Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 56

gify konie
Jechałam w stronę domu wściekając się na siebie. Dałam kompletną plamę i uciekłam ze schroniska. Niezłe powitanie po dwudziestu latach - Całe dwie minuty rozmowy! Nie musiałam  wracać. Pogrzeb ma być dopiero jutro, ale faktem jest, że jeszcze muszę spotkać się z prawnikiem babci. Ma przyjechać za dwie godziny, więc spokojnie mogłabym rozmawiać z Wiką jeszcze długi czas. Tylko o czym miałybyśmy mówić? Boję się, że za bardzo się zmieniłyśmy. Bo co jeśli teraz już mnie nie potrzebuje? A może właśnie tego potrzebujemy? Już i tak za bardzo przywiązałam się  do starego życia... Za kilka dni nie będę już miała powodu żeby tutaj przebywać. Muszę wrócić do Harry'ego, Fire'a, pracy, drużyny. Teraz to tam jest moje miejsce! Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby poczuć się w Polsce jak w domu. To moje korzenie, ale wszystko co mam zostawiłam w Irlandii. I nagle przypomniałam sobie, że nie odzywałam się do narzeczonego od wczoraj. Rano przysłał mi długiego sms'a i prosił żebym zadzwoniła kiedy znajdę czas. W tym momencie dojechałam pod dom. Wyjęłam telefon z torby, ale po chwili znowu go odłożyłam. Co bym miałam mu powiedzieć? Że czuję się tu coraz lepiej? Że pomimo tego, że za nim tęsknię pragnę zostać dłużej? Że wolałabym mieć ze sobą Fire'a? Raczej nie tego ode mnie oczekiwał... Wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. To nie ma sensu! Nie mam nawet tutaj pracy i domu. Oderwałam się o życia tutaj wiele lat temu. Weszłam do domu i postanowiłam po raz pierwszy od kiedy tutaj przyjechałam wejść na piętro i przejrzeć pokój babci. Wbiegłam po schodach na górę i podeszłam do drzwi na końcu korytarza. Nie było zbyt przyjemnie myśleć o tym, że jeszcze cztery dni temu spała tam babcia, a teraz już nigdy miała tutaj nie wrócić.  Otworzyłam drzwi do  i zamarłam w progu. Usłyszałam... Skomlenie! Cichy głos psa. Odrzuciłam torbę w kąt i zaczęłam szukać przedmiotu zamieszania. Pokój miał nieprzyjemny zapach psich odchodów. W koszyku wyłożonym kocem leżała mała suczka. Na oko można było stwierdzić, że jest to kundelek, jeszcze szczeniak.  Z ulgą zakodowałam, że obok niej leżały miski po wodzie i karmie. To znaczy, że przynajmniej z dwa dni nie była bez niczego. Wzięłam ją na ręce, a zmęczony szczeniak nie miał nawet sił, żeby protestować. W myślach krążyły mi wiązanki wulgaryzmów. Biedne stworzenie... Dlaczego byłam na tyle głupia, żeby wcześniej nie wchodzić na piętro? Pewnie bym wtedy coś usłyszała. Dlaczego babcia nie mówiła jej, że kupiła psa? Widać był to stosunkowo nowy towarzysz.
- No już malutka, nie przejmuj się. Zaraz się tobą zajmiemy. - mówiłam do niej spokojnie, gładząc delikatnie po grzbiecie. Suczka była dość spokojna, ale nadal lekko skomliła.  Zeszłam po schodach i położyłam ją delikatnie na puszystym dywanie. Szybko nalałam chłodnej wody do miski i położyłam bok niej. Podniosła się powoli i zaczęła łapczywie pić. Kiedy wypiła już całą wyraźnie poczuła się lepiej. Szczeknęła, upominając się o więcej. Nalałam wody po raz drugi, a obok postawiłam talerzyk z  kupioną rano szynką. Kiedy pies zajął się pochłanianiem jedzenia, zaczęłam przeszukiwać szafki w nadziei, że znajdę tam jakąś karmę. Po dłuższym wybadywaniu znalazłam wreszcie resztkę w ostatniej półce od góry. Nie było tego dużo, więc będę musiała wybrać się do sklepu, po uzupełnienie zapasu. Kiedy się odwróciłam, żeby wrócić do salonu i zobaczyć co robi, ona już stała w progu. Domyśliłam się, że może chciałaby teraz się załatwić, więc wyprowadziłam ją do ogrodu. Przypatrywałam się, jak wyraźnie zadowolona obwąchuje trawę. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy kichnęła podrażniona w nos jakimś pyłkiem.
gify konie
Siedziałam właśnie na kanapie, czytając książkę, a na moich kolanach spała smacznie suczka. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Pies obudził się i zaczął szczekać. Szybko zeskoczył z moich nóg i pobiegł do wejścia. To pewnie prawnik babci! Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Suczka z powitalnym piskiem rzuciła się witać mężczyznę. 
- Hej Niwka! - uśmiechnął się głaskając suczkę. Był przystojnym wysokim brunetem o zielonych oczach. Na oko gdzieś w wieku trzydziestu lat.
- Dzień dobry. Ma na imię Niwka? - zaczęłam niepewnie
- Oj, przepraszam zachowałem się nie kulturalnie. To zdrobnienie od Niwa. Bywałem tu trochę przed śmiercią Pani babci... Bardzo współczuję, to była wspaniała kobieta - powiedział ostrożnie
- To prawda. Wejdzie Pan? - zapytałam odsuwając się z przejścia. 
- Mów mi Marek. Zawsze rozmawiam ze wszystkimi po imieniu. Mogę mówić do pani po imieniu? -nieznacznie kiwnęłam w odpowiedzi głową, a on kontynuował - Rozmawialiśmy już przez telefon Izabelo. Przyniosłem ze sobą testament twojej krewnej i będziesz musiała jeszcze podpisać parę papierków. - poprowadziłam go do jadalni.
- Proszę usiądź. Mogę zaproponować kawy, herbaty? - zapytałam uprzejmie
- Kawy, jeśli można to z odrobiną mleka - uśmiechnął się i schylił, żeby wyjąć ze swojej teczki papiery. Pośpiesznie wyjęłam z szafki filiżanki i rozpuszczalną kawę. Zagotowałam wodę w czajniku. Pod moimi nogami kręciła się Niwa. 
- To jak maluszku? Chyba jestem zmuszona zaufać twojej opinii co do pana Marka - szepnęłam. Wzięłam napoje i zaniosłam do jadalni. Miał już wszystko ułożone na stole.
- Proszę - położyłam przed nim filiżankę i usiadłam obok.
- Dziękuję, a teraz zacznijmy. Pani Barbara Swift już jakiś czas przed śmiercią nie czuła się zbyt dobrze, więc postanowiła spisać testament, żeby ułatwić rodzinie podział. Tylko że właściwie wszystko przepisała tobie. Przejrzyj sobie.- podał mi pierwsze  kartki z brzegu. Zaczęłam szybko przeglądać pismo mające bardziej charakter prawny niż sentymentalny. Przepisała mi dom! 
- Przepraszam, ale jesteś pewien, że ten dom ma należeć do mnie? - zapytałam w szoku - Ja nawet nie mieszkam w Polsce! Po co mi on? 
- Na ostatnie pytanie nie znam odpowiedzi, ale pani Barbara wyraźnie chciała żeby  tak było. - odparł spokojnie. Czytałam dalej, dowiadując się, że wszystkie prywatne przedmioty oraz młoda suczka również są od teraz moje. Rodzicom zostawiła tylko pieniądze na kącie w banku, których nie była jakaś ogromna ilość. Mężczyzna czekał chwilę na jakąś moją reakcję, po czym zaczął, wyciągając do mnie inne papiery - Tutaj musi się pani podpisać. - pokazał palcem, a kiedy podpisałam zamienił kartkę - jeszcze tutaj. Dobrze, a na koniec dam jeszcze na własność dokumenty informacyjne o zgonie i listy. - powiedział podając mi resztę, zapakowaną w folię. - To już chyba wszystko! Jeśli będziesz miała jakiś problem, albo pytania to dzwoń do mnie, a postaram się pomóc. - w tej chwili odrzucił formalny ton - Czy ja...Mógłbym przyjść na pogrzeb? Wiem, że mnie nie znasz, ale pani Basia była mi dość bliską osobą. Potrzebowała mnie w różnych drobnych sprawach sądowych, a ponieważ była sympatyczną starszą panią, to czasem wpadałem do niej w odwiedziny, żeby nie siedziała cały czas sama. 
- Jeśli masz taką potrzebę, to ja nie mam tutaj nic do powiedzenia. Pogrzeb jest jutro o 13:30 - powiedziałam spokojnie. W środku jednak miałam duże wyrzuty sumienia z powodu samotności babci. Dobrze, że był ten człowiek i Niwa. - Dziękuję, że byłeś tutaj z nią kiedy mnie nie było - powiedziałam cicho. Popatrzył się na mnie ze współczuciem, ale nic nie odpowiedział.
- Czas już na mnie. Życzę miłego dnia i do zobaczenia! - powiedział, wstając. Odprowadziłam go do drzwi, a później wróciłam do jadalni. Otworzyłam folię i wyjęłam z niej list z napisem ,,Iza". Otworzyłam go powoli drżącymi dłońmi. Widząc znajome pismo babci. Ze środka wyleciały ususzone kwiaty lawendy i złoty wisiorek, który babcia miała na sobie. A potem zaczęłam czytać list:

