesuje - powiedział smutno. Poczułam niemiły ścisk w gardle na te słowa. Z chwili na chwilę czułam się coraz bardziej winna.
- Zacznijmy już, bo mam dzisiaj bardzo dużo pracy - na te słowa niechętnie puściłam Bellę i podążałam za oddalającym się już powoli Bartkiem. Mężczyzna zaczął mnie prowadzić po stadninie, przedstawiając mi wierzchowce i krótko coś o nich opowiadając. Przystanęliśmy na dłuższą chwilę przy jednym z boksów
- Jaki podobny do Dashy! - zawołałam zdziwiona widząc karego ogiera hanowerskiego.
- Oczywiście! Jej zmęczenie chyba bardziej wynika z braku częstych jazd niż fizycznego przepracowania. Niestety wszyscy chcą młodsze konie i mało kto się nią interesuje - powiedział smutno. Poczułam niemiły ścisk w gardle na te słowa. Z chwili na chwilę czułam się coraz bardziej winna.
- Zacznijmy już, bo mam dzisiaj bardzo dużo pracy - na te słowa niechętnie puściłam Bellę i podążałam za oddalającym się już powoli Bartkiem. Mężczyzna zaczął mnie prowadzić po stadninie, przedstawiając mi wierzchowce i krótko coś o nich opowiadając. Przystanęliśmy na dłuższą chwilę przy jednym z boksów
- Jaki podobny do Dashy! - zawołałam zdziwiona widząc karego ogiera hanowerskiego.
- Nic dziwnego. To jej wnuk, a syn Belli. Pomyślałem parę lat temu, że może warto by było przekazać zwycięskie geny do kolejnego konia. Skrzyżowałem Bellę z czystym hanowerem, dlatego wygląda tak podobnie - odparł przypatrując się dumnie ogierowi - To nasz najlepszy koń!
Wpatrywałam się w niego bez słowa. Przed oczami w jednej chwili zamigotała mi straszna scena upadku Wiki i Dashy - Piękny - powiedziałam cicho, starając się odpędzić złe wspomnienia.
- Chodźmy dalej - Bartek chyba wyczuł moją zmianę nastroju. Ruszyliśmy w stronę ujeżdżalni, kiedy wybiegła z niej jakaś ruda nastolatka.
- O Bartek, szukałam cię! Muszę już lecieć do domu. Przepraszam, że tak wcześnie, ale muszę być na urodzinach mojej mamy - powiedziała wyglądająca odrobinę znajomo dziewczyna.
- Nie ma problemu! I tak się za bardzo przepracowujesz, Nika. Do zobaczenia i pozdrów mamę - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Pa! - zawołała i odeszła szybkim krokiem.
- Kto to był? Wydała mi się dziwnie znajoma...Gdzieś już chyba widziałam te długie kręcone rude włosy- zaczęłam niepewnie
- A nie oglądasz przypadkiem mistrzostw Europy w jeździe?
- Oczywiście, że tak, nigdy nie przegapiłam żadnych. Najwspanialsze były te na których wygrała Bella! - przerwałam na chwilę, rozumiejąc - Zaraz, zaraz... To ona jej dosiadała prawda?
- Myślę, że już wiesz. Jest naprawdę świetna! A jeśli chodzi o chęć zajmowania się końmi, to jest tak samo nakręcona jak wy kiedyś.
- A wspominając o kiedyś - gdzie jest Robert? Bardzo bym chciała z nim porozmawiać! - na moje słowa twarz mu stężała a usta zacisnął w wąską linię.
- Nie żyje. Parę miesięcy temu miał wypadek samochodowy. Uderzył w słup wysokiego napięcia i umarł na miejscu - powiedział chłodno - Jeśli nie masz nic przeciwko, to wolałbym o tym nie rozmawiać
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, kiedy to usłyszałam. Niemożliwe! Nie Robert! On był zawsze taki dobry i wprowadzał do stadniny domową atmosferę... Po moim policzku bezwiednie spłynęła łza. Bardzo liczyłam na spotkanie z nim. Od niego nauczyłam się praktycznie wszystkiego, co wiedziałam o koniach. Zawsze był moim i Wiki najbardziej zaufanym dorosłym-przyjacielem.
