Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 17

~~Iza~~

Dopiero po tych słowach zobaczyłyśmy, że za naszymi plecami stoi Robert.
-Eeee... Wesuvio ma chyba kantar brudny- szybko wymyśliłam.- Wypadałoby go wyczyścić.
-Tak? Niedawno go praliśmy- zdziwił się. Gdy podszedł do boksu Wes, na którego ścianach wisiał kantar dodał:- Faktycznie... Musiał się wytarzać. Ale nie jest znowu jakiś bardzo brudny. Wesuviowi na razie nic się nie stanie, jeśli w nim pochodzi.
Robert wrócił do swojego pokoju.
-Wika, przecież możemy rozwiązać tą sprawę bez pomocy dorosłych. Jesteśmy chyba wystarczająco samodzielne.
-No może tego nie do końca przemyślałam.
-To pogadamy z Bartkiem, jak Olga już sobie pójdzie?
Wika przytaknęła
-Tak w ogóle, to na stronie internetowej stajni Pferde było ogłoszenie, że za dwa tygodnie organizują zawody skokowe, a później ujeżdżeniowe. Jedziemy, nie?
-Jasne!- uradowałam się.- Myślisz, że możemy już wziąć Dashę?
-Mam nadzieję. Obie bierzemy udział w skokach, czy ty chcesz w ujeżdżeniu?
-Dasha na razie nie jest najlepsza, jeśli chodzi o chody boczne, więc też wezmę udział w skokach.
-To co, klasa L i L1?
-Tak. Musimy zdobyć srebrne odznaki, żeby w najbliższym czasie wziąć udział w trudniejszych klasach...- dodałam po namyśle.
-Tylko, że w naszej okolicy nie ma certyfikowanych ośrodków.
-Dlatego musimy pojechać na obóz!
-Zostało mało czasu do wakacji. Musimy się w końcu zdecydować, gdzie jedziemy.
I wtedy z siodlarni wyszła Olga.
-To ja już wracam. Do zobaczenia wszystkim!- pożegnała nas.
Poczekałyśmy chwilę, aż odjedzie i poszłyśmy porozmawiać z Bartkiem.
-Bartek, ty przez tą Olgę całkowicie zgłupiałeś!- zaczęła Wiktoria.- Jak dalej będziesz jej na wszystko pozwalał, to ona albo zrobi krzywdę koniom, albo samej sobie! A tego chyba nie chcesz.
-No co, miałem jej odmówić?- próbował się bronić.
-Albo nawet powinieneś na nią nakrzyczeć! Koń to nie zabawka.
-To wy powinnyście być dla niej milsze i bardziej wyrozumiałe. Mówiła mi, jak ją traktujecie.
-My? To ona zamiast próbować czyścić konia, albo chociaż patrzeć się, jak to się robi, poszła sobie poprawić makijaż!
-Taaa, jasne. Olga mówiła mi zupełnie co innego.
-Że co? Pewnie twierdzi, że śmiałyśmy się z niej, albo coś jeszcze gorszego.
-Mówiła, że nie dopuszczałyście jej, aby wyczyścić konia, bo "wy znacie się lepiej".
-To wierz jej dalej- wtedy podjechała mama Wiktorii, aby nas odebrać.
-Cześć- pożegnałyśmy się z chłopakiem i skierowałyśmy się w stronę samochodu.

6 komentarzy:

  1. Zawody z Dashą? Będzie się działo :D
    Wymyślicie obóz, czty wyślecie je na już istniejący?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie jest wymyślone, to niech wszystko będzie wymyślone, łącznie z obozem ;)

      Usuń
  2. Zawody z Dashą? Huehuehue. Boż jak ta Olga mnie wkurza! (choć teraz to chyba bardziej Bartek). Nie pasuje mi to, że one się z nim "kłócą" (wiesz wykrzykniki), a potem mówią mu "cześć". Jak bym zakręciła dupą i bym poszła, nawet nie niego nie zerkając! xD Rozdział świetny, choć niewiele się w nim dzieje. Jest dużo rozmów, a ja lubię rozmowy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz daalej . :) super blog . :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawody z Dashą? Obóz? Super! Sory za tamten usunięty komentarz. Skasował się niechcący, gdyż pomyliłam blogi. Muszę przestać pisać komentarze na dwóch blogach naraz-.-

    OdpowiedzUsuń