Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 16

~~Wiki~~
  Gdy wróciłam do domu oczywiście wciąż miałam szlaban, ale po mocniejszej wymianie zdań udało mi się skrócić go z dożywocia na tydzień. Iza jeszcze jutro miała iść do schroniska, ale następnym razem pojedziemy tam już razem. A Izz musiała jeszcze odstawić Dashę i Joya do ich boksów w Equilandzie.
---Nazajutrz---
  Wieczorem Iza wróciła ze schroniska, do którego pojechała zaraz po szkole. Ale była w okropnym humorze. Ciągle gadała o tej Oldze, o której wspominała po ostatnim powrocie z Equilandu.
-Daj spokój, Izz- uśmiechnęłam się.- Zamieniasz przyjemność pracy w schronisku w przykry obowiązek.
-Nie znasz jej- mruknęła. - Kazała mi całkowicie oporządzić Wesuvia, a ja podświadomie się na to zgodziłam.
-Izz, gdy będziemy razem żadna Olga nam nie podskoczy.
Odpowiedziała mi lekkim uśmiechem.
---Tydzień później---
Wreszcie mogłam pojechać do schroniska pierwszy raz od wielu dni. Radość Dashy była nie do opisania. Klacz zachowywała się trochę jak szczeniaczek. Skakała koło mnie i nie odstępowała na krok. Tyle, że mały piesek jest mniejszy od dorosłego konia, więc kiedy przyszło jej do głowy oprzeć się o moje nogi, naparła na mnie tak mocno, że upadłam na brzuch w stertę słomy, którą potem musiałam wyciągać z ust. Iza miała wielki ubaw. Ale po kilku minutach Dashy przeszło, a my postanowiłyśmy wziąć się do roboty, bo stojąc bezczynnie ani nie wyczyścimy koni, ani nie pojeździmy na nich.
Zdążyłyśmy tylko wyczyścić Dashę, kiedy do stajni weszła jakaś blondyna wyglądająca jakby przyszła z rewii mody. Była ubrana w TO. Złote loki zalśniły, gdy wchodziła do stajni. Najpewniej przez nałożony na nie lakier.
-Hej- powiedziała dziewczyna do Izy i zmierzyła mnie nieprzychylnym spojrzeniem.
We włosach musiałam mieć jeszcze resztki słomy, a na twarzy trochę kurzu, który wymieszany z potem (dziś było nieprawdopodobnie gorąco) wyglądał jak błoto. Iza tak wyglądała, tyle że ona nie miała słomy we włosach.
-Ty musisz być Olga- zagadałam, wymuszając na sobie serdeczność, chociaż za samo to spojrzenie miałam ochotę powiedzieć jej kilka rzeczy do słuchu. - A ja...
-Tak- mruknęła przerywając mi.- A ty pewnie jesteś Wiktoria. Dużo tu o tobie mówią.
-Mam nadzieję, że nic złego- starałam się obrócić to w żart, ale ona nawet się nie uśmiechnęła.
-Może... Wybaczcie, ale muszę założyć bryczesy zanim rozpocznie się moja jazda.
Minęła nas i zniknęła w pokoju dla wolontariuszy.
Zaczęłam się śmiać.
-Skąd ona wraca? Na zakupy bałabym się założyć takie ciuchy, żeby ich nie ubrudzić, a ona tak przychodzi do stajni?!
-Takiej jej jeszcze nie widziałam- odparła Iza.- Ostatnio przyszła w bryczesach z Picuera i ogólnie stroju za kilka tysięcy.
Gdy Bartek wszedł do stajni zapadła konsternacyjna cisza. Zatrzymał się przed nami i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć. Uniosłam brew pytająco. Zastanowił się chwilę po czym wreszcie wykrztusił:
-Eee... Wiki...- brzmiało to tak, jakby zapomniał mojego imienia- mogłabyś pomóc Oldze wyczyścić któregoś konia? Ja muszę coś załatwić, ale będę miał czas przeprowadzić jazdę.
