-- Iza --
Biegłam pędem przez lotnisko, niezdarnie trzymając w rękach torbę. Spojrzałam na zegar. Cholera. Miałam wylatywać za pięć minut. Przyśpieszyłam ledwo co mijając ludzi i przyznaję, paru potrącając torbą. Zawsze na ostatnią chwilę, ale ta kawaaaa! Nie mogłam jej tak zwyczajnie nie kupić. To by było zmarnowanie okazji. Moja ulubiona zbożowa(średnio lubiłam zwykłą) z fikuśnymi dodatkami. Kiedy ją wypiłam okazało się, że jest bardzo późno i byłam zmuszona do biegu. Wreszcie osiągnęłam swój cel. Zdążyłam! Yeah!
Przed samym wejściem do samolotu na cały głos zaczął dzwonić mi telefon. A mówię serio, najcichszy dzwonek to to nie był. (to ta piosenka)
-IZZ! Gdzie ty u licha jesteś?! - rozbrzmiał głos mojego na rzeczonego
Ups.. Zapomniałam do niego zadzwonić
-Eee no zaraz wsiadam do samolotu. Babcia, pogrzeb, nagła sytuacja! Muszę lecieć paa!
I nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się. Wiedziałam, że się nie obrazi. Harry znał mnie bardzo dobrze i wiedział, że mam ognisty temperament, a przynajmniej od kiedy zamieszkałam w Irlandii. Kompletnie się zmieniłam i nie ukrywam, że to właśnie chciałam osiągnąć. Jedyne co zachowałam to Izz... Wiktoria mówiła tak na mnie i w Irlandii postanowiłam zawsze się tak przedstawiać. Nie mogłam uwierzyć, że kończę 37 lat! To już blisko 40... Wzdrygnęłam się na tę myśl. Nadal czułam się jak 20-latka. Od kiedy przyjechałam zaczęłam grać w koszykówkę. Nie chwaląc się powiem, że sport pozwolił utrzymać mi idealną formę fizyczną. To co najbardziej zmieniłam to fryzura. Włosy miałam teraz w kolorze ciemnego blondu o długości mniej więcej do ramion, poskręcane w spirale. Rodzice kupili mi maleńki domek żebym się ,,usamodzielniła" a tak serio to podejrzewam, że mieli mnie zwyczajnie dość. Dwa lata później sami wrócili do Polski. A jeśli chodzi o konie... Przez pierwszy rok nie miałam siły by jeździć konno, ale z upływem czasu bardzo mi tego brakowało. Więc znalazłam sobie przyjemną stadninę w której rozpoczęłam pracę. Pokochałam tam z miejsca pięknego karego ogiera paso fino o imieniu Fire. Miał rzeczywiście ognisty charakter.W tej stadninie poznałam Harry'ego. Był moim kolegą z pracy. On pracował tam dla przyjemności , bo jednocześnie był kierownikiem w jednej z firm prawniczych swojego ojca. Na pieniądze nie narzekał. Nie żeby mnie to interesowało. Na początku wręcz odczuwałam do niego niechęć. Tacy ludzie często się wywyższają. Jednak okazało się, że on jest wyjątkowy. Nigdy nie udawał wielkiego ,,pana" . Zaprzyjaźniliśmy się, razem ćwiczyliśmy skoki i jazdę. Z czasem bardziej zainteresowałam się koszykówką. Zaczęłam grać, a on regularnie przychodził na moje mecze. No i tak się zaczęło. Nie byłam łatwa do poderwania, więc zanim zgodziłam się na randkę minęło dość sporo czasu. Skłamię jeśli powiem, że się nie kłóciliśmy. W 95 procentach z mojej winy. Mój temperament nie raz dawał mu w kość i czasem mógł się czuć niemal jak mój ojciec. Podziwiałam jednak jego cierpliwość, bo prawda jest taka, że te ,,kłótnie" były bardziej sprzeczkami. Dwa lata temu mi się oświadczył. Nie dziwne, że tak późno oj nie. Często miałam różne wątpliwości i inne takie, jednak nadszedł czas. Dlaczego jeszcze nie wzięliśmy ślubu? Jakoś tak z braku czasu. Chociaż teraz mamy już ustaloną datę. No i mimo, że ceniłam sobie niezależność to wyglądałam już z niecierpliwością tego dnia.
Siedząc w samolocie zorientowałam się, że Harry zdążył mi jeszcze wysłać wiadomość.
@Ty wariatko! Zobaczysz zaraz przez Ciebie osiwieję :* Kocham Cię i wracaj szybko. Pamiętaj, że masz u mnie na pieńku za zostawienie mnie na pastwę losu. A co jeśli umrę z głodu? Tęsknię!!
Parsknęłam śmiechem. Starsza pani siedząca obok mnie obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem. Z dużym trudem zdusiłam w sobie kolejny wybuch śmiechu. Uwielbiam starsze panie! Harry też nie miał duszy starego dziada. A tak ogólnie to był ode mnie młodszy o dwa lat. Niby nic, ale jednak. Zdążyłam jednak pożegnać się z Fire'em. Z żalem go opuszczałam, ale jadę tylko na parę dni. Za to mam nadzieję, że oboje nie umrą z głodu. Ogier nie przepadał za ludźmi i jedynie ode mnie chciał dostawać jedzenie. A Harry... Powiedzmy, że kuchnię mogę zastać spaloną(w najlepszym wypadku). No, ale może pójdzie do jakiejś restauracji. Jedyne co pozostawia problem to to, że może mieć ochotę na jajecznicę... Nagle napadła mnie melancholia. Biedna babcia. Była jedyną osobą z rodziny, która się ze mną kontaktowała. Rodzicom widocznie było lepiej beze mnie. Zawsze miałam z nią najlepszą relację. Westchnęłam.
Właśnie szłam rękawem w trakcie przesiadki w Monako kiedy potrącił mnie mężczyzna idący w tę samą stronę.
- Przepraszam - powiedział i odszedł szybkim krokiem. Był wysokim blondynem o zielonych oczach i wydał mi się dziwnie znajomy. Czy to możliwe, że już kiedyś go spotkałam? Nie możliwe. Pewnie mi się zdawało. Ruszyłam dalej do samolotu. Siedząc rozglądnęłam się jeszcze czy nie ma go gdzieś w pobliżu, ale nigdzie go nie widziałam. Było już bardzo późno, więc włożyłam sobie w uszy słuchawki od MP4. Puściłam mój ulubiony zespół Depeche Mode. Rozsiadłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam i co ciekawe przyśnił mi się Kuba...
Byłam ubrana w błękitną sukienkę przed kolan tę samą co 20 lat temu... Nagle zorientowałam się, że jestem też młodsza. Wokół mnie tańczyły zakochane pary licealistów. To tamte połowinki! -Uświadomiłam sobie. W tej chwili podszedł do mnie Jakub.
- Mogę prosić do tańca ? - zapytał szarmancko
- Oczywiście - odparłam tak jak wtedy, czerwieniąc się. Akurat leciała wolna piosenka. Objął mnie w pasie a ja wtuliłam się w jego pierś otaczając rękoma jego szyję. Tańczyliśmy tak przez chwilę, jednak on po chwili się odezwał - Izz? - odsunęłam głowę i spojrzałam w jego duże, zielone oczy. Wtedy przybliżył się i mnie pocałował. Krótko, ale z uczuciem. To był mój pierwszy pocałunek...
Sceneria się zmieniła. Od tamtej pory minęło parę miesięcy. Spotykałam się z nim, ale nie mówiłam nic Wiktorii, ponieważ nie chciałam jej rozpraszać tuż przed ważnymi zawodami. Cały czas spędzała na treningach z Dashą. Szłam właśnie parkiem rozmyślając nad tym co będę musiała załatwić w stadninie, kiedy coś mnie zatrzymało. Pod drzewem 10 metrów przede mną stał Jakub. Nie sam. Całował się właśnie z jakąś brunetką. Patrzyłam przez chwilę w szoku, a moje siedemnastoletnie serce rozpadło się na kawałki. Poczułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. Kuba przerwał pocałunek i podniósł głowę. Nasze oczy się spotkały. Chłopak wyraźnie się przestraszył. Wyczytałam z jego ust moje imię. Dziewczyna odwróciła głowę i poznałam w niej moją koleżankę z klasy. Zaczerwieniłam się. Szybko wykonałam zwrot i odbiegłam w stronę domu. Usłyszałam, że ktoś za mną pędzi, więc przyśpieszyłam. Łzy niepohamowanie spływały po moich policzkach. Dobiegłam do mojego domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Po chwili usłyszałam, że ktoś mocno w nie wali.
- Iza! Otwórz, proszę! - krzyknął Kuba. Sama byłam zdziwiona swoim czynem, ale otworzyłam.
- O co chodzi? - spytałam spokojnie. Chłopak wyraźnie się speszył.
- Chciałbym wytłumaczyć - powiedział a później ucichł.
- Wytłumaczyć? Coś w stylu: To nie tak jak myślisz, kotku? Ćwiczyliśmy do roli w przedstawieniu? Wąż ją ukąsił w wargę? - zrobiłam przerwę - I po co to? I tak bym w to nie uwierzyła. Lepiej już idź. Spokojnie, nikomu nie powiem. Wiki ciężko trenuje i nie mogę jej rozpraszać. Będę udawać, że nic się nie wydarzyło, ale ty już więcej się do mnie nie zbliżaj.
- Ale Izz... - nie wysłuchałam go i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Obudziłam się. Teraz już wiem, gdzie widziałam tamte zielone oczy.
Właśnie szłam rękawem w trakcie przesiadki w Monako kiedy potrącił mnie mężczyzna idący w tę samą stronę.
- Przepraszam - powiedział i odszedł szybkim krokiem. Był wysokim blondynem o zielonych oczach i wydał mi się dziwnie znajomy. Czy to możliwe, że już kiedyś go spotkałam? Nie możliwe. Pewnie mi się zdawało. Ruszyłam dalej do samolotu. Siedząc rozglądnęłam się jeszcze czy nie ma go gdzieś w pobliżu, ale nigdzie go nie widziałam. Było już bardzo późno, więc włożyłam sobie w uszy słuchawki od MP4. Puściłam mój ulubiony zespół Depeche Mode. Rozsiadłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam i co ciekawe przyśnił mi się Kuba...
Byłam ubrana w błękitną sukienkę przed kolan tę samą co 20 lat temu... Nagle zorientowałam się, że jestem też młodsza. Wokół mnie tańczyły zakochane pary licealistów. To tamte połowinki! -Uświadomiłam sobie. W tej chwili podszedł do mnie Jakub.
- Mogę prosić do tańca ? - zapytał szarmancko
- Oczywiście - odparłam tak jak wtedy, czerwieniąc się. Akurat leciała wolna piosenka. Objął mnie w pasie a ja wtuliłam się w jego pierś otaczając rękoma jego szyję. Tańczyliśmy tak przez chwilę, jednak on po chwili się odezwał - Izz? - odsunęłam głowę i spojrzałam w jego duże, zielone oczy. Wtedy przybliżył się i mnie pocałował. Krótko, ale z uczuciem. To był mój pierwszy pocałunek...
Sceneria się zmieniła. Od tamtej pory minęło parę miesięcy. Spotykałam się z nim, ale nie mówiłam nic Wiktorii, ponieważ nie chciałam jej rozpraszać tuż przed ważnymi zawodami. Cały czas spędzała na treningach z Dashą. Szłam właśnie parkiem rozmyślając nad tym co będę musiała załatwić w stadninie, kiedy coś mnie zatrzymało. Pod drzewem 10 metrów przede mną stał Jakub. Nie sam. Całował się właśnie z jakąś brunetką. Patrzyłam przez chwilę w szoku, a moje siedemnastoletnie serce rozpadło się na kawałki. Poczułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. Kuba przerwał pocałunek i podniósł głowę. Nasze oczy się spotkały. Chłopak wyraźnie się przestraszył. Wyczytałam z jego ust moje imię. Dziewczyna odwróciła głowę i poznałam w niej moją koleżankę z klasy. Zaczerwieniłam się. Szybko wykonałam zwrot i odbiegłam w stronę domu. Usłyszałam, że ktoś za mną pędzi, więc przyśpieszyłam. Łzy niepohamowanie spływały po moich policzkach. Dobiegłam do mojego domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Po chwili usłyszałam, że ktoś mocno w nie wali.
- Iza! Otwórz, proszę! - krzyknął Kuba. Sama byłam zdziwiona swoim czynem, ale otworzyłam.
- O co chodzi? - spytałam spokojnie. Chłopak wyraźnie się speszył.
- Chciałbym wytłumaczyć - powiedział a później ucichł.
- Wytłumaczyć? Coś w stylu: To nie tak jak myślisz, kotku? Ćwiczyliśmy do roli w przedstawieniu? Wąż ją ukąsił w wargę? - zrobiłam przerwę - I po co to? I tak bym w to nie uwierzyła. Lepiej już idź. Spokojnie, nikomu nie powiem. Wiki ciężko trenuje i nie mogę jej rozpraszać. Będę udawać, że nic się nie wydarzyło, ale ty już więcej się do mnie nie zbliżaj.
- Ale Izz... - nie wysłuchałam go i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
A więc witajcie! ;) Sydney zapowiedziała moje przybycie jako niespodziankę. Nie wiem, czy jest dla Was miła, ale mam taką nadzieję. Sid poprosiła mnie o pomoc w pisaniu tego bloga, a ja bardzo chętnie się zgodziłam. Piszemy razem jeszcze jednego bloga, ale o trooszkę innej tematyce ;) Nigdy wcześniej nie pisałam ,,końskich" opowieści. Mam nadzieję, że dam radę i mnie polubicie.
To chyba tyle :)
Sophie.N
Cóż, pytałam Natiszkę, czy chciałaby wrócić do pisania. Zapewniła mnie, że ,,na 100% nigdy nie wróci". Wtedy pomyślałam o mojej najlepszej przyjaciółce, z którą już piszemy bloga S&S. Zgodziła się bez zastanowienia. Chociaż Gabi nie zna się na koniach tak jak my, z doświadczenia wiem, że ma ogromny talent i fajne pomysły. Mam więc nadzieję, że się Wam spodoba (: Najbliższe rozdziały pokażą (:
~Sydney
~Sydney