Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 38

~Wiki~

-Czekajcie, czy dobrze zrozumiałem?- pan Piotr- trener i mistrz Polski w skokach- wyglądał na zaskoczonego naszą propozycją. Chwilę wcześniej oba treningi się skończyły, odnalazłam Izę, podzieliłam się z nią moim pomysłem wyleczenia Ramireza z lęku przed wodą i teraz próbowałyśmy poprosić trenera o możliwość pracy z koniem.- Chcecie tego diabła przyzwyczaić do wody?
-Mówi pan ,,tego diabła"- zauważyłam rozbawiona- a ile osób musiało skakać na nim przez rów z wodą?- Uniosłam brew.
-Zgoda, macie wolną rękę. Ale na jutrzejszy cross macie przyjść w jednym kawałku i już nie ważne, czy wskoczycie nim do wody, czy nie.
Uśmiechnęłam się, ale w rzeczywistości tłumiłam w sobie większość emocji.  Dopiero, kiedy zniknęliśmy mu z oczu podskoczyłam do góry.
-Yes!- zawołałam.- Udało się!
Iza spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała.
Zbliżyłyśmy się do stajni, kiedy usłyszałyśmy przeraźliwe końskie rżenie. W takim brzmieniu słyszałam je tylko raz, kiedy spadłam podczas skoków. Ale to wystarczyło, żebym je rozpoznała.
-Ramirez!- krzyknęłam.
Zgodnie z Izabelą puściłyśmy się biegiem do stajni. Zobaczyłyśmy 4 mężczyzn, chyba stajennych, dookoła oldenbura. Jeden stał z przodu szarpiąc uwiąz, dwóch- po jednym z każdego boku- uniemożliwiając mu skakanie na boki, a ostatni stał ze trzy metry od konia. Polewał wodą z węża od razu po szyi, grzbiecie zmęczonego po treningu i śmiertelnie przerażonego wałaszka.
Obie porozumiałyśmy się bez słów. Pobiegłam zakręcić dopływ wody do węża, a Izz jednym zręcznym ruchem odwiązała konia. Wszystko działo się tak szybko, że Ram musiał odepchnąć stajennym omal ich nie tratując, żeby się zorientowali, co się stało. Jednak było już za późno, bo koń wybiegł na pastwisko, i stanął w rogu ogrodzenia odwracając się zadem do wolnej przestrzeni.
-Co wy wyprawiacie, dzieciaki?!- warknął facet z wężem.
Chojrak się znalazł, pomyślałam. Jest ich czterech i myśli, że mogą mu krzywdę robić. Przy takim traktowaniu nic dziwnego, że koń nawet nie chce podejść do wody. Dobrze chociaż, że chce pić.
-A wy?- Prychnęłam lekceważąco.- Omal nie zszedł na zawał. Teraz my przejmujemy konia z rozkazu trenera Piotra.
-A bierzcie go sobie. Jest taki roztrzęsiony, że minie dobre trzy godziny, nim pozwoli się komuś do siebie zbliżyć.
-Ciekawe dlaczego?- Izka wyglądała jakby była gotowa się z nimi pobić. Ja ją tylko szarpnęłam za ramię, dając znak, że już czas, żebyśmy się stąd wyniosły.
Udało nam się odwrócić konia i wprowadzić go na ujeżdżalnię. Proste, prawda? A jednak zajęło nam to niemal godzinę. Potem obie głaskałyśmy Rama. Od czego by tu zacząć?, zastanawiałam się.
-Powinniśmy zyskać jego zaufanie.- Iza widocznie czytała mi w myślach.- To co, join up?
-Przyniosę bat do lonżowania albo jakąś linę- zaoferowałam.
Pobiegłam do stajni. Zobaczyłam tam sześć pozostałych dziewczyn z naszych grup. Siodłały konie.
-Oo, Wiki- uśmiechnęła się Anka.- Pozwolili nam pojechać w teren. Czy ty i Iza nie miałybyście może ochoty jechać z nami?
-Nie, dzięki. Nam za to pozwolili przyzwyczaić Ramireza do wody i zamierzamy z tego skorzystać.
