--Iza--
To Jakub! To on jest teraz gdzieś ze mną w samolocie! Zrobiło mi się duszno. Pierwszej miłości się nie zapomina... Jednak z wiekiem emocje mijają, więc nie była już na niego tak wściekła jak kiedyś. Pozostał wspomnieniem zarówno dobrych jak i złych chwil. Nie wiem tylko czy mam siłę z nim teraz rozmawiać. Mimo wszystko nie rozstaliśmy się w zgodzie. Miałam niezłego farta, że mnie nie rozpoznał. A z drugiej strony... Jednak może nie być więcej okazji do spotkania. Póki co i tak nie wiem gdzie on dokładnie jest. Muszę niestety przyznać, że nikt nie ma takiego wspaniałego koloru oczu jak on. Harry ma w oczach głębię i miłość, a Jakub tajemnicę... O czym ja myślę?! Chyba zaczynam świrować. Zaczęłam przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu zegarka, a przez przypadek znalazłam krzyżówki. Co to tu robi? Ja... Chyba się starzeję. Nie prawda! Pewnie przez przypadek je spakowałam. To Harry czasem je rozwiązuje. Jednak skoro już są, to można spróbować! Pierwsze hasło... I w tej chwili już mi się odechciało. Co łączy lisa z wiewiórką? Ludzie kto to wymyślił?! I nie myśląc nad tym co robię, rzuciłam książeczką przez pokład samolotu.
To Jakub! To on jest teraz gdzieś ze mną w samolocie! Zrobiło mi się duszno. Pierwszej miłości się nie zapomina... Jednak z wiekiem emocje mijają, więc nie była już na niego tak wściekła jak kiedyś. Pozostał wspomnieniem zarówno dobrych jak i złych chwil. Nie wiem tylko czy mam siłę z nim teraz rozmawiać. Mimo wszystko nie rozstaliśmy się w zgodzie. Miałam niezłego farta, że mnie nie rozpoznał. A z drugiej strony... Jednak może nie być więcej okazji do spotkania. Póki co i tak nie wiem gdzie on dokładnie jest. Muszę niestety przyznać, że nikt nie ma takiego wspaniałego koloru oczu jak on. Harry ma w oczach głębię i miłość, a Jakub tajemnicę... O czym ja myślę?! Chyba zaczynam świrować. Zaczęłam przeszukiwać torebkę w poszukiwaniu zegarka, a przez przypadek znalazłam krzyżówki. Co to tu robi? Ja... Chyba się starzeję. Nie prawda! Pewnie przez przypadek je spakowałam. To Harry czasem je rozwiązuje. Jednak skoro już są, to można spróbować! Pierwsze hasło... I w tej chwili już mi się odechciało. Co łączy lisa z wiewiórką? Ludzie kto to wymyślił?! I nie myśląc nad tym co robię, rzuciłam książeczką przez pokład samolotu.
- Au! - usłyszałam zirytowany męski głos. Ups! I jakby humor mi powrócił. Jakiś pan w średnim wieku wstał z miejsca i pogroził w moją stronę kochanymi krzyżówkami.
- To ona! - wskazałam palcem na panią siedzącą obok mnie - Co masz na swoje usprawiedliwienie? - przybrałam srogi ton. Widząc zdezorientowanie na jej twarzy nie mogłam już powstrzymać niekontrolowanego śmiechu.
--Harry--
Westchnąłem po rozmowie z Izz. Ona zawsze potrafi mnie czymś zaskoczyć. Mam nadzieję, że nie narobi sobie kłopotów. Chociaż... Nie, z nią to nie możliwe. Uśmiechnąłem się, wspominając nasze wspólne ,,wypadki". Różnimy się od siebie, ale jesteśmy ze sobą bardzo zżyci.
@Przez te twoje krzyżówki pewna pani prawie oberwała mi głowę!
Parsknąłem śmiechem. Moja sekretarka, która właśnie przechodziła, obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem. Westchnąłem. Gdyby nie była taka dobra w ,,papierkach" już dawno bym ją zwolnił. Ma fatalny charakter. Nigdy nie lubiłem swojej pracy, ale ojciec musi mieć dziedzica firmy. Nie mogę go zawieść, ważne, że mogę jeździć konno. Dzięki stadninie poznałem kobietę swojego życia. Kocham ją i to się nigdy nie zmieni. Spojrzałem na zdjęcie przedstawiające Izz na jej ogierze. Będę tęsknić...
