Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

piątek, 4 października 2013

Rosdźau 53

~Wiki~

Już miałam wychodzić ze szpitala, kiedy zobaczyłam Bartosza. Rzucił mi zadowolone spojrzenie.
-Udało mi się cie jeszcze złapać- powiedział ukontentowany.
-Właśnie wychodziłam- oznajmiłam, próbując go wyminąć.
-W porządku, odwiozę cię.
Jego nachalność zaczynała mi działać na nerwy. I pomyśleć, iż przyszło mi do głowy, że zerwie ze mną kontakt, jeśli dowie się kim naprawdę jest pani Domerdz.
-Mam samochód-lekko podniosłam głos, starając się go przekonać, żeby dał mi spokój.
-Wiem. Przyjechałem autobusem- zaśmiał się serdecznie, ale ja wciąż miałam ponurą minę.- Odwiozę cię twoim autem. Jesteś roztrzęsiona, nie powinnaś prowadzić.
Nie miałam siły się z nim dłużej kłócić, więc uległam. Zawiózł mnie do samego domu, (po drodze odebraliśmy mojego syna od jego kolegi) a nawet wstawił samochód do garażu, który u nas miał wspólną ścianę z domem. Potem poszedł na przystanek, a ja już nawet nie próbowałam go zatrzymywać czy proponować, że teraz ja go odwiozę. Niech się stąd wynosi tak jak dotarł.
gify konie
Magdę wypisali ze szpitala jeszcze przed powrotem Darka. Postanowiłam ukryć przed nim prawdę o jej wypadku, ale nie omieszkam dać jej nauczki. Na zapłatę mandatu musiała sobie zapracować. Przez najbliższy miesiąc miała co dzień po szkole sprzątać w moim gabinecie.
Madzia więcej nie poruszała tematu koni. Wiedziała, że robię jej wielką przysługę, zatajając prawdę przed Dariuszem. Przecież gdyby on się o tym dowiedział, dałby jej szlaban nawet na oddychanie... o ile wcześniej nie wyrzuciłby jej z domu. Mój mąż wrócił do domu późnym popołudniem w niedzielę. Jedliśmy ugotowany przeze mnie obiad, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-Ja otworzę- od razu poderwał się Darek.
Zgodziłam się skinieniem głowy.
-Wiki! Ktoś do ciebie!- zawołał od drzwi.
Minęliśmy się w przedpokoju, kiedy ja szłam do drzwi, a Darek wracał do obiadu. Omal się nie zachłysnęłam na widok Amandy.
-Co ty tu robisz?- spytałam opierając jedną rękę na drzwiach, drugą na ścianie, by nie weszła do środka.
-Chcę pogadać. Wpuścisz mnie?- spytała.
Musiała się bardzo zdziwić, gdy zamiast odsunąć się i pozwolić jej wejść, popchnęłam ją i zamknęłam drzwi za nami, ale nie z tej strony, jak oczekiwała- czyli gdy znalazłyśmy się na zewnątrz. Spojrzała na mnie zaskoczona, a ja wskazałam altankę stojącą po drugiej stronie posesji wystarczająco daleko, by Dariusz nie mógł nas podsłuchać lub zbliżyć się niepostrzeżenie.
-Tam będziemy mogły porozmawiać- powiedziałam, a na miejscu dodałam:- A tak w ogóle skąd ty masz mój adres?- usiadłyśmy wygodnie na drewnianych ławeczkach z przyszytymi nań poduszkami.
-Od Bartosza.
-A skąd on...?- nie zdążyłam skończyć pytania, kiedy uświadomiłam sobie skąd on wie gdzie mieszkam. Przecież wczoraj odwiózł mnie do samego garażu.- Zdrajca!- syknęłam.
-Spokojnie- Amanda zaśmiała się słodko.- Kilka godzin zajęło mi przekonywanie go, żeby mi podał twój adres i kazał mi przyrzec, że przekażę ci parę rzeczy od niego. On naprawdę cię kocha...
Ostatnie zdanie wypowiedziała ledwie słyszalnie, ale wystarczyło bym zerwała się z miejsca.
-Za późno!- starałam się trzymać nerwy n wodzy. Mam rodzinę i... i...- brakło mi słów.
-Czy ty zawsze musisz wszystko komplikować... Wiki?- Moje imię zaakcentowała tak jak kiedyś, kiedy jeszcze byłyśmy nastolatkami, a Amanda odgrywała rolę ciernia w moim ciele- położyła nacisk na ,,Wi" i przeciągnęła ostatnie ,,i".
Zagryzłam zęby na wspomnienie tych kilku lat najpierw w Świecie Rumaków, później w Equilandzie.
-Niby co?- spytałam, gdy już trochę mi przeszło.