Wszystkie oczy zwróciły się ku mnie. Chociaż na Ramie jeździły dotychczas tylko dwie osoby, z mojej grupy ja, a od Izy rok starsza od nas Karolina, każda widziała jego popisy.
-Jak chcecie- mruknęła Oliwia.
Dziewczyna należała do mojej grupy i była chyba jedyną obozowiczką, która zdecydowanie nie przypadła mi do gustu. Z charakteru przypominała trochę połączenie Amandy i Olgi. Kasiasta panienka stworzona do ,,miażdżenia" konkurencji, 'najlepsza' we wszystkim co robi, która jest zbyt przemądrzała, by sama osiodłać konia, nie mówiąc już o jego czyszczeniu. Nawet teraz jej własnego ogiera fryzyjskiego Arleza oporządzała Ola- taka szara myszka, która nie potrafiła nikomu odmówić.
Złapałam z siodlarni lonżę i wróciłam na ujeżdżalnię. Iza przeniosła się z Ramirezem na lonżownik. Doskonale, pomyślałam zdawkowo. Oszczędziła mi przenoszenia go. Poczułam, że muszę iść do łazienki. Pozwoliłam więc Izie pracować z Ramem, a ja pobiegłam do pokoju.
gify konie
Wychodząc z łazienki usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Na obozie nie pozwalali nam wynosić niczego elektronicznego z pokojów, żeby nie straszyć koni. Nie zdążyłam odebrać. Wzięłam komórkę do ręki. 10 nieodebranych od: Bartek O. Ze spisu połączeń wynikało, że próbował się do mnie dodzwonić już od kilku godzin. Czułam, że muszę iść pomóc Izie, ale z drugiej strony... Coś się musiało stać. Może coś z Dashą?, pomyślałam. Bez dłuższego zastanowienia wybrałam jego numer.
~No nareszcie~ usłyszałam zirytowany głos przyjaciela.~ Po co ci ten telefon?
-Mam ważniejsze rzeczy na głowie- odpowiedziałam spokojnie- niż pilnowanie telefony, bo może zadzwonisz. Co się stało?
~Nic takiego. Po prostu chciałem wiedzieć, czy u was wszystko w porządku.
-Bardzo w porządku. Zaliczyłam glebę podczas skoków, a do ujeżdżenia dostałam takiego konia, że nagle zapomniałam jak się jeździ konno, ale jest okay.
~Przynajmniej tyle.~ Bartek na chwilę zamilkł. Po czym kontynuował:- Wy tu odpoczywacie, podczas, gdy z naszego schroniska robią centrum turystyczne.
-Co?- wyjrzałam za okno i zobaczyłam, że Ramirez już wykonuje ruchy pyskiem i zaraz Iza pozwoli przestać mu biegać. Chciałabym z domu mieć widok na stajnię i ujeżdżalnie, pomyślałam.
~Nie, nic. A, i zapomniałbym. Dasha ma doła i nie chce jeść. Mam nadzieję, że wytrzyma jeszcze te jedenaście dni.
-Że co?!
~Żartowałem!~ Udał, że się śmieje.~Nabrałem cię. To do zobaczenia wkrótce. Ale strzeż się- jeszcze zadzwonię!
Rozłączył się, a ja nie mogłam pozbyć się wrażenia, że cały czas mówił prawdę i nie żartował.
gify konie
-Musimy go przyzwyczaić do wody- oznajmiła Iza fachowo.
Ja tylko skinęłam głową zamyślona. Cały czas myślałam o słowach Bartosza.
-Słuchasz ty mnie, Wiki?- spytała Izz.
-Pewnie. To ja przyniosę wiadro z wodą- ruszyłam w stronę stajni.
-Czekaj. Na razie popróbujmy z rowem wodnym- wskazała przeszkodę znajdującą się koło nas, ale na sąsiedniej ujeżdżalni.
Wyprowadziliśmy Ramireza z lonżownika, co nie było trudne, bo wciąż szedł za Izą jak piesek. 
W końcu złe myśli ogarnęły mnie do głębi i postanowiłam pogadać z Bartkiem.
-Możesz z nim sama popracować?- Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, bo nie czekałam na odpowiedź.- Muszę iść zadzwonić.

