Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 59

,,Kocham Cię jak kocha ptak,
gdy pogodny ujrzy dzień.
Kocham Cię... więc daj mi znak,
że Twa miłość, to nie sen.
I nie staraj się zapomnieć,
Nie przekreślaj tamtych zdarzeń...
Będziesz ciągle myśleć o mnie,
Wracać do mnie w chwilach marzeń."

~Magda~

Wróciłam ze szczotkami. W stajni zastałam samego pana Bartka, rodziców już nie było. Spuściłam głowę niezadowolona.
-Wszystko w porządku?- spytał instruktor.- Myślałam, że będziesz się cieszyła.
-Tak...- zamyśliłam się przez chwilę.-Cieszę się. Ale miałam nadzieję, że mama też wsiądzie, a jej nie ma.
-Spokojnie, Madziu. Coś mi mówi, że niebawem wróci.- Uśmiechnął się, biorąc ode mnie skrzynkę ze sprzętem.- Jak ją znam, w końcu się podda i wróci do jeździectwa. To czyścimy Milkę?

~Bartosz~

Patrzyłem, jak córka mojej przyjaciółki szczotkuje gniado-srokatą klacz SP, po tym gdy pokazałem jej dokładnie jak używać szczotek. Sam oparłem się o jeden z boksów, czuwając, by nie popełniała błędów. Niech się nauczy pracy przy koniach. Ja nie miałem na to ani siły, ani ochoty. Usta wciąż mi płonęły po pocałunku z Wiktorią. Ona mnie kochała. Czułem to, tak jak facet tylko może czuć. Nie spoliczkowała mnie, nie odepchnęła. Widziałem jej oczy, kiedy się rozłączyliśmy. Jednak... patrząc na jej córkę zaczynałem się zastanawiać, czy dobrze robię. Przecież oni mają dwójkę dzieci. I oprócz tego dupka Dariusza, to one ucierpią najbardziej. Moi rodzice się rozstali i wiem jak to jest. Kłótnie, krzyki, wyprowadzki, wyrywanie sobie dzieci z rąk do rąk... Ale to ja byłem pierwszy! Nie moja wina, że Wika uciekła bez słowa. To ze mną powinna mieć te dzieci. Zastanawiałem się, co to za okropne zrządzenie losu, że akurat tego dnia przyszły do Equilandu. Gdyby poczekały jeszcze tydzień... Ten ich diabelski koń zostałby uśpiony przed ich przybyciem, a razem z nim zniknęłyby wszystkie kłopoty. A tak to co? Dasha i tak zginęła, widać takie było jej przeznaczenie, a co się odwlecze to nie uciecze. Ale razem ze sobą zabrała serce i duszę obu dziewczyn. Więc jaki to miało sens? Wtedy przypomniałem sobie pewną scenkę.* Przymknąłem oczy.
-Po co wy to robicie?- spytałem.- Jaki to ma sens? Nie łatwiej by było  wziąć sobie łagodnego, ułożonego konia, niż męczyć się z tą bestią?
-Nic nie dzieje się bez przyczyny- Wiktoria czule poklepała Dashę.- Wierzę w przeznaczenie i głębszy cel wszystkiego... Myślisz, że dlaczego znalazłyśmy się akurat wtedy u was? W ogóle wszystko się tak dziwnie złożyło... Wypadek Broszki, decyzja instruktorki, nasze odejście, ogłoszenie przed moim domem... Bartek, pomagasz koniom po przejściach, a do nas masz pretensje, że robimy to samo?
-Nie mam pretensji. Po prostu... boję się o was. Ten koń kiedyś wam obu złamie serca. Wspomnicie moje słowa. Jeszcze raz pytam: jaki to ma sens?