--Jakub--
Nie wiem czemu, ale ta kobieta przypominała mi Izę. Doskonale pamiętam nasz związek. Był krótki, ale szczęśliwy. Wielokrotnie żałowałem, że byłem takim debilem i ją zdradziłem. Ale tamta dziewczyna się do mnie wręcz kleiła! A Izabela zawsze trzymała mnie na ,,fizyczny dystans". No bo przecież w związkach to ważne, prawda? Jednak ja zawsze bardziej zwracam uwagę na fizyczność. Dupek? Nie... Prawdziwy facet. Zwyczajnie nie jestem zbyt ,,uczuciowy". Chociaż muszę przyznać, że przy Izie miałem już wrażenie, że coś do niej czuję. Tylko, że mi przeszło. Znudziłem się i tyle, to żadna filozofia. Zawsze byłem wierny i uczciwy wobec przyjaciół. Chyba nie jestem złym człowiekiem... Chociaż muszę przyznać, że po tym wszystkim stchórzyłem. Uciekłem od rodziny, wyjechałem daleko na studia, a później do Niemczech. Teraz wracam, ale znając życie Ojciec i Bartek nie będą zbyt zadowoleni. Nie zostawiłem im żadnego kontaktu ze mną...Bartek był starszy, więc to jemu przypadało
odziedziczenie stajni. Wszyscy wymagali od niego, żeby został i zajmował
się schroniskiem. Ja miałem wybór. Mogłem albo resztę życia spędzić na
wywożeniu obornika, albo pójść na studia i zacząć normalne życie.
Wybrałem to drugie. Zostawiłem ich i już nigdy się nie odezwałem. Sam nie wiem czemu do nich jadę. Już dawno przerwałem ,,uczuciową" więź z rodziną.
W głośnikach rozbrzmiał przesłodzony głos stewardessy - Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do lądowania. Dziękujemy za wspólny lot.
Zaśmiałem się w duchu - No braciszku, przybywam!
Nigdy nie odczuwałem potrzeby kontaktu z nimi. Te parę lat szybko zleciało. Najlepszy czas, jednak dużo jeszcze przede mną.
--Iza--
Jechałam taksówką, będąc zupełnie gdzieś indziej myślami. Dlaczego? Obok mnie siedział nie kto inny jak Jakub. Na parkingu została już tylko jedna taryfa, a kiedy poprosił o pierwszeństwo nie wiedziałam co robić. ,,Przypadkiem" okazało się, że jedziemy do tego samego miasteczka. Dzięki temu ,,szczęśliwemu przypadkowi" obydwoje nie musieliśmy czekać. Czułam się bardzo dziwnie siedząc obok tego mężczyzny, którego kiedyś tak dobrze znałam. Jednak widać było, że się zmienił. Już nie był roześmianym chłopakiem kochającym konie, tylko nieprzyjemnym typem podrywacza. Firmowy, biały uśmiech prawie ciągle nie schodził mu z twarzy. Byłam pewna, że wiele kobiet padało z wrażenia widząc tak atrakcyjnego faceta. Z początku próbował nawiązać rozmowę, ale go zbyłam, bojąc się, że mógłby mnie rozpoznać... Chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że jego zaczepki nie skutkują, bo zmarszczył brwi i już więcej się nie odezwał. Żeby nie wzbudzić podejrzeń, poprosiłam o wysadzenie mnie przed jedynym ,,hotelem" w miasteczku. Zanim wysiadłam, mężczyzna mnie zatrzymał, łapiąc za dłoń- Jeśli miałabyś problem z odnalezieniem się tutaj to chętnie pomogę - powiedział z kolejnym, równie sztucznym co poprzednio uśmiechem.