I wtedy doszło do mnie coś jeszcze. Gdybym nie była taka głupia i odważyła się wcześniej przyjechać, zdążyłabym się z nim pożegnać. A przecież pół roku temu babcia nalegała żebym odwiedziła Polskę choć na parę dni! Gdybym wtedy nie stchórzyła, to mogłabym ich oboje zobaczyć jeszcze przed śmiercią. A teraz wyszło tak, że dwie bardzo ważne dla mnie osoby umarły a ja nie widziałam ich tak wiele lat. Owszem - rozmawiałam z babcią na wideo chatach, ale to nie to samo co twarzą w twarz.
- Chyba czas na twoją jazdę. Czy siedziałaś na koniu od czasu wyjazdu?
- Oczywiście! Pracuję nawet w stadninie - odparłam cicho
- W takim razie możesz ją wyczyścić i osiodłać. Będę czekał - to powiedziawszy odszedł w stronę stajni. Na szczęście pokazał mi wcześniej gdzie jest niezbędny sprzęt. Kiedy do niej podeszłam zastrzygła uszami i nachyliła do mnie głowę. Poklepałam ją lekko po szyi
- To co, kochana, gotowa na jazdę ? - powiedziałam do niej miękko. Zorientowałam się, że mam w kieszeni spodni paczuszkę z miętówkami. Zawsze nosiłam jakieś, żeby dogodzić czasem moim podopiecznym konikom. Zaczęłam od porządnego wyszczotkowania jej sierści, zatrzymując się na dłużej w okolicach siodła. Czyszczenie zawsze sprawiało, że potrafiłam się odprężyć. Stwierdziłam, że teraz chcę czerpać jak najwięcej przyjemności z przebywania z Bellą, a później będę myśleć o kłopotach.Po skończeniu ze szczotką wzięłam kopystkę i delikatnie wyczyściłam jej kopyta z błota. Kiedy była już czysta założyłam jej uzdę i nałożyłam siodło.
- To co, kochana, gotowa na jazdę ? - powiedziałam do niej miękko. Zorientowałam się, że mam w kieszeni spodni paczuszkę z miętówkami. Zawsze nosiłam jakieś, żeby dogodzić czasem moim podopiecznym konikom. Zaczęłam od porządnego wyszczotkowania jej sierści, zatrzymując się na dłużej w okolicach siodła. Czyszczenie zawsze sprawiało, że potrafiłam się odprężyć. Stwierdziłam, że teraz chcę czerpać jak najwięcej przyjemności z przebywania z Bellą, a później będę myśleć o kłopotach.Po skończeniu ze szczotką wzięłam kopystkę i delikatnie wyczyściłam jej kopyta z błota. Kiedy była już czysta założyłam jej uzdę i nałożyłam siodło.
- Bella idę! - zawołałam i przeszłam najdalej jak się dało od zadu, żeby się nie przestraszyła i przypadkiem nie próbowała mnie kopnąć. Będąc po drugiej stronie podpięłam popręg, tak, żeby siodło się nie zsunęło.
- Chyba jesteś gotowa - oznajmiłam jej z uśmiechem. Założyłam toczek na głowę. W tej chwili gratulowałam sobie wygodnego stylu. Dzięki temu zawsze mogłam wsiąść na konia. Wyprowadziłam klacz z boksu i skierowałam kroki w stronę ujeżdżalni. Tam czekał Bartek, widocznie w lepszym humorze. Sam stał obok jakiejś osiodłanej klaczy przypiętej do ogrodzenia.