-Dla ciebie żaden. Dla nas Dasha jest więcej niż koniem. Zasługuje, żeby żyć i być kochaną. No i ma wspaniały potencjał do skoków.  Czuję, że dojdziemy z nią na szczyt jeździectwa.  Jeszcze wszyscy zobaczycie nas na mistrzostwach.
Spojrzałem na karą klacz. Była taka piękna... Odsunęła się od mojego spojrzenia, a ja prychnąłem i poszedłem do stajni. 
Otworzyłem oczy. Spróbowałem umiejscowić wspomnienie w czasie. Było to niedługo po tym, kiedy dziewczyny mniej więcej oswoiły Dashę i miały wziąć się za jej ujeżdżanie. Bałem się o nie, więc złapałem Wikę jak wracała do stajni po lonżowaniu Karej, gdzie następnego dnia miały jej dosiąść. Właśnie na tej jeździe użyły przeszkody, ustawionej na trasie okręgu, który zataczał koń.
-Chyba jej wystarczy- stwierdziłem, widząc jak dokładnie Magda czyści Milkę. Przejechałem ręką po grzbiecie klaczy. Uniosło się trochę kurzu, co było raczej normalne, a sierść pozostawała bez żadnych zaklejek.- Tak, zdecydowanie starczy. Siodłamy.
Madzia poklepała klacz, podekscytowana. Przyniosłem siodło oraz ogłowie. Sam je zakładałem, ale pokazałem dziewczynie jak wszystko ma leżeć.
-To idziemy na ujeżdżalnię.- Złapałem wodze i chciałem wyprowadzić klacz.
-Mogę ją poprowadzić?- spytała Magda.
-Pewnie.
Przekazałem jej wodze i poszedłem przodem, torując drogę. W końcu znaleźliśmy się na ujeżdżalni. Podciągnąłem popręg, opuściłem strzemiona.
-Podsadzić cię, czy sama wsiądziesz?
-Sama- powiedziała z dumą w głosie.
Pokazałem jej, jak trzymać wodze, chociaż i tak przytrzymywałem dodatkowo Milkę. Nie wyszło jej to zbyt zgrabnie. Wgramoliła się na grzbiet klaczy, która i tak była dość niska jak na rasę szlachetnej półkrwi, bo miała koło stu pięćdziesięciu pięciu centymetrów. A ona kopnęła ją w zad, szarpnęła za wodze, zachwiała się w siodle i omal nie przeleciała na drugą stronę konia.
-Jak mi poszło?- wyprostowała się elegancko, próbując zebrać wodze.
Nie chciałem jej urazić, ale nie mogłem od początku zacząć jej kadzić, bo niczego się nie nauczy. Postanowiłem wyjść z tego dyplomatycznie:
-Następnym razem ja cię podsadzam. 
Nie oponowała. Pokazałem jej jak trzymać wodze, każąc jej złapać za samą sprzączkę i uważać z ręką, dopiąłem klaczy lonżę, którą cały czas trzymałem w ręce. Milka spokojnie szła na dróżkę, po której miałem ją lonżować. Dostrzegłem Wiktorię, stojącej przed samochodem. Była sama.
>Chodź- powiedziałem bezdźwięcznie, jedynie ruszając samymi ustami; a prośbę wspomogłem wołającym ruchem głowy.
Pokręciła głową. Westchnąłem i kazałem Magdzie wykonywać różne ćwiczenia. Potem chwilę pokłusowaliśmy. Rewelacji nie było, ale nie mogłem się spodziewać niczego innego. Już nieraz prowadziłem jazdę początkującym- bywało gorzej. ,,Anglezowała" trzymając się usilnie siodła jedną ręką, w drugiej miała wodze, którymi ciągle trzepała, bo ruszała tą ręką dla utrzymania równowagi. I nic sobie nie robiła z mojego liczenia do dwóch. Jej anglezowany miał przynajmniej cztery takty. Czasem kilka siedziała w siodle po to, by zaraz dwa przestać na strzemionach.