- Ależ dziękuję - powiedziałam słodko - jestem tutaj tylko chwilowo - Wyrwałam dłoń z jego uścisku i już chciałam zapłacić taksówkarzowi, ale Jakub znowu mnie powstrzymał. - Ja zapłacę później za ciebie, jeśli pozwolisz. - Nic nie odpowiedziałam, tylko wysiadłam z grzecznym ,,Do widzenia" na ustach. Nie mogę uwierzyć w to co się z nim stało. Wciągając torbę na ramię, oceniłam, że do mojego dawnego domu mam średnio dziesięć minut drogi. Szczerze, to nawet się ucieszyłam. Tak dawno tutaj nie byłam... A mimo wszystko jako dziecko kochałam to miasto. Szłam powoli rozglądając się wokół siebie z lekkim uśmiechem. Wszystko co mijałam przywoływało różne stare wspomnienia. I większość z nich przypominała mi Wikę... Moją najlepszą przyjaciółkę od tak długiego czasu. Mimo tego, że wtedy bardzo się pokłóciłyśmy, ja nadal uważam ją za najbliższą mi osobę. Trochę mnie przygnębiało myślenie o niej. Od dwudziestu lat nie miałyśmy żadnego kontaktu i nie wiadomo nawet czy jeszcze go odzyskamy. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek tutaj wróciła. Po chwili zorientowałam się, że jestem już na naszej ulicy. Wyglądała prawie identycznie jak dwadzieścia lat temu. Zmieniły się tylko zaparkowane samochody. Przechodząc obok domu Wiktorii mimowolnie musiałam się zatrzymać. Ten sam biały, średniej wielkości domek, otoczony pięknym ogrodem i bordowym, kamiennym płotem. Nic się tutaj nie zmieniło, z wyjątkiem(oczywiście) firanek i zasłon. A może ona wróciła? Możliwe, że nawet jest tam w środku! Nie myśląc już więcej otworzyłam furtkę, która nigdy nie miała działającego zamka. Prawie, że biegnąc dotarłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Usłyszałam kroki i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam tak zdenerwowana. Jednak kiedy drzwi się otwierały czułam już tylko nadzieję.
- W czym mogę pomóc? - zapytała podejrzliwie jakaś obca kobieta. Po zobaczeniu jej poczułam się jakby coś mnie kompletnie zmiażdżyło. Głupie nadzieje, jasne, że ona tutaj nie wróciła!
- Przepraszam, mieszkała tutaj kiedyś moja przyjaciółka. Może jest gdzieś w mieście? To pani Maj.
- Niestety nigdy o takiej nie słyszałam. Dom kupiliśmy z mężem od pani Domerdz.
- Ah. To dziękuję pani bardzo. Życzę miłego dnia - powiedziałam i odeszłam szybkim krokiem. Nigdy nie słyszałam tutaj nazwiska Domerdz. A w tak małym miasteczku trudno kogoś nie znać. Z westchnieniem zawodu weszłam do mojego starego domu.
--Nadal Iza--
Jeszcze w Anglii dostałam od rodziców przesyłkę z kluczami do domu i samochodu. Do tego dołączony był list w którym przepraszali, że się nie pojawią, ale mają w tym czasie wycieczkę do Szkocji. Jeszcze nigdy nie byłam na nich tak wściekła. Do Szkocji?! Zostawili babcie samą na dwadzieścia lat będąc od niej całkiem blisko(przynajmniej w tym samym kraju) i się do niej prawie nie odzywali. Podczas kiedy ja, mieszkając w Irlandii rozmawiałam z nią co parę dni. To wszystko jeszcze dałoby się jakoś wyjaśnić, ale nie przyjechać na pogrzeb matki z powodu jakiś wakacji?! Tego się nie spodziewałam, zwłaszcza po mamie.
Nie mogąc dłużej usiedzieć w tym przygnębiającym miejscu, stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić. No tak! Stadnina Roberta! Muszę tylko wyprowadzić samochód z garażu i jechać.
Jakiś czas później byłam już pod stadniną, mijając się z jakimś samochodem prowadzonym przez dziwnie znajomą kobietę. Szybko wyskoczyłam z samochodu. Ciężko się przyzwyczaić do kierownicy po lewej stronie*.