~Iza~

WTF? Dokładnie tyle mówiła moja mina. Od kiedy ona zostawia konia dla telefonu? Jednak nim zdążyłam zaprotestować, już jej nie było. Sama sobie poradzę, pomyślałam. Zrzuciłam drągi znajdujące się za rowem, żebym nie musiała przez nie skakać. Potem zdjęłam sztyblety razem ze skarpetkami. Piasek ujeżdżalni przyjemnie przesypywał mi się przez palce u nóg. Stanęłam przy koniu, pogłaskałam go przyjacielsko, po czym ruszyłam w kierunku rowu. Mniej więcej pięć metrów od przeszkody, koń stanął jak wryty. Wiedział, o co mi chodzi. Wygrzebałam z kieszeni marchewkę.
-No chodź tu- szepnęłam łagodnie.- Chodź...
Widząc zachowanie Ramireza, przypomniała mi się trochę Dasha: wyglądał, jakby stała przed nim ściana ognia, którą bał się przeskoczyć. Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam rękę i czekałam. W końcu podszedł i zjadł marchewkę. Przeszłam przez rów bosymi stopami. Było tak upalnie, że gdy woda przepłynęła mi po stopach, aż jęknęłam z ulgą. Do suchych nóg piasek się nie przykleił, więc woda w rowie wciąż była przejrzysta. Nabrałam jej w dłonie. Ciemna sierść ogiera musiała się bardzo nagrzać. Podeszłam do niego i lekko wytarłam dłonie w jego szyję. Potem wróciłam do przeszkody, ale już do niej nie wchodziłam, bo potrzebowałam czystej wody. Znów nabrałam jej w ręce, ale tym razem podałam ogierowi do picia. Spojrzał na mnie nieufnie, ale pragnienie wygrało. Wylizał mi dłonie co do ostatniej kropli i spojrzał na mnie oczekując więcej.
-Chodź i się napij- oznajmiłam.
Podeszłam do rowu i obmyłam w niej dłonie.
-No dalej, malutki- rzuciłam zachęcająco.
Podszedł do mnie napił się parę łyków, a następnie zrobił tyłem parę kroków, by odsunąć się od pozornego zagrożenia. 
Wtedy podeszłam do konia. Odległość, w której stał, z pewnością była odpowiednia do rozbiegu. Ruszyłam sprintem na rów. I skoczyłam nad nim. Nie chciałam pomoczyć bryczesów, więc postanowiłam wylądować na nogach. Trochę mnie to ograniczyło. Wylądowałam mniej więcej w połowie przeszkody. Resztę przebiegłam truchtem i stanęłam za nią. Odwróciłam się, żeby zobaczyć, co u Rama. W tej chwili galopował prosto na rów z wodą. Wybił się nad nim... Przeskoczył! Chyba pierwszy raz w życiu przeskoczył tą przeszkodę. Byłam tak szczęśliwa! Tylko szkoda, że Wika tego nie widziała...

