Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 19


~~Iza~~

Po tygodniu od spotkania Dagmary i Amandy nastał dzień zawodów. Od samego rana siedziałyśmy i rozmawiałyśmy rozentuzjazmowane na stercie siana w stajni. Później stwierdziłyśmy, że trzeba porządnie wyczyścić Karą oraz Nell. Tą drugą miałyśmy przyszykować dla Kuby, ponieważ w przyczepie jest miejsce dla dwóch koni, więc przy okazji on też wystartuje. Bartek, oczywiście obrażony, powiedział, że nie ma formy,dlatego nie wystartuje. Podobno ma przyjść oglądać przejazd  brata, ale pewnie na naszym też będzie. Mam tylko nadzieję, że nie weźmie ze sobą Olgi...
Razem z Wiką zafundowałyśmy koniom porządny prysznic. Ja byłam operatorką węża, a Wika przyprowadziła Nell, a po niej Dashę. Kara, jak to ona, bardzo się wierciła przy myciu boków. Na koniec postanowiła sama się wysuszyć, więc się wytrzepała. Na szczęście pole zasięgu ,,fontanny" objęło tylko Wiktorię, z której później się długo śmiałam. Wytarłyśmy klacze końskim ręcznikiem i wzięłyśmy się za szczotkowanie sierści oraz rozplątanie grzyw i ogonów.
-Dashy ogon i grzywę zapleciemy później?- spytałam, gdy klacze lśniły czystością.
-Taak, w końcu ta nasza ofiara (tak pieszczotliwie na nią wołałyśmy) w przyczepie rozwali sobie fryzurkę.
Do samochodu Roberta spakowałyśmy rząd klaczy, gumeczki do zaplatania grzywy, a na wszelki wypadek wzięłyśmy też szczotki i kopystki.
Gdy podjechali moi rodzice, wzięłyśmy od nich stroje na zawody, które wcześniej dałyśmy im do przechowania. Przebrałyśmy się i wyruszyliśmy w drogę do stadniny Pferde, która była na drugim końcu miasta. Robert miał pojechać razem z końmi i jego synami, a rodzice Wiktorii mieli dojechać później. 
-Kto z naszych albo twoich znajomych będzie na zawodach?- spytałam, gdy w samochodzie zaległa cisza.
-Na pewno przyjedzie Anka z klasy i Patrycja z poprzedniej stajni. Ona chyba będzie brać udział w amatorskich zawodach. Deklarowały się jeszcze Kasia i Werka z klasy, ale nie były pewne.
-To mi one mówiły, że na pewno przyjdą- uśmiechnęłam się.- Ale będziemy mieć dużo kibiców...
-A tak w ogóle, to który konkurs jest pierwszy: L czy L1?
-L, bo jest łatwiejszy, a zawsze zaczyna się od prostszych.
-Ehh... Tym razem ty będziesz rozgrzewać Dashę... Farciara.
-Ostatnio ty ciągle na niej jeździsz, don't worry.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do celu. Wjechaliśmy na parking dla gości i, już bez rodziców, poszłyśmy na parking dla uczestników konkursów, aby czekać na Equilandową przyczepę. Coś ich chyba musiało zatrzymać, bo dojechali jakieś pięć minut po nas.
-Czemu was tak długo nie było?
-Pojechaliśmy trochę inną drogą, a tam stała policja. Niby nie mierzyła prędkości, ale chciała dowodziki- wytłumaczył Robert.- Może kogoś szukali... Nie wiem.
-Trudno. I tak mamy dużo czasu.
Wyprowadziliśmy z przyczepy Nell i Dashę. Przywiązaliśmy je do jakiegoś ogrodzenia, gdzie były czyszczone inne konie. Ja zaplotłam Karej ogon w kłosa, a Wiktoria zrobiła koreczki na grzywie. Kuba zajął się swoją Nell. Później poszłyśmy obejrzeć stajnię, Dashę zaś zostawiłyśmy pod czujnym okiem Roberta. Stajnia była o wiele większa od Equilandu. Na pierwszy rzut oka widoczne były boksy angielskie, w których stały kucyki. Większość z nich to koniki polskie i hucuły, chociaż zdarzały się szetlandy bądź mieszańce. Miały metalowe drzwiczki w boksach, a przegroda była wykonana z jakiegoś innego materiału w kolorze błękitnym. Po drugiej stronie ściany znajdowały się zwyczajne boksy pod dachem. Tutaj stały konie gorącokrwiste. Na wielu tabliczkach było napisane, że są to konie rasy achał-tekińskiej, czystej krwi arabskiej lub pełnej krwi angielskiej, bądź angloaraby albo szlachetna półkrew. Korytarz stajni kończył się dużymi drzwiami z napisem ,,siodlarnia", więc musiałyśmy z powrotem zawrócić do wyjścia. Co ciekawe, w tych boksach, które dotąd widziałyśmy, nie było wszystkich koni- z tyłu stajni zobaczyłyśmył kolejny rząd boksów angielskich, ale tym razem nie było w nich koni. Pasły się kilkanaście metrów dalej. Po prawej stronie od pastwisk zobaczyłam kilku jeźdźców na koniach, którym przyglądali się inni ludzie. Prawdopodobnie jeźdźcy rozgrzewali się przed zawodami amatorskimi. Obok nich widać było parkur z ustawionymi przeszkodami otoczony ławkami dla widzów. Razem z Wiką podeszłyśmy tam, bo pewnie w tym miejscu odbędą się nasze zawody.
-Hej!- przywitała nas Patrycja, gdy doszłyśmy do rozprężalni.
-O, cześć!- odpowiedziałyśmy.- Startujesz w zawodach?