*nie jestem na 100% pewna czy w Irlandii jest po prawej, ale tak mi się wydaje :P Jakby co to poprawię
Jechałam taksówką, będąc zupełnie gdzieś indziej myślami. Dlaczego? Obok mnie siedział nie kto inny jak Jakub. Na parkingu została już tylko jedna taryfa, a kiedy poprosił o pierwszeństwo nie wiedziałam co robić. ,,Przypadkiem" okazało się, że jedziemy do tego samego miasteczka. Dzięki temu ,,szczęśliwemu przypadkowi" obydwoje nie musieliśmy czekać. Czułam się bardzo dziwnie siedząc obok tego mężczyzny, którego kiedyś tak dobrze znałam. Jednak widać było, że się zmienił. Już nie był roześmianym chłopakiem kochającym konie, tylko nieprzyjemnym typem podrywacza. Firmowy, biały uśmiech prawie ciągle nie schodził mu z twarzy. Byłam pewna, że wiele kobiet padało z wrażenia widząc tak atrakcyjnego faceta. Z początku próbował nawiązać rozmowę, ale go zbyłam, bojąc się, że mógłby mnie rozpoznać... Chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że jego zaczepki nie skutkują, bo zmarszczył brwi i już więcej się nie odezwał. Żeby nie wzbudzić podejrzeń, poprosiłam o wysadzenie mnie przed jedynym ,,hotelem" w miasteczku. Zanim wysiadłam, mężczyzna mnie zatrzymał, łapiąc za dłoń- Jeśli miałabyś problem z odnalezieniem się tutaj to chętnie pomogę - powiedział z kolejnym, równie sztucznym co poprzednio uśmiechem.
- Ależ dziękuję - powiedziałam słodko - jestem tutaj tylko chwilowo - Wyrwałam dłoń z jego uścisku i już chciałam zapłacić taksówkarzowi, ale Jakub znowu mnie powstrzymał. - Ja zapłacę później za ciebie, jeśli pozwolisz. - Nic nie odpowiedziałam, tylko wysiadłam z grzecznym ,,Do widzenia" na ustach. Nie mogę uwierzyć w to co się z nim stało. Wciągając torbę na ramię, oceniłam, że do mojego dawnego domu mam średnio dziesięć minut drogi. Szczerze, to nawet się ucieszyłam. Tak dawno tutaj nie byłam... A mimo wszystko jako dziecko kochałam to miasto. Szłam powoli rozglądając się wokół siebie z lekkim uśmiechem. Wszystko co mijałam przywoływało różne stare wspomnienia. I większość z nich przypominała mi Wikę... Moją najlepszą przyjaciółkę od tak długiego czasu. Mimo tego, że wtedy bardzo się pokłóciłyśmy, ja nadal uważam ją za najbliższą mi osobę. Trochę mnie przygnębiało myślenie o niej. Od dwudziestu lat nie miałyśmy żadnego kontaktu i nie wiadomo nawet czy jeszcze go odzyskamy. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek tutaj wróciła. Po chwili zorientowałam się, że jestem już na naszej ulicy. Wyglądała prawie identycznie jak dwadzieścia lat temu. Zmieniły się tylko zaparkowane samochody. Przechodząc obok domu Wiktorii mimowolnie musiałam się zatrzymać. Ten sam biały, średniej wielkości domek, otoczony pięknym ogrodem i bordowym, kamiennym płotem. Nic się tutaj nie zmieniło, z wyjątkiem(oczywiście) firanek i zasłon. A może ona wróciła? Możliwe, że nawet jest tam w środku! Nie myśląc już więcej otworzyłam furtkę, która nigdy nie miała działającego zamka. Prawie, że biegnąc dotarłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Usłyszałam kroki i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam tak zdenerwowana. Jednak kiedy drzwi się otwierały czułam już tylko nadzieję.
- W czym mogę pomóc? - zapytała podejrzliwie jakaś obca kobieta. Po zobaczeniu jej poczułam się jakby coś mnie kompletnie zmiażdżyło. Głupie nadzieje, jasne, że ona tutaj nie wróciła!
- Przepraszam, mieszkała tutaj kiedyś moja przyjaciółka. Może jest gdzieś w mieście? To pani Maj.
- Niestety nigdy o takiej nie słyszałam. Dom kupiliśmy z mężem od pani Domerdz.
- Ah. To dziękuję pani bardzo. Życzę miłego dnia - powiedziałam i odeszłam szybkim krokiem. Nigdy nie słyszałam tutaj nazwiska Domerdz. A w tak małym miasteczku trudno kogoś nie znać. Z westchnieniem zawodu weszłam do mojego starego domu.
--Nadal Iza--
Jeszcze w Anglii dostałam od rodziców przesyłkę z kluczami do domu i samochodu. Do tego dołączony był list w którym przepraszali, że się nie pojawią, ale mają w tym czasie wycieczkę do Szkocji. Jeszcze nigdy nie byłam na nich tak wściekła. Do Szkocji?! Zostawili babcie samą na dwadzieścia lat będąc od niej całkiem blisko(przynajmniej w tym samym kraju) i się do niej prawie nie odzywali. Podczas kiedy ja, mieszkając w Irlandii rozmawiałam z nią co parę dni. To wszystko jeszcze dałoby się jakoś wyjaśnić, ale nie przyjechać na pogrzeb matki z powodu jakiś wakacji?! Tego się nie spodziewałam, zwłaszcza po mamie.