-Przyszłam tu po co innego, ale sama się prosisz, żeby cię trochę douczyć a'propos przeszłości. Na początku życiowa lekcja- jeśli nie chcesz, żeby ktoś coś zobaczył, zamazuj to całkiem, opcjonalnie bierz inną kartkę i pisz od nowa. Jedną linią to sobie możesz...
Podkreśliła powagę swoich słów chwilą milczenia. Ja ten czas poświęciłam na intensywne myślenie o co jej chodzi. Już miałam się poddać, kiedy mnie olśniło. List do Izy!
-Powiedziała mu?- bardziej stwierdziłam, niż spytałam.
-Owszem. Wtedy wywołałaś duże zamieszanie. Iza na drugi dzień po twoim wyjeździe przyjechała  do schroniska. Byłam tam wtedy i zalecałam się do Bartka. Szpanowałam moim pięknym Kamisem. Pokazywałam Bartoszowi, czego nauczyłam konia. Właśnie popisywałam się stępem hiszpańskim, kiedy Izka przebiegła niemal pod kopytami Kamisa. Nigdy nie był zbyt łagodny, jak to ogier. Wtedy stanął dęba tak wysoko, że prawie polecieliśmy oboje do tyłu, strzelił trzy barany i pogalopował w stronę Green Trees. Oczywiście beze mnie na grzbiecie. Dębowanie wytrzymałam, ale spadłam przy pierwszym baranim skoku. Po prostu nie byłam na to przygotowana. Jeszcze omal nie kopnął mnie w głowę. A  wtedy nie założyłam kasku. Dopiero ułożyłam sobie włosy u fryzjera, nie planowałam też nic ekstremalnego. Z Green Trees do Bartosza szliśmy stępa, potem pokazywałam mu sztuczki w stępie lub z ziemi. Ale do konkretów. Nie zdążyłam się wydrzeć na Izę, kiedy ona, nawet nie zwracając uwagi na spłoszonego ogiera, wetknęła Bartkowi list od Wiki. Przeczytał na głos, bez ostatniego zdania. Zamurowało mnie. Nigdy za tobą nie przepadałam, ale ta chora rywalizacja uczyniła mnie tym, kim byłam. Dobrze się uczyłam, żeby być lepszą od was, ciężko trenowałam, żebym to ja zgarniała pierwsze miejsca zapisując się do tych samych zawodów co wy. Aż wreszcie wy weszłyście w posiadanie wspaniałej Dashy- ja zmieniałam konie jak rękawiczki, kupowałam te najdroższe, chciałam nadrobić to, czego ja nigdy nie będę miała. Nie było drugiego takiego konia jak Dasha. Chociaż kiedyś była moja. Lacosta była wspaniałą klaczą, ale ja tego nie doceniałam. Chciałam by była jeszcze lepsza. I zaczęłam ją bić podczas każdego treningu. Aż w końcu oszalała. Gdyby nie wy, zginęłaby. Ale byłam głupia... Hmm... w takim tempie do jutra nie dojdę do tego, co chciałam ci powiedzieć. A więc zdziwiło mnie, że wyjechałaś. W pierwszej chwili zaczęłam się śmiać. Myślałam, że żartowałaś. Oni jednak nie podzielali mojego rozbawienia. ,,Wika oddała mi wszystkie swoje nagrody, powiedziała Iza. Były dla niej bardzo ważne. Ona nie żartowała." Wtedy wszyscy się przejęliśmy. Myśleliśmy, że wrócisz. Tak minął tydzień, miesiąc, rok, pięć lat... Wtedy nie mieliśmy już wątpliwości. Chociaż Iza od początku to wiedziała. Zniknęła już po tygodniu. Miała mniej taktu od ciebie i nie zostawiła żadnego listu. Nie wiedzieliśmy, czy jeszcze żyje. Mogła przecież mieć wypadek. Ale pewnego dnia Bartek poszedł do jej domu. Otworzyła mu jej babcia i powiedziała mu, że jej wnuczka wyjechała z rodzicami i sama do końca nie wie gdzie. A dzień przed jej zniknięciem nie sprawiała wrażenia kogoś, kto nazajutrz zniknie bez słowa... Śmiała się, żartowała, po raz pierwszy przejechała ujeżdżalnię we wszystkich trzech chodach na Belli, popracowała z nią też na drągach. W życiu byśmy nie pomyśleli, że jest z nią coś nie tak. Ja bywałam w Equilandzie co dzień. Wstyd się przyznać, ale twoje odejście dało mi dużą szansę. Podkochiwałam się w nim, jednak wolał ciebie. Moje dalsze starania nie przyniosły rezultatów. Po odejściu Izy i wyjeździe Jakuba zupełnie zamknął się w sobie. Otwarcie odrzucił moje zaloty. Potem wyszłam za mąż za Kamila. Nie lubił koni, ale dla mnie postanowił nie narzekać. Nauczyłam go jeździć, a kiedy 8 lat temu moi rodzice wyjechali w dziesięcioletnią podróż dookoła świata, pomagał mi w prowadzeniu stadniny. Dopiero nie dawno dowiedziałam się o przekreślonym zdaniu z twojego listu. On naprawdę wierzył, że kiedyś wrócisz. Nie ożenił się, nawet nie miał dziewczyny. To się nazywa miłość jak z melodramatu... To tyle z mojej opowieści. Chciałabyś jeszcze coś wiedzieć?