- Tak na wszelki wypadek - mrugnął do mnie - Na niej będziesz mogła spróbować wysokich skoków, bo Bella nie chce i raczej nie powinna skakać w tym wieku. Poczekaj, przytrzymam strzemię - powiedział. Zwinnie wsiadłam na grzbiet Isabelli. Całe ciało przeszedł mi przyjemny dreszcz emocji. Ustawiłam jeszcze długość strzemion i ruszyłam. Zawsze wyobrażałam sobie jazdę na karej, ale teraz rzeczywistość była dużo lepsza. Z nią wiązały się moje najlepsze chwile tutaj, byłyśmy idealnie do siebie dopasowane. Postanowiłam na rozgrzewkę zrobić na zmianę dwa okrążenia z aglezowaniem w stępie i dwa w półsiadzie. Następnie zrobiłam z nią slalom i kilka wolt. Bella słuchała mnie i idealnie wykonywała wszystkie polecenia. Później przeszłyśmy do kłusa i przejechałyśmy wokół różnych przeszkód. Tak bardzo skupiłam się na jeździe, że nie widziałam i nie słyszałam Bartka. Teraz byłam tylko ja i Bella. Moje serce przyśpieszyło a na twarzy zagościł uśmiech. Wtem klacz skierowała mnie lekko w stronę kawaletek. Przejechałyśmy bez problemu. Lecz zauważyłam, że kara wyraźnie chce przeskoczyć jedną z niskich przeszkód. Zdziwiona zawahałam się przez chwilę, ale to był tylko drążek na wysokości 20cm, więc stwierdziłam, że nie ma się czego bać. Bella przeskoczyła, lądując w pięknym stylu. przechodząc do stępa poklepałam ją po szyi
- Pięknie malutka. Chyba jednak nadal lubisz skakać, co? - w odpowiedzi dostałam zadowolone parsknięcie. Wydawała się być pełna energii. Znowu popędziłam ją do kłusa by po chwili przejść w galop i zrobić kilka foule. Po tym jednak wróciłam do kłusa, ponieważ nie chciałam jej zbytnio przemęczać. Jednak ona wyraźnie zasugerowała mi, że chce spróbować czegoś jeszcze. Skierowałyśmy się w stronę 40cm koperty. Bella ponownie perfekcyjnie wykonała skok. Byłam w lekkim szoku, zwłaszcza, że Bartek wspominał o tym, że ona nigdy nie pozwala na sobie skakać. Przeszłyśmy stępem jeszcze jedno okrążenie, po czym podjechałam do Bartka.
- To nie możliwe! Ona nie skakała już jakieś dwa lata! Wcale! Nawet Weronika nie potrafiła jej do tego namówić.
- Może przypomniało jej się, jak ją szkoliłam? To ze mną robiła swoje pierwsze lonże i ja ją przyzwyczajałam do siodła i trzymania na grzbiecie ludzi. Co prawda wydaje mi się prawie niemożliwe żeby to pamiętała, ale nie widzę innego wyjaśnienia - powiedziałam, schylając się i wtulając w jej szyję.
- Ale ja i tak muszę przyznać Izz, niesłusznie w ciebie wątpiłem - uśmiechnął się do mnie szczerze. Już otworzyłam usta kiedy ktoś zza moich pleców mi przeszkodził.
- Izz? A więc to dlatego wydałaś mi się znajoma! - usłyszałam arogancki głos - Kopę lat przyjaciele!
- Jakub?! - krzyknął zaskoczony Bartek. Zirytowana Bella lekko wierzgnęła, ale uspokoiłam ją i szybko zeszłam z siodła. Przystojny mężczyzna podszedł nieco bliżej.
- Owszem, braciszku! To ja, ale opanuj się proszę. Widzisz, przestraszyłeś koniki - powiedział kpiąco. Odwrócił się w moją stronę z błyskiem w oczach - To nieuprzejme, że mi nic nie powiedziałaś w taksówce. Wyglądasz niesamowicie! Do twarzy ci w blondzie - mrugnął szelmowsko.
- Dziękuję za komplement, Jakubie - odwróciłam się w stronę Bartka. Wybacz, ale muszę już iść do domu. Muszę jeszcze załatwić parę spraw,a chyba się zasiedziałam
- Jasne, nie ma problemu. Przyjedź jutro to spróbujemy cię posadzić na jeszcze innym koniu. Tylko mam małą prośbę... Mogłabyś rozsiodłać Bellę i zaprowadzić ją do boksu? Chyba będę zajęty przez najbliższy czas - powiedział patrząc chłodno w oczy brata.
- Pewnie,z wielką chęcią! Widzimy się jutro - powiedziałam i zaczęłam się oddalać. Przed odejściem rzuciłam jeszcze przelotne spojrzenie Jakubowi.
- Mam nadzieję, że spotkamy się w najbliższym czasie. Jestem pewien, że lampka wina w samotności nam nie zaszkodzi- uśmiechnął się szeroko, jakby na to czekając.
