,,Gnać przez wzgórza na grzbiecie wspaniałego konia. Marząc, szukać miłości, do zachodu słońca. To sens życia, to apogeum istnienia."~ Danielle Steel "Palomino"
~Wiki~
Rafał, Magda, Dariusz... Myśli krążyły mi po głowie. Jedyne co czułam to bezsilność oraz tępy żal. Nienawidziłam mojego męża. Wiedziałam już, że nic nie naprawi naszego związku. Chciałam rozwodu, na pewno. Nie dam się udobruchać, nawet jeśli złość mu minie. Ale nie dam też zostawić się z niczym. Że niby on zabierze dzieci, połowę majątku, a ja zamieszkam w kawalerce z kotem? Nonsens. Wstałam i wybrałam telefon do Rafała. Syn odebrał.
- Gdzie jesteś?- spytałam.
~ No... u Kamila. Czy coś nie tak?~ odparł zaskoczony.
Kamil był młodszym bratem Angeliki- koleżanki Magdy. Moje dzieci miały być w tym samym domu, ale słysząc, że Magdy nie ma, całkiem zapomniałam o synu.
- Ojciec zabrał Magdę? - chłopiec przytaknął. - Co powiedział?
~ Że ma do niej sprawę. Magda nie bardzo chciała iść, ale niemal na siłę wpakował ją do auta.
Na początku zdziwiło mnie, że rodzice Kamila i Angeliki nie zareagowali. Ale zaraz sobie przypomniałam dlaczego. Przecież wiedzą, że Dariusz jest moim mężem.
Dosyć tego!, pomyślałam. Nie pozwolę mu bezkarnie porywać Magdy. Pożegnałam się z Rafałkiem i poszłam na komisariat policji. Opisałam dokładnie, jak było. Powiedziałam o wieczornej awanturze oraz liście od męża, który odebrałam po powrocie z pracy. Policjanci potraktowali mnie bardzo sensownie. Przyznali rację, że żadne z rodziców nie może zabierać dziecka bez zgody drugiego, a po rozwodzie pierwszeństwo ma matka. Obiecali odnaleźć Dariusza i zadbać, by córka do mnie wróciła.
Następnego dnia pojechałam do stajni. Musiałam jakoś odreagować. Wiedziałam, że Magdzie nie dzieje się krzywda, więc nie niepokoiłam się.
Wcześniej zadzwoniłam do Bartka, informując o moim przybyciu. Kiedy dojechałam on już trzymał dwa osiodłane konie- Goldie i siwego wałacha.
-Wybierasz się gdzieś? - spytałam.
-Owszem. A Ty jedziesz ze mną. I nie będzie cały czas stępa. Może nawet pojedziemy szybciej niż kłusem... Jeździsz tak jak kiedyś, musisz się po prostu odważyć.
Spuściłam wzrok. Na myśl o galopie coś ścisnęło mnie mocno za żołądek.
- Zrobię to - uniosłam głowę, uśmiechając się nieśmiało.
Nasze konie biegły zgodnie obok siebie. Kłusowały rytmicznie. W mig przypomniałam sobie, jak się anglezuje. Zamiast Dashy widziałam Broszkę. Nasz pierwszy teren, pierwszy galop. Dodało mi to otuchy, a strach zniknął.
- Gotowa? - spytał Bartosz, a ja wiedziałam, o co mu chodzi. Skinęłam głową.- Jedź pierwsza. Będę nad wszystkim czuwał.
Dałam łydkę do galopu, ale Goldie tylko potrząsnęła łbem, wyciągnęła wykrok w kłusie i na tym skończyła.
- Nie mogę!- zawołałam z rezygnacją.
- Pomogę ci. Tylko się trzymaj, a ja ją popędzę.
Zbliżył się i strzelił jej batem w zad. Klacz poderwała się do galopu. Krzyknęłam wystraszona i już chciałam ,,zaciągnąć ręczny", kiedy w końcu wypuściłam zbierane wodze, łapiąc je za samą sprzączkę. Odchyliłam się do tyłu i pozwoliłam się ponieść. Za sobą słyszałam tętent kopyt konia Bartka. W końcu wczułam się w rytm galopu. Przeszłam do półsiadu. Klacz lekko przyspieszyła, a ja poczułam jak moje niesforne włosy targa wiatr.
- Nie szalej tak! - krzyknął Bartek, kiedy złota klacz jeszcze bardziej wyciągnęła krok. - Bo spadniesz!
- Ja?! - udawałam urażoną, przekrzykując huk wiatru. - No co ty!
Ale siadłam w siodle i kazałam klaczy zwolnić. Czułam, jak zaczynam podskakiwać w siodle. Moje ciało odzwyczaiło się od jazdy, zmęczyło się. Przeszłam do kłusa, a potem do stępa. Siwek zrównał się z Goldie.
- Jak on ma na imię? - spytałam.
- Nigel [czyt. najdżel] - poklepał konia po szyi.
- A tak w ogóle od kiedy ty jeździsz z batem? Naturalne metody, które stosowaliście w starym Equilandzie szlag trafił?
- Nie mamy tu nerwowych koni po przejściach, które szaleją na widok bata. Nasze konie to typowe rozpieszczone stajenne miśki. Jeśli czegoś nie robią to tylko dlatego, że im się nie chce. Owszem, jeździmy z batami, ale ich nie nadużywamy.
Zasalutował mi batem, a Nigel strzelił z zadu, zrzucając Bartka. Zgięłam się w pół ze śmiechu.
- Nie rżyj tak, tylko pomóż mi stać. - Udał obrażonego.
Wychyliłam się mocno na bok, sięgając do ziemi i podałam mu rękę. Wtedy złapał mnie za dłoń i pociągnął w dół. Spadłam na niego. Zaczęliśmy się turlać po ziemi, a przez leśną ciszę przedzierały się nasze radosne krzyki. Zadzwonił mój telefon
i podniosłam się szybko. Odebrałam.
~ Pani Domerdz?~ usłyszałam w słuchawce. Przytaknęłam. ~ Tu komisarz Myślnicki. Nasi koledzy zatrzymali pani męża, kiedy próbował przekroczyć granicę polsko-niemiecką. Był razem z córką. Teraz są w drodze na nasz komisariat.
Może i tutaj długością nie grzeszę, ale rozdział jest :3
Na koniach byłam wczoraj. Chyba pierwszy raz w życiu w czwartek xD Zawsze jeżdżę w piątki albo soboty, jak jeździłam 2 razy w tygodniu, to jeden raz był we wtorek albo środę ;) Ale wczoraj Klara była świetna <3 Trochę bezproblemowego galopu, skoków i od razu życie nabiera barw! :D
Nie zawieszam blogów tak, jak początkowo planowałam, ale rozdziały będą publikowane bardzo rzadko :( Niestety w szkole tak nas teraz cisną, że w weekendy nadrabiam takie bardziej czasochłonne prace domowe (czytanie lektur, projekty, prezentacje)... A to właśnie weekendy przeznaczałam na pisanie :'( Ale nie martwcie się (jeśli ktoś w ogóle zauważy brak notek, które pojawiają się coraz rzadziej). W maju mamy matury, więc praktycznie cały maj mam luźny. Co prawda nie robią nam miesiąca wolnego, iż, ponieważ , aczkolwiek xD wiele lekcji będzie przepadać i będzie fajnie ;)