~Wiki~

Gdy wbiegłam do samochodu, Darek spojrzał na mnie zdziwiony.
-Myślałem, że im pomożesz i popatrzysz na konie... Coś się stało?
W rzeczywistości policzki mi płonęły. Czułam, że ledwo stoję na nogach. Pokręciłam głową i usiadłam obok niego. Siedzieliśmy tak w ciszy dobre kilka minut. To znaczy Dariusz próbował rozwinąć rozmowę, lecz ja odpowiadałam jedynie ruchem głowy albo mruczałam coś krótko. Miałam inne sprawy na głowie. A mianowicie... pocałunek. Było tak cudownie... Wiedziałam, że nie powinnam zdradzać męża, ale co, jeśli go nie kocham? Mam się męczyć resztę życia? Nawet więcej. Już mnie zaczynał brzydzić. W końcu wyszłam z samochodu argumentując, że muszę zobaczyć jazdę Magdy. W rzeczywistości bynajmniej to nie o nią mi chodziło... 
Gdy doszłam Madzia zaczynała kłus, a Bartosz nawet mnie nie zauważył.

~Bartosz~

-Prrr- zawołałem. Widziałem, że na dziś wystarczy, a Magda sama nie będzie w stanie zatrzymać klaczy.
Milka bez problemu przeszła do stępa.
-Poszło mi fatalnie, prawda?- dziewczyna spuściła głowę, przyglądając się kopytom rozsypującym piasek.
-Patrz gdzie jedziesz, bo pojedziesz, gdzie patrzysz- rzuciłem. Szybko się wyprostowała, patrząc na uszy klaczy.- Początki w jeździectwie zawsze są trudne. Postępujesz chwilę i zsiadamy.
Przy ogrodzeniu stała Wika. Nie wiem, ile czasu tu była. Dopiero teraz ją zauważyłem. Przyglądaliśmy się sobie w ciszy, rozdzielani od czasu do czasu spacerującym koniem. Potem pomogłem dziewczynie zsiąść. Chwiejnym kokiem poszła do bramy, a ja znów spojrzałem na Wiktorię.
-Teraz twoja kolej- powiedziałem.
Wiki się zachłysnęła, po czym wybuchła śmiechem. Gdy spojrzała na mnie, byłem zupełnie opanowany.
-Ty to na serio?- spytała. Uniosłem brew wyzywająco.- Nie, ja nie jeżdżę. Trzeba wam to mówić drukowanymi literami?
Zamiast odpowiedzieć normalnie, puściłem wodze Milki; zacząłem klaskać w rytm imienia:
-Wi-ki, Wi-ki, Wi-ki!
Zaraz dołączyła do mnie Magda i razem skandowaliśmy.
Wiktoria pokręciła głową z rezygnacją. Chwilę się zawahała przy koniu. W końcu złapała wodze i włożyła nogę w strzemię.
gify konie
Hmm... Co mam Wam powiedzieć? Sama nie wiem... Może, że jestem z siebie dumna, bo ten rozdział napisałam w 4 godziny, zaczynając i kończąc dziś. Wiersz dodałam dla nastroju. Oczywiście dotyczy Wiki i Bartka, odnosi się on do każdej ze stron (mogłaby tak powiedzieć Wika do Bartka, jak i odwrotnie) Nie jest też mojego autorstwa [śmiech na sali], ale nie znam autora, więc tylko wzięłam go w cudzysłów. Rozdział krótki, dużo opisu, mało dialogu. To nie mój styl. W ogóle ostatnio się pogorszyłam. Obawiam się, że to mój ostatni rozdział gdziekolwiek do końca przerwy świątecznej albo i dłużej. Zależy, jak będzie mi się chciało. Do 23 stycznia mam oddać reportaż na WOK. Piszę o jeździe konnej ^_^ Nie idzie mi pisanie artykułów prasowych, kiedy myślę tylko o tym, że trzeba dodać notkę. Ale myślę, że będzie dobrze, a jak skończę z artykułem, wyślę go na GG lub pocztę każdemu, kto będzie chciał :D To chyba tyle... Na konie jadę jutro, dziś panu coś wypadło. Na razie nic Wam nie życzę, życzenia jeszcze się pojawią. W formie wierszyka pisanego przeze mnie (Norka xD). No to naprawdę kończę i żegnam. Do napisania w Wigilię. Jeśli się wyrobię, a we wszystkie Wigilię zazwyczaj do ,,pierwszej gwiazdki" siedzę na kompie, więc... A do tego czasu jeszcze skończę wierszyk. ;)

*nie było to opisane wcześniej w opowiadaniu.

4 komentarze:

  1. Pierwsza, pierwsza, pierwsza pls....
    Siedze już dłużej niż Ty, ale jeszcze sprzątałam w między czasie hehe. Ogromna kupa śmieci na środku pokoju, potrafi zmotywować do działania.
    Jak. Wiki. Na. Konia. Pewnie. Coś. Się. Stanie. Jakiś. Wypadek. Ty. Je. Kochasz.
    Kurde, tylko jej nie zabij!
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ty śmiałaś? W takich momentach się nie kończy, chociaż sama czasem lubię to robić :P
    Wiki będzie jeździć konno, juuuuupiiii :) Oby rozdział pojawił się szybko, bo długo nie wytrzymam bez niego.
    Czyli innymi słowy czekam na następny świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać kiedy opiszesz jazdę Wiki. Oj, oj romansik się chyba kroi... PS: Przepraszam, że przerywam tą miłą atmosferę, ale czy ktoś skomentuje w końcu na moim blogu "Koń to potęga..."?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz ale internet -,-
    Świetny rozdział, bardzo mi się podoba. Już nie mogę się doczekać kolejnego. A szczególnie jazdy Wiki.
    Pozdrawiam i czekam ;)

    OdpowiedzUsuń