~~Wiki~~
Siedziałam na korytarzu szkolnym. Izę gdzieś wywiało, a ja nie miałam zamiaru ruszać się spod sali. Byłam sama, bo, jak to na długą przerwę bywa, wszyscy rozbiegli się po całej szkole. Zobaczyłam idące w moją stronę Amandę i Dagmarę. Już po samym spojrzeniu Am miałam złe przeczucia. Oho, pomyślałam, zaraz się zacznie. Nie chciałam odchodzić, bo pomyślałyby, że przed nimi uciekam. Nie dam im tej satysfakcji.
@Przyjdź pod biologiczną@ napisałam do Izy SMS-a.@ Jak najszybciej. Czuję, że zaraz poleje się krew DagAm [tak oznaczałyśmy te dwie] tu są.
@Jestem w łazience na drugim końcu szkoły@ odpisała.@ Będę za 2 minuty, a do tego czasu nie przejmuj się nimi.
Odetchnęłam głęboko.
-Cześć, Wiki- powiedziała Amanda niezwykle słodkim głosikiem.- Możemy się dosiąść?
-N...- zaczęłam słowo ,,Nie", ale to było pytanie retoryczne, więc nie poczekała na odpowiedź.
-Dzięki- odparła siadając obok mnie.- A... mówiłam ci już, że tatuś chcę mi kupić stadninę? Co ty na to?
-Biedne konie...- mruknęłam nie dając się zwieść jej miłemu głosowi.
-Może wezmę jedną z tych waszych szkap z... jak mu tam... z Equilandu- wymówiła nazwę schroniska w sposób, który zupełnie nie przypadł mi do gustu.
-Prędzej Karek* nauczy się latać niż my damy wam jakiegoś konia. Wszyscy wiedzą, jak traktujecie te zwierzęta.
-Nie ważne jak, ważne, że są efekty. Mój Karuś zdobywa pierwsze miejsca na większości zawodów, a jak u ciebie? Jakie miejsca zajmują WASZE konie? Kiedy TY ostatnio startowałaś?
-Mam ważniejsze rzeczy do roboty. Ale niedługo wezmę udział w zawodach.
-Obie weźmiemy- nie zauważyłam, kiedy dołączyła do nas Iza.- W stajni Pferde. Słyszałaś może?
-Ha!- zawołała Dagmara- My też startujemy. Nie martw się, Izz, w najlepszym razie zajmiesz zaszczytne trzecie miejsce, które też jest dość dobre.
-To dobrze, że ci się podoba, bo musisz się do niego przyzwyczajać- potem zwróciła się do mnie:- chodź, Wiki. Porozmawiamy z dala od tej dziury intelektualnej.
Wstałyśmy z ławek, żeby odejść, ale jeszcze rzuciłam przez ramię:
-Możecie kupić nawet całą janowską stadninę arabów, a i tak nie dorównacie Equilandowi.
---Popołudniu---
-Pa, tato!- krzyknęłam wybiegając z samochodu przed schroniskiem.
Wbiegłam do stajni i rzuciłam się na szyję Dashy.
-Witaj, skarbie- powitałam ją, drapiąc za czarnym uchem.
Iza dobiegła chwilę po mnie, bo, mimo iż biegała szybciej ode mnie, później wysiadła z samochodu i to siedziała po lewej stronie (dalszej niż stajnia). Po dłuższych pieszczotach w końcu postanowiłam zadać kluczowe pytanie:
-Myślisz, że powinnyśmy potrenować przed udziałem w zawodach?
Izz skinęła głową.
-Może ja wyczyszczę i osiodłam Dashę, a ty ułożysz parkur z kilku przeszkód.
Miałam ochotę zaproponować odwrotny podział obowiązków, ale to ja ostatnio dość często jeździłam na karej, więc postanowiłam ustąpić.
-Z ilu?- spytałam.