Nie mogąc dłużej usiedzieć w tym przygnębiającym miejscu, stwierdziłam, że muszę coś ze sobą zrobić. No tak! Stadnina Roberta! Muszę tylko wyprowadzić samochód z garażu i jechać.
Jakiś czas później byłam już pod stadniną, mijając się z jakimś samochodem prowadzonym przez dziwnie znajomą kobietę. Szybko wyskoczyłam z samochodu. Ciężko się przyzwyczaić do kierownicy po lewej stronie*.
*nie jestem na 100% pewna czy w Irlandii jest po prawej, ale tak mi się wydaje :P Jakby co to poprawię
Hej :D Sorry, że ostatnio dałam ciała i że tak długo musieliście czekać :( Rozdział też nie jest zbyt dobry, wiem. Przepraszam i powiem, że na usprawiedliwienie mam tylko to, że w sierpniu chłopak z którym byłam ponad rok ze mną zerwał ,,Ponieważ nic już do mnie nie czuje z wyjątkiem pociągu fizycznego". Byłam trochę załamana, no ale teraz jest już ok :) Jeszcze raz przepraszam, bo mimo wszystko nie jest to zbyt dobry powód.
A z dobrych newsów! :D Spełniło się moje marzenie! Zaczęłam jeździć konno :) Moi rodzice wreszcie się zgodzili :)). Byłam dopiero na kilku jazdach, ale myślę, że idzie mi całkiem ok. No i już pokochałam moją małą Frytkę ^^ (Pełne imię - Fryga)
No to pa :)) Mam nadzieję, że niedługo znowu się ,,zobaczymy" No i dziękuję za ostatnie miłe powitanie :)
Notka nie wyszła źle ;) I w porównaniu do mnie to praktycznie wcale nie było tu zastoju xD
OdpowiedzUsuńWspółczuję zerwania i gratuluję początków jazdy konnej.
Hmm... chyba wolno mi komentować na tym blogu nie moje notki (zazwyczaj tylko odpowiadam na komentarze)
OdpowiedzUsuńA więc jak ja nie lubię, kiedy tak mówisz. Twój styl dużo różni się od mojego, pozytywnie oczywiście. Ty piszesz tak... poetycko. :) I nie chcę od Ciebie słyszeć, że notka taka czy owaka, bo będzie szlaban na bloga. Albo będziesz jeden rozdział pisać tyle razy, aż wreszcie Ci się spodoba xd Oczywiście żartuję, ale, Soph, trocę więcej wiary w siebie proszę :D
A już myślałam, że "rozdział nie jest dobry" nie usłyszę od nikogo więcej... A jednak! Ile jeszcze osób trzeba będzie przekonywać, że piszą zajebiście? ;-; Siły już do Was wszystkich tracę. W każdym bądź razie, Boże, czy Wy wszyscy musicie kończyć w takich momentach?! Sydney, pisz szybko notkę! Kuźwa, ja chcę ciąg dalszy, teraz perspektywę Wiki poproszę, a potem znów Izz :D
OdpowiedzUsuńNa początku nie mogłam skapować, kto mówił i teraz nawet nie wiem :O
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu twego "byłego" chłopaka :(
W sprawie jazdy konnej, jestem z ciebie dumna.
Wybacz, zapomniałam dopisać :P już poprawiłam :) To Iza
UsuńNie mam zbytnio siły na jakiś rozbudowany rozdział więc będzie tylko: jest świetny! Kocham wasze rozdziały i nie mogę doczekać się następnego :)
OdpowiedzUsuńTa szkoła zabiera całą moją energię i nie mam na nic siły.
Żółwik ;D
UsuńSuper, super, ja tylko czekam aż sie wreszcie spotkają ;p Nie mam czasu na bardziej rozbudowany komentarz- szkoła- ale postaram się naskrobać coś w miare długiego. O patrz już 3 zdania xd A tak na serio to czekam aż sie spotkają więc nie ma sensu tu nawet nic pisać poza tym że zajebiście i czekam dalej ;)
OdpowiedzUsuń