- Cześć - rzuciłam zdawkowo oddalając się pośpiesznie wraz z klaczą. Ten facet zdecydowanie pozwala sobie na zbyt wiele. Czułam powoli opętującą mnie wściekłość. Nagle jednak uśmiechnęłam się przypomniawszy sobie o minie Bartka.
- No no, kochana. Coś mi się wydaje, że starszy brat zedrze mu ten zarozumiały uśmieszek z twarzy - rzuciłam lekko do Belli.
- Jakub?! - krzyknął zaskoczony Bartek. Zirytowana Bella lekko wierzgnęła, ale uspokoiłam ją i szybko zeszłam z siodła. Przystojny mężczyzna podszedł nieco bliżej.
- Owszem, braciszku! To ja, ale opanuj się proszę. Widzisz, przestraszyłeś koniki - powiedział kpiąco. Odwrócił się w moją stronę z błyskiem w oczach - To nieuprzejme, że mi nic nie powiedziałaś w taksówce. Wyglądasz niesamowicie! Do twarzy ci w blondzie - mrugnął szelmowsko.
- Dziękuję za komplement, Jakubie - odwróciłam się w stronę Bartka. Wybacz, ale muszę już iść do domu. Muszę jeszcze załatwić parę spraw,a chyba się zasiedziałam
- Jasne, nie ma problemu. Przyjedź jutro to spróbujemy cię posadzić na jeszcze innym koniu. Tylko mam małą prośbę... Mogłabyś rozsiodłać Bellę i zaprowadzić ją do boksu? Chyba będę zajęty przez najbliższy czas - powiedział patrząc chłodno w oczy brata.
- Pewnie,z wielką chęcią! Widzimy się jutro - powiedziałam i zaczęłam się oddalać. Przed odejściem rzuciłam jeszcze przelotne spojrzenie Jakubowi.
- Mam nadzieję, że spotkamy się w najbliższym czasie. Jestem pewien, że lampka wina w samotności nam nie zaszkodzi- uśmiechnął się szeroko, jakby na to czekając.
- Cześć - rzuciłam zdawkowo oddalając się pośpiesznie wraz z klaczą. Ten facet zdecydowanie pozwala sobie na zbyt wiele. Czułam powoli opętującą mnie wściekłość. Nagle jednak uśmiechnęłam się przypomniawszy sobie o minie Bartka.
- No no, kochana. Coś mi się wydaje, że starszy brat zedrze mu ten zarozumiały uśmieszek z twarzy - rzuciłam lekko do Belli.
Patrzyłem jeszcze chwilę za oddalającą się Izabelą. Miała wyjątkowo przyjemnie obcisłe spodnie.
- Wow! Niesamowite kształty jej się udało zatrzymać - gwizdnąłem z podziwem. Kątem oka zauważyłem, że Bartosz zrobił się czerwony z wściekłości
- Radzę ci zamknąć jadaczkę, bo jeszcze ci za nią dołożę - aż zachłysnął się powietrzem. No tak, wieczny dżentelmen. Mrugnąłem do niego
- No co? Czyżbyś nigdy nie przypatrywał się kobiecym pośladkom? Nie mów, bo nie uwierzę -zaśmiałem się kpiąco. Zacisnął pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie
- Czego ty właściwie tutaj szukasz?! - krzyknął na mnie
- A, przyjechałem w odwiedziny. Nie można już się spotykać z rodziną? - zapytałem nadal pewnie.
- A od kiedy znowu się z tą rodziną kontaktujesz? Przez prawie dwadzieścia lat jakoś nie miałeś takiej potrzeby.
Westchnąłem kręcąc głową z politowaniem.
- Są rzeczy ważne i ważniejsze. Dla mnie ważniejsza jest wygoda. Jednak ostatnio coś mnie tchnęło i postanowiłem przyjechać do was na jakiś czas. Przypomnieć sobie życie w takiej dziurze.
Teraz z jego oczy wręcz ciskały we mnie gromami.
- Do twojej wiadomości nie ma już ,,nas". Tata nie żyje - patrzył się mi prosto w oczy i przez chwilę miałem wrażenie, że widzę w nich nutę nadziei. Kiedy doszło do mnie to, co powiedział zaschło mi w gardle.
- Tata nie żyje? - zapytałem kompletnie zbity z pantałyku - To nie możliwe! Co się stało?