Moja kochana Bello!
Ciężko mi myśleć o tym, że żegnam się z tobą przez list a nie osobiście. Zawsze miałam nadzieję, że wrócisz zanim na mnie przyjdzie pora...
[ciąg dalszy listu w kolejnym rozdziale]
gify konie
Bardzo ważna sprawa!  Jakaś dziewczyna założyła bloga na którym kopiuje KSK
 http://indomitable-forever.blogspot.com/  Jeśli byście mieli ochotę to prosimy was bardzo o wspólną obronę praw autorskich! 

A to jest właśnie Niwa:

 



4 komentarze:

  1. Wow, odziedziczyła dom? Oj, coś czuję, że tu zostanie :D
    Jeszcze dłuuugiegooo prowadzenia bloga. A tym plagiatem się nie martwcie, to tylko dowód na świetność Waszego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żal ja też chce dom :<<< Tylko tak żeby moja babcia żyła.
    Lece czytać wszystkie pozostałe rzeczy, rozdział cudny :*
    I skomentowałam już rozdział te ścierki -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. No też coś czuje, że Iza tu zostanie:) Zwłaszcza teraz jak odziedziczyła dom po babci. Rozdział świetny, a ten piesiu taki słodki *.* Moja Pchełka podobnie wyglądała jak była mała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Każda z nas ma pewnie wrażenie, że Izz zostanie. Ale dom? Łał :)
    Arya Drottning ma trochę racji co do plagiatu. Bo wasz blog warto naśladować(to znaczy, w dobrym znaczeniu xD )
    A piesiu śliczny ;P

    OdpowiedzUsuń