-Jasne. Ale tym razem na koniu z Pferde, bo teraz tutaj jeżdżę, po upadku naszej dawnej stajni.
-Faktycznie, nie znam tego srokacza- Wika spojrzała się pytająca na konia.
-To małopolak, Narwi. Teraz jest moim ulubieńcem.
Troszkę jeszcze porozmawialiśmy, aż w końcu rozpoczęły się zawody. Patrycja zajęła czwarte miejsce, bo strąciła jedną przeszkodę. 
Później, gdy dołączył do nas Robert, poszliśmy załatwić formalności jak również odebrać numerek startowy. Założyłyśmy Dashy biały czaprak, siodło, uzdę oraz ochraniacze i poszłam z nią na rozprężalnię, aby się rozgrzać przed startem. Wsiadłam na klacz. Zaczęłam stępować na długiej wodzy. Razem ze mną, rozgrzewało się jeszcze kilka par. Gdy już Kara była w miarę rozstępowana, zauważyłam zbliżającą się Amandę, Dagmarę (oczywiście w białych bryczesach oraz marynarkach z Pikeura) prowadzące za wodze Dayreę i Great Blue. Ehh... Pewnie startują w tych samych klasach, co my- pomyślałam. Dziewczyny podeszły pod płot, gdzie stała Wiktoria. Podkłusowałam w jej stronę, żeby ewentualnie bronic jej.
-Myślałyśmy, że jednak was tu nie będzie, bo gdy się dowiedziałyście, że my też startujemy, wyglądałyście na przestraszone- zaczęła Amanda.- No ale cóż... Szkoda, że nie wzięłyście sobie tego do serca.
-Czy ty naprawdę myślisz, że koń, który jest okrutnie traktowany, może coś osiągnąć? Jedynie pod przymusem, ale takie "osiągnięcie" to bardziej jest porażka.
-No to zobaczymy...- Dagmara pomogła wsiąść Amandzie na konia.
-W jakich klasach startujecie?- spytałam.
-Ja w L, razem z tobą, a Dag w L1, z Wiktorią.
Wróciłam do rozgrzewania konia. Na parkurze obok, zaczęły się zawody mini LL, do 60 cm. Oznacza to, że po tej klasie będzie moja konkurencja. Później przeszłam do galopu, a Amanda zaczęła przechwalać się: robiła łopatkę do wewnątrz, ciąg, ustępowanie, piruet w stępie, trawers, renwers, kłus wyciągnięty i wiele innych chodów bocznych. Następnie ja zaczęłam przeskakiwać przeszkodę ustawioną na środku rozprężalni. Dasha prawie zawsze przeskakiwała bezbłędnie, chociaż raz się wyłamała i trzy razy strąciła przeszkodę, ale to z mojej winy. Oczywiście Dagmara i Amanda musiały to skomentować. A co wydało mi się dziwne, Amanda mniej używała bata. Pewnie ktoś jej uświadomił, że publiczność nie będzie chwaliła jeźdźca, który do przesady bije konie.
Nie minęło wiele czasu, a już rozpoczęła się Runda Honorowa dla uczestników klasy mini LL. Zmieniono ustawienie przeszkód, zapoznaliśmy się z trasą przejazdu. Kolejność startów była alfabetyczna, więc ja, dzięki mojemu nazwisku ,,Swift", miałam startować pod koniec, a Amanda w środku.
Zanim Amanda wystartowała, skakało chyba siedmiu jeźdźców. Dwóch przejechało na czysto, jedna osoba została zdyskwalifikowana, a reszta strąciła kilka przeszkód. Amandzie na początku dobrze szło. Pierwsze pięć przeszkód przeskoczyła bezbłędnie. Nie używała bata. Natomiast przed szóstą Dayrea zawahała się i nagle odmówiła skoku, skręcając w lewą stronę. Amanda ukarała ją batem tak mocno, że ledwo powstrzymała klacz przed wierzgnięciem przednimi nogami. Naprowadziła ją jeszcze raz na przeszkodę. Tym razem skoczyła. Z nawet dobrym wynikiem (przeskoczone wszystkie przeszkody, jeden odmówiony skok) ukończyła zawody widocznie niezadowolona.
-Porażka!- usłyszałam, co mówi do niej mama, gdy już zeszła z konia.- Dlaczego wcześniej jej nie zbatowałaś? Widziałaś, że coś jest z nią nie tak!
-Wiem mamo, ale teraz mamy większy problem! Swift...- nie usłyszałam do końca tego zdania, bo obie razem z koniem odwróciły się i zaczęły szybkim krokiem iść w kierunku parkingu.
Już przyzwyczaiłam się, że mówi do mnie po nazwisku, ale ciągle zastanawiało mnie to ostatnie nieusłyszane przeze mnie zdanie.
-Teraz zaprezentuje się Adrianna Sosnowicz na Greli, a tuż po niej Izabela Swift na klaczy Dasha!- usłyszałam słowa dochodzące z głośników.
Przerwałam swoje rozmyślania i sprawdziłam czy rząd jest dobrze zapięty.
-Izka, dasz sobie radę!- zauważyłam obserwujące mnie Wiktorię, Ankę, Patrycję. Robert, jego synowie oraz rodzice moi i Wiki stali już na widowni.
Gdy wywołano mnie, wjechałam na grzbiecie Dashy na parkur, a kątem oka zobaczyłam, że koleżanki idą na ławki dla oglądających. Ukłoniłam się, a gdy usłyszałam dźwięk oznaczający rozpoczęcie odliczania czasu, ruszyłam galopem na pierwszą przeszkodę. Przeskoczyłyśmy ją doskonale. Tak samo, jak sześć kolejnych. Dasha doskonale najeżdżała na przeszkody. Dojeżdżając do siódmej spojrzałam na publiczność. Przy samym ogrodzeniu, niedaleko przeszkody, stała tylko Amanda z jej matką. Dagmara pewnie rozgrzewała konia. Amanda nie wyglądała jakoś podejrzanie, ale wolałam zachować ostrożność, bo nie wiadomo, co może jej przyjść do głowy. Doskonale przeskoczyłam kolejny płotek i dojechałam do podwójnej ósmej, która była ustawiona na skok-wyskok, a przy niej właśnie kucnęła Amanda. Gdy byłam przy pierwszej części zobaczyłam, że dziewczyna wyciągnęła zza pleców swoją lustrzankę z ogromną lampą błyskową. Już zrozumiałam, co ma zamiar zrobić- chce przestraszyć Dashę światłem bardzo mocnej lampy. Gdy wylądowałyśmy po pierwszej części przeszkody, oślepiła mnie właśnie seria błysków tego światła. Na szczęście, byłam na to przygotowana i mimo, że przez chwilę nic nie widziałam, zachęciłam klacz do dalszego skoku. Dashę też oszołomił blask, więc zarzuciła głową, bardzo wysoko unosząc przednie kopyta, lecz tylnych nie miała siły już unieść wyżej. Strąciła chyba dwie poprzeczki, co zaburzyło naszą równowagę. Nie wiele brakowało, by klacz potknęła się, a ja natomiast ledwo utrzymałam się w siodle. Hanowerka nerwowo zaczęła ruszać głową, mając ją w dole i raz próbowała stanąć dęba.
-Dasha- szepnęłam, gdy już się uspokoiłam i prawie normalnie widziałam.- Dasha... Spokojnie. Już nic się nie dzieje.
Zachęciłam klacz do dalszego galopu. Jakimś cudem dotarłyśmy do ostatniej przeszkody, którą i tak strąciłyśmy, bo klacz wybiła się z czterech nóg, również za wysoko unosząc nogi przednie, a za nisko tylne. Poklepałam Dashę i już stępem opuściłam parkur. Schodząc z niej, do razu podbiegli do mnie Wiktoria, Anka i Kuba.
-Nic wam nie jest?- nawet nie wiedziałam, kto się spytał.
-Mi chyba nie...
Ciągle przestraszona Dasha zaczęła skręcać na przednich nogach, a potem cofała się.
-Dasha, spokojnie... Nic ci nie grozi- uspokajały ją dziewczyny.
-Wika, czy ty na pewno chcesz wziąć udział w zawodach na niej?- spytał Kuba.- Masz niewiele czasu.
-Tak. Nie dam się zastraszyć.
-Wika, teraz nie chodzi o zastraszanie- powiedziałam.- Masz pojęcie, jaka Dasha będzie teraz płochliwa? Chyba nie chcesz, żebyśmy oswajały ją od nowa.
-Nic jej nie będzie.
-Już jej coś jest. Nie widzisz jej strachu? Ciągle ma uniesioną głowę i niespokojnie się wierci. Rozważ to jeszcze- powiedziałam, kierując się w stronę widowni. Wiktoria natomiast wsiadła na konia.
Gdy doszłam do rodziców, zaczęli wypytywać, co się stało.
-Jak mam się nie przejmować?! -spytałam, gdy próbowali mnie pocieszyć. - Amanda nigdy nie pozwoli, żebym wygrała zawody. Musiałabym chyba zmienić nazwisko, żeby startować przed nią, bo ona zawsze wybierze tą samą klasę, w której ja będę startować. A jakby tego było mało, to Wiktoria będzie skakać na wystraszonym koniu.
Rodzice jeszcze podjęli kilka prób pocieszenia mnie, ale skupiłam się już bardziej na  Rundzie Honorowej, którą oglądałam z ławki. Amanda zajęła czwarte, a ja szóste miejsce. Zmieniono ustawienie przeszkód, a jeźdźcy łącznie z Wiktorią i Dagmarą zapoznali się z trasą. Dagmara startowała jako jedna z pierwszych. Całkiem nieźle jej poszło, ale strąciła dwa oksery. W środku startowała Wiktoria. Wyraźnie można było zauważyć, że Dasha bała się. Gdy przejeżdżały obok widowni Dasha spłoszyła się i chciała uciec do wewnątrz, ale Wiktoria powstrzymała ją. Strąciła wszystkie trzy przeszkody, które były ustawione przy publiczności. Z takim wynikiem zakończyła konkurs. Zajęła siódme miejsce, a Dagmara trzecie. Pomogłam mojej koleżance rozsiodłać konia, ale zrobiłyśmy to w milczeniu. Zostawiłyśmy klacz w przyczepie, a my poszłyśmy z rodzicami do sklepu jeździeckiego. Wybrałam T-shirt z koniem dla siebie, a Wika kupiła rękawiczki jeździeckie. Gdy zapłaciliśmy, rodzice poszli kupić coś do jedzenia, a my w wyjściu natknęłyśmy się na Amandę z Dagmarą.
-I jak się czujecie po porażce?- spytała nas ta pierwsza.
-Na waszym miejscu, to ja bym się czuła przegrana. Jak można coś takiego zrobić?! Wystraszyć konia tylko po to, żeby zajął gorsze miejsce od ciebie, bo nie mogłabyś się pogodzić z przegraną?
-Ktoś kogoś straszył? Ja chciałam mieć tylko twoje zdjęcie.
-Mogłaś je równie dobrze zrobić bez lampy błyskowej!
-Nie chciałam, żeby błysnęła. Myślałam, że ją wyłączyłam- widać było, że kłamała.
-Taa, jasne- wyszłam z Wiktorią ze sklepu, już nie odwracając się w stronę dziewczyn. Nie chciałam na nie patrzeć.
Resztę dnia spędziłyśmy m.in. na oglądaniu zawodów. Kuba, świetny jeździec, zajął pierwsze miejsce w jego kategorii.

