Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 15

~~Iza~~

Po dzisiejszych lekcjach pojechałam do schroniska. Wika miała jeszcze szlaban, ale Bartek prosił mnie, abym przyszła, bo Olga chce się nauczyć jeździć. Gdy już byłam na miejscu, znalazłam Roberta, Bartosza i Olgę w pokoju chłopaków.
-Kuby nie ma?- spytałam po przywitaniu.
-Ma dużo lekcji, więc został w domu- wytłumaczył jego brat.- Zresztą ja też mam sporo, więc prosiłbym cię, żebyś pomogła Oldze przygotować konia oraz żebyś troszkę ją poduczyła. Kłusem ja się mogę już zająć. 
-Dobra, nie ma sprawy- zgodziłam się z nadzieją, że może choć trochę się zaznajomimy.- A na jakim koniu będziesz jeździć?- tu zwróciłam się do Olgi. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie śliczne bryczesy z Pikeura (!) i skórzane oficerki. Musiała na to wydać kupę kasy, a jeszcze nigdy nie siedziała w siodle.
-Sama nie wiem... Zależy na jakim mogę? Chciałabym spróbować na tej czarnej. 
-Na pewno nie na Dashy, bo ona należy do Izy i Wiki, a poza tym jest trochę dzika- Robert włączył się do rozmowy.- Co myślicie o Wesuviu?
-Chyba będzie najlepszy na początek- potwierdził Bartosz.
Chwilę później razem z Olgą byłyśmy już przy Wes. Wyciągając szczotki, dałam jedną Oldze. 
-Wiesz co? Ja zaraz wrócę. Pójdę tylko po kask do pokoju wolontariuszy i wtedy dokończę czyścić Wes, ok?
-Dobra- odpowiedziałam trochę podejrzliwie. 
Zaczęłam czyścić konia. Minęło pierwsze pięć minut, a Olga nie wracała. Zdążyłam wyczyścić mu kopyta, założyłam siodło i ogłowie, a dziewczyny nadal nie było. Poszłam razem z Wesuviem pod nasz pokój, a gdy zapukałam i uchyliłam drzwi, zobaczyłam, że Olga chowa telefon do kieszeni i odkłada puder do swojej szafki. 
-To Wes jest już gotowy?- udała zdziwioną.
-Przecież minęło dwadzieścia minut! A ty miałaś pójść tylko po toczek. Nie wiem, czy z takim podejściem wyniknie coś z twojego "jeździectwa".
-Ależ oczywiście, że będzie. Tata chce mi kupić konia, ale na razie muszę opanować podstawy jazdy. 
Teraz miałam już tylko nadzieję, że mówiąc o kupnie konia nie miała na myśli Dashy. Co prawda, i tak jej nie sprzedamy, ale strach się bać, jeśli zwierzyłaby się z tego Bartkowi.
W ciszy poszłyśmy na lonżownik. Pomogłam jej wsiąść na konia, ale nie miała z tym większego problemu. Pokazałam jej, jak się trzyma wodze i dałam dziewczynie kilka ćwiczeń na rozluźnienie w stępie. Nie miałam żadnej licencji instruktorskiej, ale w poprzedniej stajni uczyłam kilka początkujących osób, gdy instruktorzy mieli jakieś ważne sprawy do załatwienia, więc wciąż pamiętałam jakieś ćwiczenia. 
Po kilkudziesięciu minutach zajęć Bartek podszedł do nas.
-To już mogę zająć się Olgą- mówiąc to, wszedł na lonżownik. 
-Okej, a ja się zajmę końmi- przekazałam Bartkowi lonżę i bat. 
Poszłam do stajni i wypuściłam zdrowe konie na pastwiska. 
-A może ty też pójdziesz poskubać trawę? Chyba już jesteś wystarczająco oswojona- powiedziałam Dashy, której zaraz otworzyłam drzwiczki boksu i wyprowadziłam na wybieg. Wzięłam się za zamiatanie stajni, a Robert sprzątał boksy.
Następnie zdecydowałam, że wrzucę koniom jedzenie do żłobów, bo po prostu nie miałam co robić. Konie nie będą dzisiaj już wykorzystywane do pracy, więc jedzenie mogłam dać im wcześniej. Wrzucając paszę do boksu Karej usłyszałam trzytaktowy chód. Bartek! Co on wymyślił?- pomyślałam.
Podeszłam pod lonżownik i zobaczyłam galopującego Wesuvia z ledwo trzymającą się w siodle Olgą.
-Bartek! Przecież ona zaraz zleci z tego konia! Nie widzisz?!- krzyknęłam do niego.- Co ci przyszło do głowy, żeby na pierwszej jeździe dać jej galop?
-Ja go namówiłam- obroniła go dziewczyna, gdy już koń przeszedł do stępa.- Bardzo chciałam zobaczyć, jak to jest w galopie.
-No to chyba dostała ci się nauczka. 
Idąc w kierunku stajni, zastanawiałam się, czy Olga zrezygnuje z wolontariatu z powodu tej pierwszej jazdy. Widziałam strach w jej oczach. Może jej się nie spodobało? 
Zanim wróciłam do budynku sprawdziłam, jak się miewa Kara. Zaobserwowałam, że pasła się kilkanaście metrów od reszty stada. Ehh, Kara, Kara... Inne konie na prawdę nie chcą cię skrzywdzić- zaczęłam
rozmyślać.- Dobrze, że chociaż ty nie próbujesz ich atakować.
Dokończyłam porządki stajenne i zadzwoniłam po rodziców, żeby po mnie przyjechali.
W końcu muszę kiedyś odrobić lekcje...


No wreszcie mogę opublikować nowy rozdział! Był już gotowy w piątek, ale ponieważ "jestę ofiarą" to wszystko musiałam robić od nowa, bo gdy go opublikowałam, weszłam w edycję i coś kliknęłam. Wszystko mi się usunęło i nie chciało się przywrócić! No ale wujaszek Google pomógł mi w naprawieniu szkód. Łatwo nie było! To była chyba moja najdłuższa praca nad jednym rozdziałem xd

3 komentarze:

  1. Boże, jak ja nienawidzę tej Olgi! Krew się we mnie gotuje jak o tym czytam! Na miejscu Izy, po prostu zdjęłabym ogłowie i siodło, a potem ubrudziła Wesuvia kupą! A co, niech czyści jak taka mądra jest!
    Notka świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam tak samo jak ty. Pięknie napisany rozdział, jeden niewłaściwy krok i następne pięć godzin spędzonych nad pisaniem rozdziału. -.-
    Życzę ci, żeby następnym razem ci się tak nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ona się odpierdoli od Karej! Wybaczcie łacinę, ale ja pieprzę ile można wytrzymać?! Drugi rozdział, w którym jest, a ja mam jej tak dość, że nie wytrzymuję nerwowo! Rozdział świetny, tak jak każdy inny...^^

    OdpowiedzUsuń