-Co ci kazał powiedzieć Bartek, kiedy zgodził się podać ci mój adres?- spytałam, poprawiając się na ławce. Obiad pewnie już wystygł, ale chciałam dowiedzieć się wszystkiego, co mnie ominęło. Może Dariusz nie będzie się złościł.
-To zaraz. Sprawę Bartka i moją przekażę ci na końcu. Jakieś pytania do tego, co już powiedziałam?
Zastanowiłam się chwilę.
-Co wiesz o śmierci Roberta?- spytałam.
Moje słowa zawisły w powietrzu. Nie powinnam o to pytać, to już inna historia, ale musiałam wiedzieć. Bartosz był taki przybity... Nie chciałam go wypytywać.
-Jechał samochodem i wyleciał w powietrze. Jeśli chcesz szczegółów, to ja naprawdę nie jestem najodpowiedniejszą osobą.
-W takim razie nie mam więcej pytań.
-No to tak. Przyszłam w ogóle zapytać jak się czuje twoja córka i przeprosić za to, co się stało. Pracowałam, a Agata niepostrzeżenie wsadziła ją na konia. Po wypadku wszystkie zwiały, ale dzieciaki zapomniały, że mamy monitoring- prychnęła rozbawiona.- Sprawdziłam go zanim przyjechało pogotowie, a przy twojej córce znalazłam twoją wizytówkę. Było to samo nazwisko, co w jej legitymacji, więc zadzwoniłam. No to jak się czuje... Magda, tak?
-Magda- potwierdziłam.- Dobrze. Dziś rano wypisali ją ze szpitala. Miała wstrząśnienie mózgu, ale nic jej nie będzie. To co chciał Bartek?
-Kazał mi przekazać, żebyś przyjechała do niego razem z mężem i córką. Jeśli chce jeździć, nie zabraniajcie jej. Może on przekona twojego męża do jazd dziewczyny. Na końcu dodał jeszcze ,,Zanim się nie zgodzisz pomyśl, co ty byś zrobiła w jej wieku, gdybyś nie mogła jeździć".
Owszem, miałam się nie zgodzić, ale to ostatnie zdanie... eh... Oczywiście bym się nie poddała. Kochałam konie i stosowałam się do zasady ,,po trupach do celu", gdzie ,,celem" była jazda konna.
-To tyle- kontynuowała Amanda.- Ja już pojadę. Odprowadzisz mnie do samochodu?
Niechętnie poszłam za nią. Wsiadła do samochodu i odpaliła silnik, gdy jeszcze coś jej się przypomniało. Uchyliła szybę, gdyż już byłam w drodze do domu.
-Zapomniałabym. Bartosz kazał ci jeszcze przekazać, że zaraz po twoim odjeździe do szpitala w stajni zjawiła się Iza. Chciał ci to powiedzieć wieczorem, ale brakło mu odwagi.
Nie zdążyłam otworzyć ust, gdy po prostu odjechała, zostawiając mnie samą. A mi zakręciło się w głowie. Ledwo dotarłam do pustej już jadalni, ze świadomością, że muszę pogadać z mężem.
gify konie
Hej (: leżę właśnie chora już od wtorku, więc postanowiłam sobie popisać. Na tygodniu nie mam czasu, a w weekend... W piątek wróciłam z koni przed 19.00, nie miałam kiedy włączyć komputera, w sobotę od 12.00 do 20.30 robiłam prezentację na angielski, a w niedzielę nie mogłam już patrzeć na komputer. Oczywiście następne weekendy będę miała luźniejsze, bo na konie będę się umawiać najpóźniej na 16.00, nie na 17.00 jak ostatnio, a w soboty nie będę siedziała z Power Pointem i Googlami. Ale w tym tygodniu muszę nadrobić zaległości. Wczoraj rysowałam sobie taki emblemacik:
Dużo różni się od ORYGINAŁU, ale jestem z niego dumna ^_^ Zawisł już na szafce pod obrazkiem 3D. Heh, nie mam już gdzie przyczepiać tego wszystkiego. Ale mój rysunek pierwszy raz został powieszony :D