~Wiki~

Próbowałam dodzwonić się do Bartka, ale nie odbierał. Cóż, pewnie się domyślił, o co chcę zapytać. Miał zamiar ze mną rozmawiać tylko wtedy, gdy JEMU odpowiada. 
-Muszę przeżyć jeszcze te niecałe dwa tygodnie- byłam tak wściekła, że mówiłam sama do siebie- a jeśli coś się stanie mojej końskiej przyjaciółce, to go utopię, powieszę  i jeszcze raz utopię!
gify konie
Hey, everybody!
Wczoraj wieczorem byłam na jeździe. I było super! Najpierw wszystko zrobiłam samiutka. (zazwyczaj ktoś mi tak pomaga, że jedynie czyszczę konia). Tylko wędzidłem nie trafiłam między zęby, a siodło położyłam tak daleko, że między popręgiem a łopatką konia spokojnie zmieściłyby się dwie dłonie i to nie tak ściśnięte ;) Ale po to nie robiłam tego bez nadzoru, żeby wiedzieć co i jak. Potem wsiadłam na konia i stęp. Kłusik ćwiczebny- bajka! (przynajmniej dla mnie, bo niektórzy z Was by mnie wyśmiali, ale dla mnie siedzieć tak pewnie, głęboko w siodle i to w wysiadywanym na Syryjczyku jest wielkim dokonaniem). Ale jeszcze zanim na dobre zakłusowałam (zrobiłam parę okrążeń anglezowanym, potem ze dwa kółeczka wysiadywanym i do stępa) Magda (moja ulubiona instruktorka) zaproponowała mi... galop! Miał on byc pod koniec jazdy, jeśli dam sobie radę z kłusem. Ale pozwoliła mi się nad tym zastanowić, bo jazda dopiero się zaczęła. Jak już wspomniałam ćwiczebny szedł mi (wg moich kryteriów) świetnie, więc mniej więcej w połowie jazdy zapytała, czy chcę zagalopować. Ale odmówiłam... Nie czułam się zbyt pewnie. Poprosiłam ją, żebyśmy poćwiczyły ćwiczebny. I całą lekcję kłusowałam. Potem zsiadłam, odprowadziłam Syrka do stajni i momentalnie zaczęła się burza, deszcz zaczął padać itd. Miałam farta ;) Rozsiodłałam wałaszka.
I oczywiście pomyliłam boksy. ,,Oczywiście" nie w sensie pomylenia boksów, bo zdarzyło mi się to po raz pierwszy, po prostu zaczynam uważać, że jazda bez wpadki to jazda stracona. Jak mi się koń nie przestraszy, omal mnie nie zmiażdży, to założę ochraniacze tył na przód, a tym razem to xD Ale po prostu Siwa i Bajka (klacze, które mają boksy w tym samym rzędzie co Syrek) były na pastwisku i źle oceniłam odległość, tak że zamiast wsadzić go do jego boksu w środku, wylądował w ostatnim boksie (należącym do Siwej) od pastwiska. Magda powiedziała, że też nie zauważyła. Ale Siwa od razu. Jak była sprowadzona z pastwiska, to stanęła na środku stajni, prychnęła wściekle i chciała wracać na pastwisko. A jak zamieniałyśmy boksy, to zanim Syryjczyka wyprowadziłam, zaczął pić ze żłobu Siwej. Madzia się śmiała, że nie jego to od razu lepiej smakuje ;) Ale tak czy inaczej n następnej jeździe spróbuję zagalopować. To, o czym mówiłam Wam pod poprzednią notką stało się szybciej niż podejrzewałam. ;)

To żegnam wszystkich :)

PS Koniowata, Nikki- jeszcze raz dziękuję za ocenę :)
http://nasze-subiektywne-oceny.blogspot.com/2013/06/ocena-sydney-f-kare-serce-konia.html

PS2 Koniowata, Agnes, owszem, pomysł ze schroniskiem jest z ,,Heartlandu", ale tylko to. Nie ściągnęłam z niego ani żadnego bohatera ludzkiego (no, może troszeczkę Amandę), ani konia.

5 komentarzy:

  1. To chyba najciekawsza notka jaką przeczytałam.
    Chciałabym się czegoś więcej dowiedzieć o Oliwii i Ramizesie.

    Dobrze, że Ci się podobało. Ja dopiero będę miała tą przyjemność w te wakacje :(
    A z tą pomyłką z boksami to, aż się zaśmiałam. W końcu wszystkie wyglądają tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że im sie udało z Ramirezem, obawiam się że jednak z Dashą coś się dzieje... Mamy się bać? Przynajmniej nie ma Olgi i Amandy ale ta Oliwia to jakaś podejrzana sie wydaje xd Dla mnie jazda bez galopu to jazda stracona, więc na każdej galopuje nawet jak sie boje bo to uwielbiaaam <3 Czekam oczywiście na następną notkę. Wątek o Izie nie był chyba pisany przez Natiszke... Szkoda bo miałam nadzieje że wróciła :c Przekaż jej że troche mi jej brakuje i czekam aż znowu będziecie pisać razem. Czekam na następną notkę ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee... To 100-u %-owo moja notka. A mnie też brakuje Natiszki... :(

      Usuń
  3. Kolejna misja wykonana :) Hmm.. nie wiem co jeszcze mam napisać o rozdziale oprócz tego, że był świetny.
    Czekam na następny.

    Cieszę się, że ci się udaje ćwiczebny. Miałam podobnie jak ty, trenerka się mnie zapytała czy chce galopować, ale byłam zbyt przestraszona i odmówiłam. Każdy w swoim czasie dojdzie do pewnego celu.
    Życzę ci dalszych sukcesów w jeździe konnej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem złym człowiekiem i komentuję dopiero dziś }:D Nie mam siły pisać, więc powiem tylko, że notka zajebista, a ja spadam się uczyć, bo historię trzeba poprawić :(

    OdpowiedzUsuń