Ojej, pomyślałam z kpiną. Żebyś się nie przepracował. W końcu masz tak napięty grafik... Ale na głos powiedziałam jedynie:
-Oczywiście.
-Powodzenia- szepnęła Iza, biorąc się za czyszczenie koni.
Olga doszła do mnie. Spódniczkę zmieniła na bryczesy, ale resztę wcześniejszego ubioru pozostawiła. Nic jej na to nie powiedziałam. To Bartek- jako instruktor- powinien jej kazać odpowiednio przygotować się do jazdy.
-Mogę wziąć innego konia?- spytała nonszalancko.- Ten Wesuvio strasznie wyrzuca. Nie da się na nim wysiedzieć.
No nie on wyrzuca, pomyślałam, tylko ty jesteś sztywna jak deska.
-Wydaje ci się- starałam się mówić wciąż uprzejmie.- To chyba jeden z mniej wyrzucających koni, na jakich miałam okazję siedzieć. Co powiesz na Nell- wskazałam karogniadą klacz w boksie naprzeciwko nas.
-Może być.
Wyjęłam sprzęt do czyszczenia. Szczotkę ryżową dałam Oldze, a sama wzięłam grzebień do grzywy.
-To ja zaraz wracam- oznajmiła dziewczyna.- Pójdę tylko zdjąć biżuterię, bo raczej nie będzie mi w niej zbyt wygodnie.
Raczej...? No tak, Iza mi opowiadała, co wyszło z ,,ich" ostatniego czyszczenia konia. Spróbuję ją przechytrzyć.
-Zaczekam- odparłam odkładając grzebień.- Nie martw się, nie zacznę bez ciebie.- spojrzała na mnie zaskoczona.- Jeśli chcesz nauczyć się opiekować koniem, musisz uczestniczyć w całej ,,ceremonii" czyszczenia.
Wróciła bardzo szybko. Była bez bransoletki, ale wisiorek i kolczyki zostawiła. Zignorowałam naszyjnik, nawet gdyby zaplątał się w grzywę, czy ogon konia, najwyżej zostałby zerwany. Ale to drugie...
-Zdejmij kolczyki- poleciłam.
-Czemu- wyglądała na wyraźnie niepocieszoną.
-Słuchaj- nie wytrzymałam.- Chcesz jeździć, to ubieraj się stosownie. Zaczepisz kolczykiem o konia, on się szarpnie i może ci urwać ucho. Żadna część ubioru jeździeckiego nie jest narzucona lub zakazana bez powodu. Priorytetem jest bezpieczeństwo jeźdźca.
Bez entuzjazmu, ale wykonała moje polecenie. Potem instruowałam ją co do pielęgnacji konia, ale jedynie udzielałam wskazówek- niczego nie robiłam za nią. (Widząc jej ,,entuzjazm" odechciało mi się nawet czesać grzywę i ogon.). Chociaż przy czyszczeniu tylnych kopyt naprawdę musiałam jej pomóc, bo nie miała siły ich podnieść, czyściła je sama, ja jedynie przytrzymałam kopyta w górze.
-Widzisz- powiedziałam po skończeniu.- Jak chcesz to potrafisz. Teraz jeszcze siodło i możesz jechać.
Ogłowie wolałam założyć sama, bo bałam się, żeby Olga nie wsadziła jej palców do pyska... Mogłaby wbić jej te pazury od makijażystki w podniebienie. xD Akurat o dziewczynę się nie bałam, bo Nell nigdy nikogo nie ugryzła i pozwala sobie wchodzić na głowę.
Poinstruowałam Olgę jak osiodłać klacz, a potem wzięłam się za zakładanie ogłowia. Na koniec tylko sprawdziłam, czy siodło mocno się trzyma. Było w miarę dobrze, ale czaprak się zwinął, więc musiałam poluzować popręg, żeby to poprawić. Dałam jej wodze klaczy.
-Załóż stosowne buty i idź z nią na lonżownik- poleciłam- Bartek pewnie zaraz tam będzie.
gify konie
Opadłam bezsilnie na słomę w boksie Dashy.
-Żyjesz?- spytała Iza.
-Chyba tak. Ale udało mi się ją przechytrzyć- uśmiechnęłam się.
-Widziałam- Izz czyściła wszystkie konie po kolei, więc pewnie cały czas nas obserwowała.- Ale nie wiem, czy danie jej Nell było dobrym pomysłem. Ona jest spokojna, ale bardzo łatwo się płoszy, a jak coś ją wystraszy, od razu zaczyna galopować na oślep.
-Ups- odpowiedziałam bez cienia skruchy.- Chyba PRZYPADKIEM- położyłam nacisk na to słowo- o tym zapomniałam. Chodź zobaczyć jak jej idzie.
Zobaczyłyśmy Olgę jak już jechała kłusem anglezowanym. Nasz wzrok padł na jej buty. Była w tych samych szpilkach, co wcześniej.
-Coś ty jej  pozwolił założyć!- syknęłam na Bartka.
-Sama chciałam te buty- odezwała się Olga.- W oficerkach jest mi za ciepło.
-W takich butach noga zaczepi ci się w strzemię i w razie upadku koń pociągnie cię za sobą!- zaczynałam powoli tracić cierpliwość.
-Może... Ale coś takiego się nie stanie.
Jakby w odpowiedzi na te słowa wydarzyło się kilka rzeczy, tak szybkich, że na początku nie wiedziałam, co się stało. Dopiero potem zrozumiałam. Dasha zarżała ze stajni donośnie. W takim upale nawet ptaki milczały, a wiatru zupełnie nie było. Więc ten dźwięk bardzo nas zaskoczył. Praktycznie każdy zareagował tak, jak się reaguje, gdy ktoś nagle wyskoczy zza drzewa i krzyknie ,,buu". Jedynie Bartek, być może przyzwyczajony do takich nagłych odgłosów, pozostał niewzruszony. Ja z Izą podskoczyłyśmy do góry, ale to Olga była w najgorszej sytuacji. Nogi poleciały jej na boki. Jedna wyleciała ze strzemienia, zaś druga wpadła w nie głęboko. Podczas gdy grzbiet klaczy poszedł do góry w jednym z dwóch taktów kłusa, ciało dziewczyny opadło w dół, tym samym zderzając się z siodłem w połowie wysokości i ze zdwojoną siłą. Tego było już za wiele dla biednej Nell. Klacz potknęła się pod wpływem uderzenia, po czym od razu przeszła do żwawego galopu.
-Stóóój!!!- krzyknął Bartek, ale klacz go zignorowała.
Chłopak zaczął skracać lonżę, jednak klacz tak biegała dookoła niego, że mu ją wyrywała. Nell raz strzeliła barana i Olga z krzykiem poleciała do góry. Niestety zaklinowana noga dziewczyny nie pozwoliła jej wysadzić z siodła (,,niestety" nie dlatego, że najchętniej udusiłabym ją gołymi rękami, ale dlatego, że to byłoby dla niej najbezpieczniejsze wyjście). Za to Olga przeleciała nad łopatką klaczy i wylądowała na ziemi. Przerażona Nell wciąż galopowała, nawet szybciej niż wcześniej, ciągnąc dziewczynę za sobą. 
Bartek zaczął strzelać batem w jej kierunku. Na początku przecinał tylko ziemię lub powietrze, ale potem trafił w bok konia.
-Co ty wyprawiasz!- krzyknęłam.
Obie przeszłyśmy nad ogrodzeniem i znalazłyśmy się na lonżowniku. Na skutek uderzenia Nell odskoczyła, czego nie wytrzymał obcas Olgi. Po prostu się złamał, uwalniając dziewczynę od siodła. Bartek bezmyślnie rzucił lonżę i podbiegł do swojej dziewczyny, nie zważając na to, że wciąż galopująca klacz mogłaby się zaplątać w swoją ,,smycz". Szybko podniosłam lonżę. W pół okrążenia zatrzymałam Nell. Miałam ochotę rzucić się im obojgu do gardeł. Powoli podeszłam do klaczy i zaczęłam gładzić jej spoconą szyję.
-Spokojnie- Iza, która do mnie dołączyła, próbowała uspokoić ją swoim głosem.- Nic się nie dzieje, Nell. Już idziemy do stajni.
Zaprowadziłyśmy ją do jej boksu. Klacz była tak mokra, że postanowiłyśmy ją wytrzeć. Zrobiłyśmy to suchą słomą.
-Bartek nie może prowadzić więcej jazd Olgi- zauważyła Iza.- To robi się niebezpieczne dla koni.
-Musimy o tym powiedzieć Robertowi- stwierdziłam.
-O czym musicie mi powiedzieć?- spytał Robert, wchodząc do stajni wejściem od dziedzińca (z przeciwnej strony niż ujeżdżalnie).
gify konie
Ale się rozpisałam. (: To chyba mój najdłuższy rozdział w życiu. (; Niestety opisy nie wychodzą mi za dobrze, więc wybaczcie mi drobne zagmatwanie przy opisywaniu wypadku i zdjęcie stroju Olgi (wykonane przez moją koleżankę Sophie.N) zamiast opisania go. (;
Wybaczcie, że nie pojawił się zgodnie z planem, ale jakiś debil (czyt. dyrektor) kazał nam odrabiać tamte dni. Phi! Czy to nasza wina? Ja już byłam pod szkołą, kiedy się dowiedziałam, że nie ma lekcji. A nie mogłam dziś nie przyjść, bo mieliśmy test w WOS-u (zaważający na ocenie na półrocze), który albo się napisało, albo z miejsca pała.

5 komentarzy:

  1. Oj, tam :) Widząc zdjęcie można lepiej sobie ją wyobrazić, a opisy są w porządku :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to czytam to tylko chce mi się klnąć! Gdyby jakaś dziewczyna przyszła tak ubrana do stajni to dałabym jej solidnego kopniaka w dupę! Przynajmniej by się trochę ogarnęła... a jeżeli śmiałaby wsiąść na konia w szpilkach to osobiście, gołymi rękami delikatnie zdjęłabym ją z grzbietu! A tak poważnie to zwaliłabym ją na chama... Owszem jestem do tego zdolna, ba nawet raz już pokazałam co umiem ;D To, że pozwoliłam tej idiotce wsiąść na minutę na Shavię skończyło się tym, iż z łoskotem wylądowała na ziemi. Sytuacji tej akompaniował mój donośny głos "W tych ciuchach spieprzaj z padoku!" No cóż, mój charakter czasem za bardzo daje się we znaki :D Rozdział wspaniały Sydney, gratuluję inwencji...^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział. Twoje opisy są w porządku, a czytając rozdział nawet nie zauważyłam tego "drobnego zagmatwania".
    Jak czytałam co się stało Oldze to aż z krzesła spadłam. Jak ja lubię gdy takim książkowym "zołzom" dzieje się krzywda. To miód na moją duszę, po czytaniu tych udręk bohaterek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Huehuehue. A ja już widząc ten jej strój wiedziałam, że spadnie xD Czytam o takiej Oldze i mi się krew gotuje, a nie to za słabe słowo. Smaży! Mi się krew smaży! A o Bartku to już nie mówie- jak można pozwolić jej jeździć w szpilkach??! Rozdział super, dużo się dzieje, ogółem nawet bez tych opisów jest zajebiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny blog, bardzo pomysłowe wpisy :) Zapraszam do obserwowania mojego.. ;) jamojzyciorysikoniki.bloog.pl :)))

    OdpowiedzUsuń