~Magda~
Miałam dosyć rodziców. Oboje udają, że są najmądrzejsi, a co mi mówią? Ojciec ,,nie bo nie", a mama... Kiedyś sama jeździła konno, była jedną z najlepszych. Och, ile bym dała, żeby być na jej miejscu. A tymczasem ona sama zrezygnowała. Mając złotą odznakę i niemal mistrzostwo Polski w skokach, tak po prostu zostawiła konie. I okłamywała mnie przez te wszystkie lata. Zawsze kulała. Utykała na lewą nogę. Kiedyś spytałam dlaczego. Powiedziała, że miała wypadek samochodowy, który zmiażdżył jej nogę i choć ją poskładali, noga nigdy nie wróci do starej sprawności. Tymczasem to nie samochód a koń! Agata- moja dwa lata starsza koleżanka ze szkoły- ma swoją stajnię. Proponowała mi, że za darmo nauczy mnie jeździć. Wtedy odmówiłam, chciałam spróbować normalnie załatwić sprawę. Ale teraz już postanowiłam. Następnego dnia po rozmowie z matką, poszłam do szkoły i podczas przerwy znalazłam ją za szkołą z koleżankami, palącą papierosa.
-O, Magda- uśmiechnęła się.- Chcesz szlugę?
-Nie, nie palę- mruknęłam.- Pamiętasz twoją propozycję?
-Może i pamiętam. A co?
-Przyjmuję ją.
Usta Agaty wygięły się w szerokim uśmiechu. Nie wiem czemu w głowie zapaliła mi się ,,czerwona lampka". Jakaś część mnie krzyczała, żebym zrezygnowała, nie ufała tej dziewczynie, która może nie skończyć gimnazjum, a do tego obraca się w dziwnym towarzystwie. Ale przecież ktoś, kto kocha konie nie może być zły. Spróbowałam zagłuszyć ten krzyk. Lepiej, całkiem go zignorowałam.
-Przyjdziesz do mnie dzisiaj?
-Dzisiaj?- spytałam zaskoczona.- Szczerze wolałabym jutro. W końcu będzie sobota. Tata wcześnie rano wyjeżdża służbowo, wraca w niedzielę wieczorem. A mama ma zamiar wybyć gdzieś na cały dzień. Nie podzieliła się ze mną szczegółami.
W szkole zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec przerwy.
-To niech będzie jutro- odparła nonszalancko, chuchając mi w twarz dymem. A teraz leć na lekcję młoda, bo się spóźnisz i tatuś cię okrzyczy.
Rzuciłam jej wściekłe spojrzenie, ale szybko zniknęłam im z oczu, wchodząc do budynku.
Mama jeszcze była w domu, kiedy ja wychodziłam. Powiedziałam, że idę do koleżanki, po czym wybiegłam z domu, unikając jakichkolwiek pytań. Wsiadłam w autobus zatrzymujący się przy stadninie Green Trees. Niestety nie miałam czasu kupić biletu. I tak nigdy ich nie sprawdzają, pomyślałam. Może za dużo autobusami nie jeżdżę, ale przez trzynaście lat życia ani razu nie miałam kontroli. Zaraz byłam już pewna co do złośliwości losu. Autobus właśnie wjechał na przedostatni przystanku mojej trasy, dwie minuty zanim miałam wysiadać, wpuścił pasażerów nowych pasażerów, wypuścił innych, ale ani nie ruszył, ani nie otworzył drzwi, kiedy usłyszałam na początku autobusu:
-Bileciki do kontroli proszę.
Nie było mowy o ucieczce. Mogłam tylko świecić oczami przed kontrolerem, poczekać aż spisze mój adres, gdy przyznałam, iż nie mam przy sobie pięciu stów na mandat i pozwolić się wykopać z pojazdu. Teraz czekał mnie spacerek do stajni. Wolałam nie myśleć o reakcji rodziców. Przynajmniej nie muszą wiedzieć, GDZIE jechałam bez tego biletu. Głupi ma zawsze szczęście, pomyślałam na wspomnienie Agaty, która nie wie co to jest bilet, a ani razu jej nie złapali.
-Nareszcie.- Agata, siedząca na ogrodzeniu ujeżdżalni, oglądając jazdę, spiorunowała mnie wzrokiem. Miałaś tu być już godzinę temu
-Sorki.- odpowiedziałam.- Najpierw czekałam aż się matka zmyje, ale nie spieszyło jej się i wyszłam pierwsza, a potem wysiadłam przystanek za wcześnie. To zaczynamy?