- Miał wypadek samochodowy. Jechał w trakcie burzy i stracił panowanie nad kierownicą.
- Więc to twoja wina! Powinieneś był go zatrzymać przed wyjazdem! - tym razem to ja krzyczałem.
- Jak śmiesz mi coś takiego mówić?! To nie przeze mnie cierpiał dwadzieścia lat! - wrzasnął maksymalnie już wściekły. Zacisnąłem usta.
- Chyba to nie jest dobry moment żeby z tobą rozmawiać. Przyjdę jutro - już miałem odchodzić, kiedy wpadło mi coś wstrętnego do głowy - A jeśli spotkasz Izę to weź od niej numer. Nie mogę się doczekać aż sprawdzę jaka jest w łóżku! - Sam ogłupiałem po tych słowach. Przecież nie miałem takiego zamiaru! Już miałem się wytłumaczyć, ale w tym momencie oberwałem z pięści w nos.
Westchnąłem, zdając sobie sprawę, że Izz nie odzywała się cały dzień. Obiecała zadzwonić wieczorem... Było już przed 24 a ja dopiero wychodziłem z pracy. Potarłem w zadumie czoło, ruszając autem z parkingu. Jutro muszę wziąć wolne i pobyć dłużej z końmi. Zdaję sobie sprawę, że bez Izy reszcie pracowników będzie dużo trudniej. Oprócz niej zatrudniam przecież tylko trzech, a stadnina wcale nie jest mała. Chyba znajdę kogoś na czasowe zastępstwo. Westchnąłem ciężko. Jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, a osobiście wolałbym być teraz w Polsce z Izą. Wiem ile babcia dla niej znaczyła i zdaję sobie sprawę, że jest jej teraz bardzo ciężko.
Kładąc się do łóżka postanowiłem, że nawet będąc daleko, chcę robić wszystko co mogę żeby jej pomóc. Każdy czas bez niej oznaczał zawsze dla mnie okropne chwilę. Leżąc samotnie czułem, że nie wytrzymam tak bez niej długo. A choćbym nie wiem ile pracowników zatrudnił, to i tak nikt jej nie zastąpi. Wysłałem jej jeszcze SMS-a, mając nadzieję, że jej nie obudzę. Powoli zacząłem odpływać w krainę snów, szczęśliwy, że wreszcie, chociaż na kilka godzin zostawię te wszystkie sprawy daleko od siebie.
Przepraszam, że tak późno, ale jest :) mam nadzieję, że się wam spodobał. Proszę, napiszcie mi w komentarzach adresy waszych blogów. Nie obiecuję, że od razu przeczytam wszystkie, ale chętnie bym spróbowała w wolnym czasie ;)
paaa :D
Ha pierwsza !
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super. Ale się rozpisałaś, ale to fajnie i lepiej w porównaniu do mojego.
Aha tu jest mój nowy blog, który możesz sobie przeczytać(wszystko mam poukładane co i jak w nim ma się wydarzyć): http://niechkonbedzieztoba.blogspot.com/2013/10/prolog.html
Wcześniej nie byłam przekonana do Twojego stylu, ale oraz bardziej mi się podoba :D Bardzo zmieniłaś postacie i wyszło coś ciekawego, brawo!
OdpowiedzUsuńA mój blog nie jest o koniach, więc linka pewnie nie chcesz :p
UsuńCzemu by nie? ^^ Sydney wspominała o tematyce ,,Dziedzictwa" a ja tę sagę bardzo lubię ;)
UsuńKurde druga. Nienawidze być druga xd Następny razem muszę się bardziej pospieszyć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się tak rozpisałaś, przynajmniej było co czytać.
Wybacz, nie rozpiszę się bo musze przeczytać lekturę, co najmniej 2 razy bo nic nie rozumiem xd
Jest super, i oczywiście czekam na następny :)
Rozdział bardzo mi się podoba ;) O nie jak Jakub w ogóle śmiał pomyśleć o tym, co powiedział. Dobrze, że Bartek mu przywalił.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż w końcu Wiki i Izz się spotkają ;)
Trochę mi smutno, bo dawno nie widziałam Ciebie na moim blogu ;(
UsuńPodoba mi sie ;)) Zapraszam do siebie ;P http://desterma-datura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń