Kare Serce Konia

Kare Serce Konia

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 71

~Wika~

Szłam cały czas za Bartkiem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Przeszliśmy przez całą stajnię, aż w końcu doszliśmy do biura. Roberta w środku nie było. Bartek złapał mnie za rękę, przeprowadził przez cały pokój i posadził na obrotowym fotelu przed biurkiem z komputerem. Uniosłam brew pytająco. Doczekałam się wyjaśnień. Na ekranie komputera widniała nowiutka strona internetowa naszego ośrodka. 
- Sam ją zrobiłeś? - spytałam zaskoczona. Pokiwał głową.
- Reklamujemy się - Bartek puścił do mnie oczko. - Jak ci się podoba?
Przeglądałam uważnie wszystkie podstrony, ciekawa co mogę tam znaleźć. Bartek opisał dokładnie naszą działalność, podał cenniki za świadczone usługi. Stworzył także zakładki każdego ze stacjonujących u nas koni. Nie chciało mi się ich czytać. Przeglądałam je od niechcenia, szukając Dashy. Nie znalazłam. Zrobiło mi się trochę przykro. Czyżby i on spisał Karą na straty? Może nie jest konikiem szkółkowym, co jednak nie znaczy, że można ją ot tak pomijać. 
- Jak ci się podoba? - spytał ponownie.
Zamrugałam szybko, wyrwana z letargu. Spojrzałam na niego i po chwili odwróciłam wzrok. 
- Może być - odburknęłam.
- Co jest nie tak?
- Raczej czego nie ma.
Wstałam z krzesła, szykując się do opuszczenia pomieszczenia.
- Nie wiem, czego nie ma - odparł, a ja byłam pewna, że wiedział - ale myślę, że powinnaś rzucić na to okiem.
Otworzył jakiś plik w urządzeniu. Przyjrzałam mu się od niechcenia i zamarłam. Był to zwykły program graficzny, jednak to, co w nim zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Na środku znajdowało się zdjęcie Dashy stojącej dęba, otoczonej dookoła zielenią. Nad nią widniały zielone litery składające się na ,,Equiland".
- Nie zrobiłem jej zakładki, bo nie wiedziałem, co w niej napisać. Podchodziłem do tego kilka razy, z każdym kolejnym kończyłem coraz bardziej zrezygnowany, gapiąc się na pusty ekran. Pomyślałem, że ty to napiszesz najlepiej.
- Bartuś! - Rzuciłam mu się na szyję.
Widziałam, że chce mi coś powiedzieć, ale przez chwilę się wahał. W końcu nachylił się nade mną.
- Jestem pewien, że dasz sobie z nią radę - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Chłopak wyprostował się spojrzał mi w oczy, jakby chciał jeszcze coś mówić, po czym najzwyczajniej w świecie opuścił gabinet.
W korytarzu usłyszałam tętent kopyt. Bartek nie zdążyłby jeszcze wyprowadzić żadnego z koni, pomyślałam. Czyżby Iza już skończyła?
Weszłam między rzędy boksów. W rzeczy samej, moja przyjaciółka prowadziła Serir, a za nimi szła Karina.
- Izz... - zaczęłam. - Przepraszam, że ci nie pomogłam. Ja...
- Daj spokój, było fajnie - przyjaciółka obdarzyła mnie lekkim uśmiechem. - Zajmiemy się końmi, ty masz wolne do następnej jazdy, czyli za... - spojrzała na zegarek - godzinę.
Przez chwilę nie wiedziałam, co mam zrobić. Iza mówiła szczerym, sympatycznym głosem, jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, że właśnie zwolniła mnie z opieki nad końmi. A wiedziała, jak ja to kocham. Miałam zaprotestować, ale ostatecznie zmieniłam zdanie. Zauważyłam inne przeznaczenie dla mojego wolnego czasu. Pokiwałam ochoczo głową i zniknęłam im z oczu. 
Pobiegłam na pastwiska. Zręcznie kluczyłam między wieloma ogrodzonymi obszarami, szukając tego właściwego. Denerwowała mnie trochę ilość należących do Equilandu małych pojedynczych pastwisk, lecz było to konieczne. Dobro koni było dla nas najważniejsze, a czasem trzeba wypuścić na padok konia, który nie lubi się z innymi. Tak jak w przypadku Dashy. Chociaż stroniła od innych koni nie była dla nich niebezpieczna, więc czasem pozwalaliśmy jej się z nimi paść. Najczęściej jednak stała sama na przeznaczonej specjalnie dla niej łące. 
Właśnie tej łąki szukałam. Dasha stała w rogu ogrodzenia, odwrócona zadem w moją stronę. Początkowo mnie nie zauważyła. Szłam wzdłuż pastucha, starając się poruszać jak najciszej. W pewnym momencie nastąpiłam na gałązkę. Klacz wystrzeliła wgłąb pastwiska, wymachując tylnymi nogami. Odprowadziłam ją tęsknym spojrzeniem. Przypomniałam sobie jak wspaniale się czułam, kiedy gnałam na jej grzbiecie po parkurze. Teraz nie mogłam nawet do niej podejść.
- Dasha! - zawołałam półszeptem, stając tam, gdzie ona stała chwilę temu.
Klacz odwróciła łeb w moją stronę, przyciskając uszy do czaszki. Chociaż stała prawie po drugiej stronie padoku, nie dało się nie zauważyć błyskających białek oczu  na tle czarnej sierści.
- Co ja mam z tobą zrobić? - spytałam bezradnie. - Dasha... - powtórzyłam.
Kara po chwili straciła zainteresowanie mną. 
W pewnej chwili przyszedł mi do głowy świetny pomysł. Pobiegłam do stajni zastanawiając się, który z naszych koni jest najspokojniejszy i tolerowany przez Dashę. Odpowiedź była prosta - Kanti. Dasha ją lubiła, a poczciwa, stara klaczka dała się prowadzić nawet bez siodła i ogłowia. Dziwiło mnie, że jeszcze nie znalazła domu. 
Szybko wyczyściłam Kantę w boksie i założyłam jej kantar. Dopięłam do niego wodze. 
- To sobie pojeździmy, misiu - Uśmiechnęłam się, klepiąc siwuskę po szyi. 
-  Co z nią robisz? - spytała Iza, zaglądając do nas do boksu. 
- Idziemy sobie pojeździć - odpowiedziałam krótko.
- W kantarze na oklep? - uniosła brew.
Nic dziwnego, że była zaskoczona. Świetnie wiedziała, że nie cierpię jeździć bez siodła i nie najlepiej kieruję koniem nie mając do dyspozycji wędzidła.
- Tak - oznajmiłam głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Mam jeszcze czterdzieści minut wolnego, nie?
Iza wzruszyła ramionami. Miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć, ale zaraz zawołała ją Karina krzycząc coś o ilości paszy, którą trzeba dawać koniom. Izabela zostawiła mnie i dołączyła do nowej koleżanki. Ja zaś ruszyłam w stronę wybiegu Dashy.
----------
Rozdział gotowy od półtora tygodnia, ale nie publikowałam go z nadzieją, że jeszcze coś dopiszę. Ostatecznie stwierdziłam, że jednak. Nic więcej nie wymyślę. Co mogę dodać jeszcze od siebie? Cóż, w szkole ciężko. Nawet mając do nauki tylko 3 przedmioty. Z angielskiego w 3 dni przerobiłam całą gramatykę , co uznaję za mały cud, bo nie mogłam się na to zdobyć od 9 lat, a teraz nawet mieszane tryby są mi niestraszne :D Ale pani nam obiecuje minimum (!) jedną kartkówkę tygodniowo z phrasali i idiomów, nie ma to jak 6 angielskich tygodmiowo :))
Z matmy jest najlżej, przynajmniej na razie. Chociaż tyle, bo matematyk też mam 6 w tygodniu.
Najciężej mam z fizyką, to moje najgorsze 4 godziny w tygodniu :/ ale jakoś dam sobie radę, muszę...
Staram się też być ten raz w tygodniu w stajni. Z jazdą idzie mi coraz lepiej,. Rzeczy, które kiedyś sprawiały mi wielkie problemy, teraz przychodzą z łatwością. Może szału nie ma, ale jestem zadowolona :) Tylko to mi zostało po tym, jak mimowolnie zaczęłam rezygnować z rysowania i pisania.
Ech... nic mi się nie chce. Ale jeszcze tylko 9 miesięcy nauki, a w międzyczasie święta jedne, drugie, ferie i masa długich weekendów xD
Ok, dość lania wody. Powiedziałam to, co chciałam. Na koniec chcę jeszcze poprosić o głosy w nowopowstałej ankiecie. Stwierdziłam, że znajdę czas na pisanie na jednym blogu. Drugiego zawieszę na czas nieokreślony. W razie nadmiaru wolnego czasu popiszę i na tym, ale wiadomo, że bardzo rzadko. Zaś na blogu, którego wybierzecie postaram się pisać regularnie; średnio raz na dwa tygodnie.
To tyle. A więc do następnego, moi drodzy :)
Edit: 6.10.14
Czy ja mam zaburzenia wzroku? Serio, nic nie piłam... ostatnio xD A jednak przy liczbie wyświetleń widzę minimum jedno zero więcej, niż na to zasługuję. 20.000! :o Jesteście cudowni, wspaniali i dzięki Wam za to :* Jak już mówiłam nie zasłużyłam sobie na to, ale postaram się zmienić (chociaż mogę brzmieć jak pozytywka powtarzająca tą samą melodię). Tacy świetni czytelnicy zdecydowanie motywują ♥

6 komentarzy:

  1. No nareszcie jakiś rozdział ;) Co ja mówię? Nie jakiś tylko bardzo fajny rozdział ;) Ciekawe, co tym razem Wika wymyśli ;d No nic czekam na kolejną notkę i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Naczekałam się trochę, ale było warto :) Zapraszam do mnie :D http://goldentreehorse.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże ile ja się naczekałam na ten nowy rozdział(codziennie sprawdzałam, więc powiększałam Ci wejścia na blogu xD )
    Coś jakby zaiskrzyło pomiędzy Wiki, a Bartkiem? Przez jej sen... xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: Możesz usunąć te trzy moje blogi, bo już od bardzo dawna nie istnieją. Mam teraz tylko ten: http://konie-konie-ich-serce-plonie.blogspot.com/

      Usuń
    2. Ooo Tung uska ;) Jak ja Cie dawno nie widziałam. A widzę Cię tylko o mnie na fryzurowym ;D

      Usuń
    3. No cóż. Znowu na Twoim blogu o fryzurkach nie mogę skomentować Twojego posta.
      PS: Zapraszam na mojego bloga: http://konie-konie-ich-serce-plonie.blogspot.com/
      PS2: Nie musisz dawać spacji kiedy piszesz się mój nick :-D

      Usuń