Tutaj są dwa rysunki z mojego szkicownika. Rysowałam je jeszcze w wakacje. Pierwszy arabek (po łysinie i skarpetkach/pończoszkach przyjmuję, że kasztanowaty), a drugi to łebek siwego jabłkowitego :D

PS Sophie, nie przyjmuję do wiadomości rewanżu. ;P Dalej się upieram, że TY rysujesz milion razy lepiej i koniec, kropeczka, myślniczek, czy co tam wolisz :D
PS2 musiałam odwołać dzisiejszą jazdę :( A wielka szkoda, bo pogoda śliczna. Chłodno jest, ale niebo bezchmurne... Czemu muszę chorować akurat teraz? :'(
PS3 blog Koniowatej końcaył dopiero roczek, a rocznica Karoszka przypada na 25 listopada. Szukuję coś fajnego, ale nie wiem jak  się wyrobimy ;)

13 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Amanda tak jakby się zmieniła na lepsze. Iza? Pojawiła się w stajni, niech Wiki spotka się z nią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest to, o czym pisałam w poprzednim rozdziale. Ja z Soph napisałyśmy zakończenia w taki sposób, żeby się domyślić, czy to Iza minęła Wikę przy wjeździe do stadniny ;)

      Usuń
  2. Ejj, według mnie, Twój rysunek jest LEPSZY od oryginału, chociaż uszy przywodzą mi na myśl żyrafę, ale nie ważne xd Jezu, z Amandzią to tak jak u mnie z Gośką, taka wredna sucz a nagle... Pozostawię to bez komentarza. Haha, niech Darek zacznie rzucać talerzami, proszę :D Szkoda, że nie pojechałaś na konie, ale nadrobisz, znając Ciebie ;) A mój braciszek przyjechał ze studiów, więc ja jutro na jazdę idę, może nawet trafi się teren, zależy od pogody o 7:30 rano xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie uszy mi nie wyszły. ;)
      Ale Gośka stała się taka z dnia na dzień ;P A Amanda... wiesz, kobita 37 lat, przydałoby się, żeby wydoroślała ;)
      Powodzenia na jeździe (:

      Usuń
  3. Akurat miałam ochotę żeby sobie coś tu poczytać ^^

    Notka jest świetna, a rysunki b. mi się podobają. Szkoda, że ja nie umiem tak rysować ;c Ale nie można mieć wszystkiego, prawda?

    Ja do koni idę... Hmmm... To może trochę potrwać ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne rysunki :* Też chciałabym umieć tak rysować ehh :/ Co to sie dzieje Amanda rozmawia z Wiką i to bez obelg, ja chyba śnie. A tak naprawdę to jest super i oczywiście czekam na następny! Chce się dowiedzieć co z tą biedną Magdą, i jej jeździectwem i całą resztą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomimo zmęczenia (te piątki są doprawdy wyczerpujące) przeczytałam rozdział i nie żałuję ;) Udało mi się już sporo nadrobić z pierwszego sezonu i coraz bardziej się orientuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi i cieszę się, że przybywa mi też nowych czytelników ;)

      Usuń
  6. Jedna uwaga:Nie zdążyłam się wydrzeć na Izę, kiedy ona, nawet nie zwracając uwagi na spłoszonego ogiera, wetknęła Bartkowi list od Izy<-?

    To tak jakby Iza dała list Bartkowi od Izy Xd Powinno być od Wiki

    Co do reszty jest ok. Łał Amanda w końcu zmądrzała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, czytałam dwa razy i nie zauważyłam tego. Już poprawiam :D

      Usuń
  7. Rozdział świetny. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nie pozostaje mi nic więcej jak tylko czekać na następną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z "lekkim" opóźnieniem, ale komentuje :) Możesz czuć się zaszczycona, ponieważ jesteś pierwszym blogiem jaki dałam radę przeczytać w ciągu ostatnich tygodni :D
    Bartosz cały czas ją kochał, jakie to słodkie. Wybacz, ale ja nie należę do zbytnio romantycznych osób, raczej jestem przeciwieństwem, ale oj tam oj tam :P
    I że niby Wiki i Iza się nie spotkały? Normalnie zginiesz marnie jeżeli niedługo się to niestanie.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestę zaszczyconauu ^_^
      Ja też nie xD Te wątki romantyczne są na potrzeby blogów, ale ja jestem po prostu prostą dziewczyną XXI wieku :D
      Groźby pod adresem autorki? No wiesz, jak niedługo się nie spotkają i mnie zabijesz, nie dowiesz się, czy później się spotkają xP

      Usuń