7 komentarzy:

  1. Jak ja nienawidzę Amandy i Dagmary! Są gorsze nawet od Olgi! Przez nie główne bohaterki mają zepsuty dzień. Chyba przez następne parę dni, będę chodziła podminowana.
    Co do rozdziału, jest super

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko świetnie opisane :) Uwielbiam tego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A grrrr! Jak ja nienawidzę tych dziewuch! Takie nadęte ciotowate [wybacz za słownictwo] bachory. A zauważyłam jeden błąd- z tego co mi wiadomo nie ma koni ciepłokrwistych- są gorącokrwiste.
    Rozdział świetny ;)
    Zapomniałyście o moich blogach, czy co???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero wchodziłam (chyba w sobotę) na Hope Never Dies ;)

      Usuń
    2. Co do ciepłokrwistych i gorącokrwistych faktycznie chodziło mi o tego drugiego :) Ale jak się poczyta w googlach, to też istnieją ciepłokrwiste (o ile to nie to samo co gorącokrwiste xd )

      Usuń
  4. Ciekawy i super rozdział, ale Amanda przesadziła. Hahaha chciała im przeszkodzić, by nie zdobyły dobrego miejsca, a sama zdobyła złe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurdee,,Nie nawidzę tych dwóch Dagi I amandy -,- są załosne mam nadzieję,że potem napiszesz coś o nic złego zeby ich upokorzyć,a tak to świetnie :) piszesz

    OdpowiedzUsuń