-Poczekaj sekundę. Moje koleżanki właśnie szykują ci konia. Dopiero zdążyły go rozsiodłać po tym, jak stał godzinę z wędzidłem w pysku, czekając na ciebie. Teraz ty poczekaj na niego.
-Nie ma problemu.- Usiadłam obok niej.- A czemu ty go nie szykujesz?
-Patrzę na trening, nie? Widzisz tą siwą kobyłę, pierwszą w zastępie?- Przytaknęłam.- To mój koń. Ona...
-Myślałam, że wszystkie są twoje- wtrąciłam.
-Poniekąd tak. Ale nie mam czasu jeździć na trzydziestu koniach. Życia by mi nie starczyło. Więc to na niej trenuję i startuję w zawodach. Ona ma na imię Naver Let Me Down. I jak dotąd naprawdę nigdy mnie nie zawiodła*.Wygrywa każde zawody. Teraz dałam ją do treningu skokowego dla tych amatorów, bo brak nam dobrych koni skokowych. Tylko ja skaczę, kiedyś też matka, ale już dawno temu przerzuciła się na ujeżdżenie. Chociaż starzy chcą mi teraz kupić karego ogiera imieniem Highway z sąsiedniej stajenki. On nawet nie ma czystego rodowodu. Jest hanowerem z dwudziestoma pięcioma procentami krwi selle francais. Ale twierdzą, że jest najlepszy i Never na pewno nie miałaby z nim szans.
-Jakiej rasy jest Never Let Me Down?- spytałam.
-Czy ty musisz ciągle przerywać? Nie widzisz? To koń oldenburski. Na czym ja skończyłam? A tak. Właściciel nie ma zamiaru sprzedać konia, ale puścimy go z torbami i nie będzie miał wyboru. Już raz tak zrobiliśmy, żeby dostać jedną jego klacz- młodą Always Winning. Chociaż to zwierzę nie nadawało się do sportu. Próbowaliśmy jej sił w crossie. Po paru zawodach okulała i musieliśmy wysłać ją do handlarza.
Wzdrygnęłam się na te słowa. Jak można zabić konia, który mógłby jeszcze długo żyć. Siedziałyśmy chwilę w milczeniu obserwując trening. Matka Agaty stała pośrodku ujeżdżalni wykrzykując komendy przy użyciu imion koni.
-Never, stać ją na więcej! Masz bat? To go użyj! Nikar, nie wyprzedzaj! Perfidel, zaraz zaśniesz! Łyda! Akra, szarpnij rzesz za te wodze! Nie pozwól jej wyrywać.
Obserwowałam to z dezaprobatą, dopóki nie zobaczyłam jak dwie koleżanki Agaty prowadzą mi konia. Był to kasztanowaty wałach angloarabski. Jedna z dziewczyn prowadziła go za dopiętą lonżę. Wodze spoczywały koniowi zarzucone na szyję koło kłębu. Wprowadziły go na maneż. Agata rzuciła na niego fachowym okiem. Dociągnęła popręg, opuściła strzemiona.
-Wsiadaj, Marta- oznajmiła.
-Jestem Magda.
-A, tak. Dosiądziesz go wreszcie?
Niezgrabnie wspięłam się na wysoki grzbiet konia. Agata przejęła lonżę, łapiąc ją w odległości około 4 metrów. Dwie dziewczyny zajęły miejsca po jej bokach. Naprędce złapałam wodze, nawet nie zwracając uwagi, czy trzymam je odpowiednio.
-Stępem- powiedziałam Agata machając lekko lonżą w stronę zadu wałacha. Po dwóch okrążeniach krzyknęła:- Kłus!
Zaczęło rzucać mnie po siodle. Nie znałam się na tym, ale koń wydawał mi się strasznie twardy. Nawet dla kogoś, kto opanował kłus. Wciąż ściskając wodze, złapałam się z całej siły przedniego łęku siodła obiema rękami. Dzięki temu nie podskakiwałam.
-Nie możesz jechać konno trzymając się siodła- stwierdziła Agata.
Słyszałam jak dziewczyna po jej lewej stronie szepcze zaraz:
-Już to robimy?
Agata odparła równie cicho:
-Zaraz. Zaraz pokażemy jej, kto tu rządzi.
Poczułam ukłucie w żołądku. Nie wiedziałam, czy to zwykła kolka od jazdy, czy cień lęku. Choć udawałam, że nie słyszałam ich słów, w istocie dobrze usłyszałam i nie ukrywam, że mnie to zaniepokoiło.