-Myślę, że sześć wystarczy. I niech nie będą wyższe niż półtora metra.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i odeszłam. Najpierw poszłam do siodlarni, gdzie były wszystkie drągi i deski. Pozostałe części przeszkód stały na ujeżdżalni na tyle blisko ogrodzenia, żeby nie przeszkadzały komuś jeżdżącemu po maneżu. Ledwo dowlokłam się na ujeżdżalnię z sześcioma drągami oraz czterema deskami. Mogłam przynieść je w kilku kursach, ale chciałam zaoszczędzić sobie drogi i czasu. Wzięłam się za planowanie toru. Jako pierwszą przeszkodę ustawiłam stacjonatę z dwóch desek. Odmierzyłam dziewięć kroków i ustawiłam stacjonatę z dwóch desek z hydrą. Potem dwadzieścia kroków, ale już nie po linii prostej tylko zatoczyłam półkole i postawiłam triplebarre z czterech drągów (oczywiście robiłam to w taki sposób, że odmierzałam daną odległość, zaznaczałam sobie to miejsce i potem szłam po daną przeszkodę. Nie taszczyłam wszystkich za sobą. ;) ). Następnie odmierzyłam odległość, którą powinny być jakieś trzy foule galopu i postawiłam rów z wodą (bez wody xD ), a na koniec kombinację dwóch stacjonat oddzielonych od siebie o jedną foule galopu.
Wtedy nadeszła Iza z gotową już Dashą.
-Może tak być?- Spytałam wskazując moje dzieło.
-Pewnie, że może. Najpierw ty, czy ja?
-Mogę ja- oznajmiłam, biorąc wodze od przyjaciółki.
Szybko wskoczyłam na grzbiet klaczy i postępowałam na ujeżdżalnię, od której zostawiłam otwartą furtkę. Dasha każdą z przeszkód przeskoczyła nawet nie trącając drąga. (Wciąż tylko martwiło mnie takie wysokie unoszenie przez nią nóg.) Pod Izą skakała tak samo. Zostawiłyśmy parkur w spokoju. Stwierdziłam, że najlepiej jak tak zostanie. Może ktoś będzie chciał poskakać. A jak nie, to my później wrócimy do treningu. Odprowadziłyśmy Karą do jej boksu i oporządziłyśmy ją, a potem musiałyśmy wracać do naszych obowiązków.
Kiedy zajęłyśmy się już wszystkimi końmi, postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę.
-Pa, tato!- krzyknęłam wybiegając z samochodu przed schroniskiem.
Wbiegłam do stajni i rzuciłam się na szyję Dashy.
-Witaj, skarbie- powitałam ją, drapiąc za czarnym uchem.
Iza dobiegła chwilę po mnie, bo, mimo iż biegała szybciej ode mnie, później wysiadła z samochodu i to siedziała po lewej stronie (dalszej niż stajnia). Po dłuższych pieszczotach w końcu postanowiłam zadać kluczowe pytanie:
-Myślisz, że powinnyśmy potrenować przed udziałem w zawodach?
Izz skinęła głową.
-Może ja wyczyszczę i osiodłam Dashę, a ty ułożysz parkur z kilku przeszkód.
Miałam ochotę zaproponować odwrotny podział obowiązków, ale to ja ostatnio dość często jeździłam na karej, więc postanowiłam ustąpić.
-Z ilu?- spytałam.
-Myślę, że sześć wystarczy. I niech nie będą wyższe niż półtora metra.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i odeszłam. Najpierw poszłam do siodlarni, gdzie były wszystkie drągi i deski. Pozostałe części przeszkód stały na ujeżdżalni na tyle blisko ogrodzenia, żeby nie przeszkadzały komuś jeżdżącemu po maneżu. Ledwo dowlokłam się na ujeżdżalnię z sześcioma drągami oraz czterema deskami. Mogłam przynieść je w kilku kursach, ale chciałam zaoszczędzić sobie drogi i czasu. Wzięłam się za planowanie toru. Jako pierwszą przeszkodę ustawiłam stacjonatę z dwóch desek. Odmierzyłam dziewięć kroków i ustawiłam stacjonatę z dwóch desek z hydrą. Potem dwadzieścia kroków, ale już nie po linii prostej tylko zatoczyłam półkole i postawiłam triplebarre z czterech drągów (oczywiście robiłam to w taki sposób, że odmierzałam daną odległość, zaznaczałam sobie to miejsce i potem szłam po daną przeszkodę. Nie taszczyłam wszystkich za sobą. ;) ). Następnie odmierzyłam odległość, którą powinny być jakieś trzy foule galopu i postawiłam rów z wodą (bez wody xD ), a na koniec kombinację dwóch stacjonat oddzielonych od siebie o jedną foule galopu.
Wtedy nadeszła Iza z gotową już Dashą.
-Może tak być?- Spytałam wskazując moje dzieło.
-Pewnie, że może. Najpierw ty, czy ja?
-Mogę ja- oznajmiłam, biorąc wodze od przyjaciółki.
Szybko wskoczyłam na grzbiet klaczy i postępowałam na ujeżdżalnię, od której zostawiłam otwartą furtkę. Dasha każdą z przeszkód przeskoczyła nawet nie trącając drąga. (Wciąż tylko martwiło mnie takie wysokie unoszenie przez nią nóg.) Pod Izą skakała tak samo. Zostawiłyśmy parkur w spokoju. Stwierdziłam, że najlepiej jak tak zostanie. Może ktoś będzie chciał poskakać. A jak nie, to my później wrócimy do treningu. Odprowadziłyśmy Karą do jej boksu i oporządziłyśmy ją, a potem musiałyśmy wracać do naszych obowiązków.
Kiedy zajęłyśmy się już wszystkimi końmi, postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę.
Bartek oczywiście pokazowo nas unikał. Nie zwracałyśmy na niego uwagi. Za to Kuba był cały w skowronkach. Zagadywał nas, żartował, udało mu się nawet rozśmieszyć Bartka, ale tylko na chwilę.
Usiadłyśmy na ławce ustawionej przed stajnią. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Po pewnym czasie zobaczyłyśmy w dali dwa galopujące konie. Przyglądałam się im chwilę. Jednego dosiadała Amanda, drugiego Dagmara. Ta druga siedziała oczywiście na swojej siwej arabce Great Blue, ale jej przyjaciółka... Dałabym sobie rękę uciąć, że to była Dayrea. Day jest najlepszym koniem ze Świata Rumaków. Dostała się nawet do mistrzostw Polski w skokach. Chociaż była wspaniałym koniem, potrzebowała bardzo doświadczonego jeźdźca. Tylko pod takim mogła dać z siebie wszystko. Pani Agnieszka traktowała ją jak świętość, więc miała wyznaczonego jednego jeźdźca, pod którym startowała w zawodach i zawsze odnosiła sukcesy. My dwie tylko raz dostąpiłyśmy zaszczytu dosiadania jej w zawodach (o co musiałyśmy prosić przez wiele tygodni) i zajęłyśmy po 5 miejscu.
Dayrea była rudawym kasztankiem rasy oldenburskiej. Na nogach miała cztery jednakowej długości i szerokości skarpetki (wiem, bo kiedyś jak bardzo nam się nudziło zmierzyłyśmy je linijką xD), a na głowie latarnię. Jej sprzęt też był dość ciekawy. Miała ogłowie munsztukowe z naczółkiem zdobionym malutkimi diamencikami, a na czerwonym czapraku złotą, grubą nitką wyszyte jej imię. Przyjrzałam się lepiej czaprakowi, żeby dostrzec napis na nim. Dayrea, przeczytałam. Tak, to ona! Sparaliżowało mnie. Czemu ta dziewczyna dosiada konia, którego mi nie wolno było pogłaskać (poza tym jednym startem w zawodach)?! Zacisnęłam pięści. Dwa konie zatrzymały się przed nami.
-Prawda, że ślicznego mam konia?- spytała Amanda, zmuszając Dayreę do okrążenia nas.
-Kłamiesz!- powiedziałam.-Pani Agnieszka nigdy by nie sprzedała tej klaczki.
-Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz?- spytała jakby napawając się tą chwilą.- Ja nie jestem właścicielką Dayrei. Do mnie należy cała stadnina ,,Świat Rumaków".
Poczułam, jakbym dostała cegłą w twarz. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Więc Iza, wcale nie mniej zdziwiona, postanowiła zrobić to za mnie:
-Ona kochała konie i to miejsce. Czemu niby miałaby się go pozbywać?
- Po prostu zbankrutowała. Gdyby nie sprzedała nam stadniny i tak by ją zlicytowali, ale za cenę, która starczyłaby jedynie na jej długi. My zaoferowaliśmy tyle, że starczyło jej też na domek w mieście i życie do czasu, gdy znajdzie pracę. A to tylko dzięki wam- jej twarz rozświetlił szyderczy uśmiech.- Agnieszka- (oczywiście ona naszą byłą instruktorkę traktowała jak starą znajomą)- mówiła, że po waszym odejściu zaczęła bankrutować. W końcu jak to ujęła: ,,To wy płaciłyście mnóstwo kasy za jazdy, a startując w zawodach zawsze dzieliłyście się z nią nagrodą i robiłyście jej reklamę".
-Teraz wy i Am będziecie sąsiadkami- dodała Dagmara. (Wcześniej Amanda mieszkała na drugim końcu miasta, więc, po odejściu ze stadniny, widywałyśmy się jedynie w szkole)- Pewnie często będziemy się spotykać.
-Dayrea tylko pod dobrym jeźdźcem osiąga sukcesy. Z tobą na grzbiecie nigdy nie wygra.
-Zobaczymy- Amanda spojrzała na ustawione przeze mnie przeszkody.- To ma być parkur?- prychnęła, wjeżdżając na ujeżdżalnię przez wciąż otwartą furtkę. I ruszyła po torze z przeszkodami. Miałam krzyknąć, że ma przestać. Dayrea miała wypinacze, co mogło jej mocno zaszkodzić podczas skakania, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Nie mogłam patrzeć na to w jaki sposób traktuje konia. Cały czas szarpała wodze, czy mocno uderzała palcatem. Jednak najbardziej dotknęło mnie to, co zrobiła przy trzeciej przeszkodzie. Przeskakując triplebarre swoje tylne nogi klacz uniosła za nisko i wiedziałyśmy, że zawadzi o drąga, najpewniej zrzucając go. Ale Amanda miała na to swoje sposoby. Najzwyczajniej w świecie odchyliła się do tyłu (tym samym bardzo obciążając grzbiet klaczy i mogąc jej zrobić wielką krzywdę) i z całej siły uderzyła palcatem w tylne nogi. Biedna Day uniosła te nogi unikając kolejnego uderzenia, które nie nadeszło, ponieważ jej amazonka była w pełni usatysfakcjonowana efektem tej nieludzkiej metody. Dayrea cały parkur pokonała bezbłędnie.
A więc TO musieli robić Dashy jej byli ,,właściciele", pomyślałam. Tyle że ona kocha skoki i nic nie zmieni jej pasji. A Day jest bardzo wrażliwą klaczką. Nie zdziwiłabym się, gdyby po jakimś czasie zupełnie odmawiała skakania w obawie przed biciem. Amanda pewnie ze złości będzie jeszcze bardziej bić kasztankę, by zmusić ją do skakania, ona coraz bardziej będzie się stawiać, aż pewnego dnia nie pozwoli w ogóle się dosiąść, a Amanda z ,,urażoną" dumą postanowi się jej pozbyć i w NAJLEPSZYM wypadku Dayrea trafi do nas. Zaskakujące jak łatwo można zniszczyć tak wspaniałego konia..., westchnęłam ze smutkiem, ale chyba jedynie (na moje szczęście) Izz to usłyszała.
-A tymczasem musimy już jechać- Amanda zjechała z parkuru. Do ZOBACZENIA.
Dziewczyna zagalopowała z miejsca i skierowała się w stronę stadniny.
-A stadnina nie nazywa się już Świat Rumaków. Am nazwała ją Green Trees.- dodała Dagmara i ruszyła za przyjaciółką.
A my stałyśmy osłupiałe na dziedzińcu schroniska.
-Prawda, że ślicznego mam konia?- spytała Amanda, zmuszając Dayreę do okrążenia nas.
-Kłamiesz!- powiedziałam.-Pani Agnieszka nigdy by nie sprzedała tej klaczki.
-Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz?- spytała jakby napawając się tą chwilą.- Ja nie jestem właścicielką Dayrei. Do mnie należy cała stadnina ,,Świat Rumaków".
Poczułam, jakbym dostała cegłą w twarz. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Więc Iza, wcale nie mniej zdziwiona, postanowiła zrobić to za mnie:
-Ona kochała konie i to miejsce. Czemu niby miałaby się go pozbywać?
- Po prostu zbankrutowała. Gdyby nie sprzedała nam stadniny i tak by ją zlicytowali, ale za cenę, która starczyłaby jedynie na jej długi. My zaoferowaliśmy tyle, że starczyło jej też na domek w mieście i życie do czasu, gdy znajdzie pracę. A to tylko dzięki wam- jej twarz rozświetlił szyderczy uśmiech.- Agnieszka- (oczywiście ona naszą byłą instruktorkę traktowała jak starą znajomą)- mówiła, że po waszym odejściu zaczęła bankrutować. W końcu jak to ujęła: ,,To wy płaciłyście mnóstwo kasy za jazdy, a startując w zawodach zawsze dzieliłyście się z nią nagrodą i robiłyście jej reklamę".
-Teraz wy i Am będziecie sąsiadkami- dodała Dagmara. (Wcześniej Amanda mieszkała na drugim końcu miasta, więc, po odejściu ze stadniny, widywałyśmy się jedynie w szkole)- Pewnie często będziemy się spotykać.
-Dayrea tylko pod dobrym jeźdźcem osiąga sukcesy. Z tobą na grzbiecie nigdy nie wygra.
-Zobaczymy- Amanda spojrzała na ustawione przeze mnie przeszkody.- To ma być parkur?- prychnęła, wjeżdżając na ujeżdżalnię przez wciąż otwartą furtkę. I ruszyła po torze z przeszkodami. Miałam krzyknąć, że ma przestać. Dayrea miała wypinacze, co mogło jej mocno zaszkodzić podczas skakania, ale nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Nie mogłam patrzeć na to w jaki sposób traktuje konia. Cały czas szarpała wodze, czy mocno uderzała palcatem. Jednak najbardziej dotknęło mnie to, co zrobiła przy trzeciej przeszkodzie. Przeskakując triplebarre swoje tylne nogi klacz uniosła za nisko i wiedziałyśmy, że zawadzi o drąga, najpewniej zrzucając go. Ale Amanda miała na to swoje sposoby. Najzwyczajniej w świecie odchyliła się do tyłu (tym samym bardzo obciążając grzbiet klaczy i mogąc jej zrobić wielką krzywdę) i z całej siły uderzyła palcatem w tylne nogi. Biedna Day uniosła te nogi unikając kolejnego uderzenia, które nie nadeszło, ponieważ jej amazonka była w pełni usatysfakcjonowana efektem tej nieludzkiej metody. Dayrea cały parkur pokonała bezbłędnie.
A więc TO musieli robić Dashy jej byli ,,właściciele", pomyślałam. Tyle że ona kocha skoki i nic nie zmieni jej pasji. A Day jest bardzo wrażliwą klaczką. Nie zdziwiłabym się, gdyby po jakimś czasie zupełnie odmawiała skakania w obawie przed biciem. Amanda pewnie ze złości będzie jeszcze bardziej bić kasztankę, by zmusić ją do skakania, ona coraz bardziej będzie się stawiać, aż pewnego dnia nie pozwoli w ogóle się dosiąść, a Amanda z ,,urażoną" dumą postanowi się jej pozbyć i w NAJLEPSZYM wypadku Dayrea trafi do nas. Zaskakujące jak łatwo można zniszczyć tak wspaniałego konia..., westchnęłam ze smutkiem, ale chyba jedynie (na moje szczęście) Izz to usłyszała.
-A tymczasem musimy już jechać- Amanda zjechała z parkuru. Do ZOBACZENIA.
Dziewczyna zagalopowała z miejsca i skierowała się w stronę stadniny.
-A stadnina nie nazywa się już Świat Rumaków. Am nazwała ją Green Trees.- dodała Dagmara i ruszyła za przyjaciółką.
A my stałyśmy osłupiałe na dziedzińcu schroniska.
*imię karego ogiera arabskiego Amandy
To ja chyba wolę Olgę... Ostatnio przy każdym rozdziale się gotuję... Jak Wy to robicie?
OdpowiedzUsuńI kolejne dwie jedze. boz jak ja niecierpie takich osob. najpierw Olga a teraz one -.- rozdzial swietny ;)
OdpowiedzUsuńValeria
Wiki i Izz będą mieć przechlapane.
OdpowiedzUsuńJuż 3 jędze w waszym opowiadaniu. Niedługo wykituję przez Olgę, Amandę i Dagmarę.
OdpowiedzUsuńŚwieetnie piszesz :) Poproszę następny rozdział!! :)
OdpowiedzUsuńHeartland się kłania? Ta Amanda i Dagmara przypominają mi Ashley i jej bandę, a "Green Trees" jakoś tak dziwnie kojarzy mi się z "Green Brair" Nie żebym coś sugerowała... Pomimo wszystko rozdział jest świetny...^^
OdpowiedzUsuń