-Stę-ę-ę-p!- zawołałam, próbując nieudolnie zwolnić, ciągnąc za wodze.- Zatrzy-y-y-maj j-ą-ą!- zęby mi zaszczękały, gdy moje zmęczone ręce się rozluźniły i kilka razy mocno klepnęłam w siodło.
-Stęęępem- zawołała Agata kojąco, rzucając końcem lonży, w stronę pyska konia.- W porządku?- spytała mnie.
-Tak-uśmiechnęłam się.- Zawsze tak podrzuca.
-Nie, nigdy. Chyba że się siedzi w siodle zgarbionym, skulonym i cholernie spiętym, z rękami ściskającymi siodło.-Poczułam, jak pieką mnie policzki, jednak nic nie powiedziałam.- To była rozgrzewka- kontynuowała Agata.- Teraz zacznie się jazda. Chop!- strzeliła batem za zadem wałacha.
Koń ruszył ze stępa galopem. Podrzucało mniej niż w kłusie, ale też w inny sposób. Od razu nogi wypadły mi ze strzemion. W niższym chodzie też, ale poprawiłam je podczas stępa. Raz byłam zmuszona puścić się siodła i nie miałam czasu złapać go ponownie. Wodze wypadły mi z rąk już przy pierwszej fazie zawieszenia. Chwyciłam się kurczowo dość skąpej grzywy konia.
-Zaraz spadnę!- krzyknęłam, osuwając się na szyję.
-Jeździectwo- zaczęła Agata, strzelając z bata, gdy koń spróbował zwolnić- jest ekskluzywnym sportem, nie dla takich... osób jak ty. Może to cię czegoś nauczy.- I znów uderzenie batem.
Zrezygnowałam z trzymania grzywy. Obiema rękami ścisnęłam szyję konia, ale zaczęłam osuwać się na jego łopatkę. Wtedy wałach się potknął, a ja poleciałam do przodu. Uderzyłam gołą głową w ziemię.
-Prr!- poleciła Agata. Wiejemy- zawołała do koleżanek i ciągnąc za sobą konia wybiegły z ujeżdżalni.
Wstałam ostrożnie z ziemi. Czułam się dobrze. Chyba adrenalina trzymała mnie na nogach. Rozejrzałam się. Dziewczyny zniknęły. Wszyscy dookoła byli zajęci swoimi sprawami. Nie zauważyli mojego nieudolnego galopu ani upadku. Wystraszyłam się nie dlatego, że upadłam. Na to przygotowałam się psychicznie. Nawet na taki, jaki przeżyła moja mama. Ale nie założyłam kasku. Powoli zaczęłam się odprężać. Nic się nie stało, pomyślałam. Wrócę normalnie do domu. Mama nie zauważy. Postąpiłam jeden krok do przodu, po czym osunęłam się na ziemię nieprzytomna.
_______________
*never let me down (czyt.) newer let mi dałn- (ang.) nigdy mnie nie zawiedź
Niektóre konie na obozie miały niezłe imiona. Np. mieliśmy trzy Neverki: Never Losing, Never Ending Dream, no i Never Let Me Down. Stąd imię dla konia Agaty ;) Było też kilka missek, m.in. Miss Neel i Miss Sajgon. A Let Misia była taka słodka. Kucyś wzrostu Highway'a (zresztą stała w sąsiadującym z nim boksie), ale imię potężne ;) Nie wiem czemu kilku słowne imiona wydają mi się szlachetniejsze, np. Never Losing a Klara (na Klarze teraz jeżdżę). Może dlatego, że konie z dłuższymi imionami często są w zawodach. Ale imię się nie liczy, gdy ma się konia takiego jak Dasha albo Highway (z opowiadania). (:
Na tą notkę tak jakoś mnie natchnęło. Miałam na pierwszą jazdę Madzi nieco inny pomysł, ale nie gardzę też takim. ;)
PS Dziękuję, Koniowata, za link do filmiku. Co prawda obejrzałam go na Wrzucie, bo na kinomaniaku reklamy uniemożliwiły mi odtworzenie go -,- Ale i tak był świetny. Gdyby nie to, że zarezerwowałaś sobie pomysł z kłusakami, sama bym go wykorzystała. A tak z ciekawości skąd wiedziałaś, że to kłusaki orłowskie? Znam jeszcze francuskie i amerykańskie, a wszystkie wyglądają podobnie ;)
PS2 A tu macie Never Let Me Down:
Wersja Sydney Photography xD
PS3 moja notka przed notką Soph, bo nie miała czasu ani pomysły na swoją, więc doszłyśmy do wniosku, że żebyście nie czekali najpierw ja wstawię swoją ;)